Daniel:
Przed konkursami
rzadko napadają mnie przemyślenia. Co ja bredzę? Po tej rozmowie jest mi coraz
gorzej. Wręcz czuję, że rozgrzebanie wszystkiego u mnie, żeby pomóc jej, to
jakiś rodzaj kary. Za to wszystko co jej zrobiłem.
Gdyby nie
konkurs, nie ruszyłbym się z miejsca. Zrobiłem poranną rutynę. Nawet
poćwiczyłem na siłowni i wsiadłem do busa. Byłem pierwszy, a to nie zdarzało
się często. Wręcz nigdy.
- Chyba brakuje Ci kobiety – rzucił Kenny.
- Daj spokój – prycham. Zakładam słuchawki na uszy i mam ich w dupie.
No, dopóki nie dosiada się do mnie Fannemel. Od tamtej pory jest dziwnie. Jakby
miał mi za złe, że poznałem ich i dalej moja rola się skończyła.
- Wiesz co z nią? – zagadnął. Udałem, że nie słyszę. – Tande… - znowu.
I znowu. Pozwalam mu na zignorowanie mnie. – Albo mi kurwa odpowiesz, albo
wypierdolę te Twoje słuchaweczki przez okno! – krzyczy. Spoglądam na niego i
biorę głęboki oddech.
- Nie. Widziałem ją tylko wczoraj, jak przechodziła przez pasy.
- Mieszka w Oslo? – dziwi się.
- A nie miała? – milknie. Wzrusza ramionami po chwili.
- Co ona z nami zrobiła…
- I tak mnie to obeszło lepiej, niż Ciebie – zamieram. Nie mogę dać mu
po sobie poznać, że ta historia mnie ruszyła.
- Wydaje Ci się.
- Nie sądzę. Mimo wszystko, jakbyś coś o niej wiedział, to powiedz –
odzywa się po chwili. Kiwam tylko głową. Przecież nie powiem mu, że rozmawiam
na jej temat z jej terapeutą.
Docieramy na
miejsce. Przyznam się szczerze, że potrzebuję czegoś normalnego w życiu. Odkąd
w mojej głowie jest pierdolnik, nie mogę skupić swoich myśli na niczym
pożytecznym. Powinienem zadzwonić do Toma, dowiedzieć się czegoś. Ale tchórzę.
Znowu. Nigdy sobie nie daruję, że tak zwyczajnie zostawiłem ją z tym wszystkim.
- Wszystko ok? – czuję dłoń jednego z kolegów na barku. Odwracam się
delikatnie i widzę spiętą twarz Johanna.
- Nie – prycham pod nosem. Zapinam kombinezon i próbuję zrzucić jego
rękę z siebie.
- O nią chodzi?
- Nie – okłamuję wszystkich dookoła. Łącznie z sobą.
- Kurwa, Tande! – obraca mną i pcha z całej siły na ścianę. Patrzy na
mnie wściekły. – Jedź do niej, pogadaj. Myślę, że wszystko da się wytłumaczyć.
- Ty nic nie wiesz...
- Niby co? Rzuciłeś laskę, bo przestałeś się bawić. Po latach dotarło
do Ciebie, że ten niezdarny pączuszek był dla Ciebie ważny i tyle. Powiedz jej
to. Że Ci było smutno.
- Myślisz, że mi było smutno i dlatego jestem taki… - mrużę oczy.
Waham się czy może mu nie powiedzieć o terapii, o tym co mnie sprowadziło do
Toma, ale pasuję.
- Tak.
- Masz rację – kiedyś się wyda. Ale przynajmniej teraz mam spokój. –
Spróbuję ją złapać – odsuwam się i idę na zewnątrz.
Chłodne zimowe
powietrze przeszywa mnie na wylot. Ten cieniutki kombinezonik z delikatnej
pianki nie potrafi mnie ochronić przez pizgawica. Trzęsę się. Najchętniej
poszedłbym stąd w pizdu i kupił jakąś butelkę wódki i się schlał. Na słowo
wódka jednak krzywię się. Jeszcze mi mało. Jestem nienachlanym żulem.
W ostatniej
chwili mam ochotę zejść. Nie chcę dzisiaj skakać. Jakiś cholerny strach mnie
oblał.
- Nie skaczę – mówię do asystenta.
- Wszystko w porządku? Źle się czujesz? – dopytuje. Fannemel patrzy na
mnie dziwnie.
- Kręci mi się w głowie. Nie dam rady – odpowiadam. Drobne kłamstwo
nie zaszkodzi.
- Alex, Daniel nie jest w stanie skakać. Kręci mu się w głowie – mówi
do krótkofalówki.
- Niech zejdzie – Alex jest zawiedziony. Jak nie dostanę w mordę po
treningu, to będzie cud. Schodzę i zjeżdżam na dół wyciągiem. Przebieram się i
czekam w naszym kontenerze na resztę. W tym czasie postanawiam zadzwonić do
Toma.
- Skoro dzwonisz do mnie chwilę przed konkursem, to chyba coś Ci nie
daje spokoju – po chwili słyszę jego głos. Jest zły.
- Dzwonię nie w porę?
- Właśnie chciałem usiąść w fotelu i zrelaksować się. Ale skoro
dzwonisz, to wiem, że nie z pierdołą. Mów co było dalej.
- Na czym stanęło? – głupie pytanie. Jasne, że wiem.
- Zniknąłeś z jakąś panienką w sypialni…
Po seksie postanowiłem jak najszybciej zejść
do gości. Nie trwało to długo, nawet nie ściągnąłem z siebie koszulki. Ubrałem
bokserki i spodnie i zszedłem na dół. Kenny i Tom wesoło wirowali w tańcu,
totalnie pijani, Johanna nie było. Tak samo jak Marthe i Andersa.
- Dokąd pojechali? – pytam
Kennego. Chwiał się na nogach i patrzył na mnie wzrokiem rozjechanej żaby.
- Kto kochaniutki? – chciałem
dać mu w mordę.
- Marthe i Anders…
- Wyszli chwilę po tym jak
zniknąłeś. Marthe powiedziała, że jesteś świnią i nie ma ochoty tutaj
przebywać.
- Nie chcę wiedzieć co poczułeś.
- Nie chciej. Ręka do teraz mnie świerzbi.
Wróciłem na górę i wyprosiłem dziewczynę.
Nie miałem ochoty na nią dłużej patrzeć.
- Klasa stary. Powiem Ci, że takiego gentelmana dawno nie spotkałem –
prycha.
- Kurwa, Tom! – krzyczę. Akurat do kontenera wchodzi Johann. Wymijam
go i wychodzę na dwór.
Wszystkich wyprosiłem. A jak już to
zrobiłem, to sięgnąłem po, o dziwo, jeszcze nie rozpoczętą butelkę wódki w
lodówce. I wypiłem. Rano chciałem wyć z bólu. Ogarnąłem się i postanowiłem iść
pobiegać.
Minęło
kilka dni. Zadzwoniłem do niej. Chciałem wiedzieć co się z nią dzieje. Zgodziła
się na spotkanie w jednej z kawiarenek.
- Cześć – wbiegłem do środka.
Jak zwykle byłem spóźniony.
- Cześć – uśmiechnęła się do
mnie sympatycznie. Nie patrzyła na mnie w ten sam sposób co kiedyś. Była…
Wdzięczna?
- Co tam? Nie odzywasz się? – na
te słowa, opluła się kawą.
- Dobrze się czujesz? –
popatrzyła na mnie jak na kosmitę. – W porządku.
- Jak Anders? – nie hamowałem
się. Miałem to w dupie.
- Dobrze. Spotykamy się. Dzisiaj
idziemy do kina – odpowiedziała dumnie.
- A ty za to dostałeś w mordę.
- Zasłużyłem.
- Co było dalej?
- Cudownie! – wcale nie było
cudownie. Żałowałem, że ich ze sobą zapoznałem.
- Jak Twoja towarzyszka? –
zrobiło mi się niedobrze jak wspomniała o tamtej lampucynie.
- Jednorazowa sprawa.
- Jak każda w Twoim życiu.
Wszyscy są dla Ciebie nic nie warci? Czy tylko te kobiety, które zaciągasz do
łóżka? – wróciła ta okropna Marthe.
- A co? Jesteś zazdrosna?
- Chciałbyś – prychnęła i
zaczęła się śmiać. Prosto w twarz. Zagotowałem się.
- Skończmy ten temat. Chodźmy na
spacer.
- A to ciekawe... – Tom najwyraźniej zaintrygował się tą zmianą
decyzji.
- Chciałem się pokazać z lepszej strony.
- Z jeszcze lepszej niż dotychczas? – bezczelnie się ze mnie chichra.
- Po co?
- Bo chcę żebyś traktowała mnie
poważnie.
- Nie chcę.
- Chcesz. Inaczej nie wyszłabyś
tak wcześnie z imprezy.
- Miałam przymknąć oko na to, że
zamiast zająć się gośćmi, to poszedłeś posuwać jakąś pannę do sypialni? - powiedziała to tak głośno, że słyszeli to
wszyscy goście kawiarni.
- Żałuję braku widoku ich min.
- Zostałem potępiony…
Zapłaciłem
i wyciągnąłem ją siłą na zewnątrz. Wyrywała się, ale po chwili ustąpiła i
poszła ze mną. Udaliśmy się do portu. Usiedliśmy na tej samej ławce i
obserwowaliśmy zachodzące słońce.
- Nie rozumiem dlaczego się mnie
tak uczepiłeś… - westchnęła.
- Chciałem jakoś Ci wynagrodzić
to wszystko, ale poczułem, że chciałbym kontynuować tą znajomość.
- Mówisz poważnie, czy to
kolejny żart? A może zaraz zaczniesz się śmiać z mojej naiwności?
- Marthe, kuźwa, daj żyć…
- Okej. Zaufam. Ale masz jedną
szansę.
- Dzięki – uśmiechnąłem się do
niej.
- Pocałowałeś ją?
- Oszalałeś? – prychnąłem.
- Pytam, bo czasem robisz dziwne rzeczy. Impulsywnie.
- Nie. Pozwoliłem jej mówić o Andersie i tyle. Odwiozłem ją do domu i
wróciłem do mieszkania.
- Uspokoiłeś się?
- Nie. Nigdy się nie uspokoję.
- Dokończ i idź na górę.
Pewnego
wieczoru poszedłem na imprezę do klubu z jakąś laską. Wyrwałem na tym cholernym
portalu randkowym. Marthe do mnie zadzwoniła w połowie rozkręcania się. Zbyłem
ją i wróciłem do zabawy. A potem dokonałem rzeczy niemożliwej…
- Czego?
- Nazwałem ją Marthe.
- Raz się zdarza.
- 4 razy… I w nagrodę dostałem w mordę.
~
Marthe:
Nie patrzę na
kieliszek. Nie patrzę na butelkę. Nie powinnam w ogóle o tym myśleć. Jest mi
ciężko, ale inaczej z tego nie wyjdę.
- Marthe? – Stina woła mnie do siebie.
- Coś się stało?
- Tom jest ostatnio jakiś dziwny…
- Też to zauważyłam. Jakby odpływał.
- Pogadasz z nim? Martwimy się – patrzę na nią zaskoczona. – No ja i
Ester.
- Pogadam.
Chwilę później
wchodzę do jego gabinetu i siadam na sofie.
- Co tam? – pyta radośnie.
- Wszystko dobrze? – zachowuje się, jakby był naćpany.
- Tak, dlaczego nie?
- Powiedz mi do cholery, co się dzieje?
- Nic. Nic się nie dzieje Marthe. Odzyskałem trochę życia i już coś
się dzieje?
- W sumie to i tak nie moja sprawa…
- Siadaj i opowiadaj. Stanęło na rozmowie w porcie.
- Nie. Stanęło na wyjściu z imprezy.
- No tak… - bije się w czoło. Patrzę na niego skołowana.
- Na pewno wszystko ok?
- Tak. Opowiadaj… - spochmurniał momentalnie. Coś tu nie gra…
Wyszłam z imprezy zaraz po tym jak zniknął
Tande. Nie chciałam myśleć o tym, że poszedł gździć się z jakąś panną zamiast zająć
gośćmi. Wręcz chciałam go udusić. Poprosiłam Andersa, by mnie odwiózł.
Porozmawialiśmy
chwilę na moim podjeździe i poszłam do domu. Lubiłam go. Był taki sympatyczny.
I nieśmiały. Rozumiał mnie doskonale. Kilka dni pisaliśmy i mieliśmy się
spotkać wieczorem, tego samego dnia, kiedy zadzwonił do mnie Tande.
Nie
wiedziałem czego on chce. Ale jak się okazało, miał chyba czyste zamiary.
- Chyba?
- Ciężko ocenić. Nie siedziałam w jego głowie.
- Mów dalej…
Pamiętam
jak siedzieliśmy na ławeczce w porcie. Czułam się bezpiecznie. Wiedziałam, że
nic mi się złego z nim już nie stanie. Przynajmniej wtedy.
Kilka
dni później poszliśmy z Andersem do klubu. Ja nie chciałam. Bo się bałam. Nie
lubiłam zatłoczonych pomieszczeń, pełnych szczupłych ładnych ludzi. Anders
powtarzał, że się nie doceniam, ale nie wierzyłam mu. Tande też tak bredził,
ale jemu w nic nie wierzyłam.
- Chodź potańczyć! – Anders
odstawił mojego drinka na stolik i chciał mnie zachęcić dzikim pląsem swojego
ciała na parkiet. A ja stałam uparta, jak te widły w gnoju i prosiłam, żeby
nie. Ale wiedziałam nie dam rady. Dopiłam na raz drinka i pozwoliłam mu dać się
ponieść.
Pląsaliśmy
chwilę dłuższą zanim się ogarnęłam, ale kiedy już przestałam wszystko
analizować, to poczułam się wolna. Było mi tak wesoło i przyjemnie.
- Dziękuję – wyszeptałam mu
prosto do ucha.
- Nie ma za co – spojrzał mi w
oczy i przysunął się maksymalnie blisko. Chwilę później poczułam jego usta na
moich. Gdzieś w środku zamarłam. Ale poddałam się temu.
- Kochałaś go? – nie umiem odpowiedzieć.
- Nie wiem.
- Nie wiesz? A co czułaś przy nim?
- Bezpieczeństwo.
- Ale potrafiłabyś mu się oddać?
- Nie.
- Czyli go nie kochałaś – jak on łatwo wystawia osądy.
- Gówno wiesz.
- Nie kochałaś go. Czemu to ukrywasz?
- Kochałam. Ale na swój sposób.
- Jak przyjaciela.
- Tak. Więc nie mów, że go nie kochałam! – zaczynam się trząść. Emocje
ulatują ze mnie w momencie.
- Marthe, spokojnie – siada obok i przytula. Nie denerwuj się.
- Chcę mówić dalej – proszę. Kiwa głową i słucha.
Odwiózł
mnie, a ja od razu postanowiłam zadzwonić do Tande.
- Pocałował mnie! – pisnęłam do
słuchawki. – Miałam gdzieś, że w tle leciała głośna muzyka.
- Brawo. Chcesz medal? –
prychnął.
- Piłeś? – spytałam. Trochę
bełkotał.
- Tak. Nie jestem sam. Daj mi
spokój. Super, że Ci się udała randka, ale niektórzy też chcą skorzystać ze
swojej.
- W porządku gwiazdo. Już Ci nie
przeszkadzam w wyrywaniu kolejnej panienki – rozłączyłam się szybko i rzuciłam
telefonem w łóżko. Słyszałam, że chwilę później dzwonił. Spojrzałam na
wyświetlacz, ale nie chciałam rozmawiać z Andersem. Udałam, że śpię. W końcu i
tak zasnęłam z tego płaczu.
- Płaczu?
- Tak. Płakałam przez Tande. Płakałam, bo znowu się zachowywał jakbym
była przybłędą. Powiedziałam sobie wtedy, że pośpieszyłam się. Że za szybko
zaufałam…
- Nie wyobrażaj sobie nie wiadomo czego zbyt wcześnie. Czasem warto
poczekać odrobinę, by się przekonać jakie ma się szczęście.
- Co ty bredzisz? Jakie szczęście?
- Opowiesz dalej, to zobaczysz sama… Coś na pewno się udało.
Następnego
dnia spektakularnie uwaliłam kolokwium. Zapomniałam o nim i nie mogłam się
skupić. Było mi wstyd. Zdruzgotana wyszłam z budynku i zobaczyłam opartego o
samochód Daniela. Wywróciłam oczami i poszłam w stronę przystanku.
- Poczekaj, Marthe – chwycił
mnie za ramię i obrócił przodem do siebie.
- Nie powinieneś jeździć po
imprezie – prychnęłam.
- Nie piłem.
- Akurat. Bełkotałeś jak
porządnie najebany – wyrwałam się i poszłam dalej.
- Nie zachowujmy się tak.
- Sam zaczynasz. Daj mi spokój.
Jesteś świnią i świnią pozostaniesz.
- Dobra. A ty jesteś pieprzoną
niewdzięcznicą. Człowiek coś robi dla Ciebie, ale Ty masz to w dupie. Bo wolisz
się użalać nad sobą. Owszem, zjebałem wczoraj. Ale czego oczekujesz? Że będę
skakał z radości na wieść o tym, że Anders Cię dotknął? Albo zaczniesz mi
opowiadać, że ze sobą sypiacie?
- W przeciwieństwie do Ciebie,
ja nie pieprzę się na prawo i lewo. Zostaw mnie w spokoju – krzyknęłam i
pchnęłam go lekko od siebie. Potem uciekłam…
*****
Cześć :D
Wracam. Cieszycie się?
Najgorszy miesiąc jaki dotąd miałam. Ale chyba już wszystko co najgorsze za mną :D
Odpoczynek. Chyba dawno nie był tak zasłużony :D
Mam nadzieję, że Wam się spodoba ;D
I bądźcie cierpliwe. Zabieram się do nadrabiania :D
Buziaki :*
Hej Kochana! :*
OdpowiedzUsuńBardzo się cieszę, że do nas wróciłaś! :D I cieszę się, że choć u Ciebie nie mam zaległości. ^^ Co do najgorszego miesiąca to masz rację... Już wyczekuję tych wakacji! :D
Muszę przyznać, że rozdział bardzo mi się podoba! Jest doskonały i warto było na niego czekać! ♥
Powyższe cudeńko jest bardzo emocjonujące. Zarówno dla Marthe, Daniela jak i dla mnie. :)
Patrząc na te wszystkie wspomnienia dostrzegam, że ta dwójka czuła do siebie coś więcej, ale chcąc stłamsić te uczucia wzajemnie się ranili. Tzn. wydaje mi się, że większe rany zadawał Daniel. On ewidentnie dokonywał swoich podbojów "miłosnych" na oczch Marthe. Jak mógł oczekiwać, że dziewczyna będzie na to patrzyć i nie będzie chciała ułożyć sobie życia? Marthe raniła Daniela nieświadomie. Patrząc na te jego przygody zrozumiała, że dla niego nic ani nikt się nie liczy, zatem chciała zaznać szczęścia w ramionach Andersa. Wydaje mi się to normalną rzeczą. No i przyszedł czas, gdy Daniel przyznał się, że czuje coś więcej. I myślę, że po sytuacji, jaka miała miejsce na końcu tego rozdziału, Marthe zrozumiała, że nie jest bojętna chłopakowi... A może puściła to wszystko mimo uszu i nie zastanawiała się nad tym nigdy więcej? Tego dowiemy się w kolejnych rozdziałach. ^^
Z niecierpliwością czekam na kolejny! ♥
Buźka ;*
Jestem :)
OdpowiedzUsuńOkropnie cieszę się, że wróciłaś! Brakowało mi tej dwójki.. a właściwie trójki, czwórki? Okej, sama nie wiem :D
Co do tego, że Danile i Marthe się ranili nie ma wątpliwości. Ale kurczę.. jeśli on coś do niej czuł to czemu jakoś tego wcześniej nie pokazał?
Przepraszam za krótki komentarz, ale przecież lepszy krótki, jak żaden, czyż nie? ;)
Czekam na kolejny, pozdrawiam ;*
Jestem :)
OdpowiedzUsuńNawet nie wiesz Kochana, jak cieszę się, że wróciłaś!
Brakowało mi perypetii Daniela i Marthe :)
Dalej twierdzę, że zachowują się kompletnie jak dzieci.
Chcą być blisko siebie, a dochodzi do tego, iż kompletnie rozchodzą się na różne strony.
Tak jakby chcieli, a coś ich blokuje.
Nie rozumiem dlaczego chłopak, kiedy tylko zaczął coś do niej czuć, nie pogadał z nią o tym.
Może ona też zachowałaby się inaczej i skończyła z Andersem.
Cholernie skomplikowane te relacje...
Tom ma naprawdę ogromną cierpliwość :)
Czekam na kolejny!
Buziaki ;***
Jestem! Ja się cieszę, że wróciłaś! :D Jakoś brakowało mi tej historii. Pusto tutaj było, wiesz?
OdpowiedzUsuńKurczę, widać, że oboje czuli do siebie też więcej, ale też oboje cholernie się przez te tłamszone uczucia ranili. Szkoda... Sama w sumie nie wiem, co o nich myśleć, bo ich zachowanie wydaje mi się teraz nieco dziecinne. Jestem ciekawa, jak to dalej między nimi rozwiążesz. Bo ich relacja, powiedzmy sobie szczerze, do najprostszych i najbardziej jednoznacznych nie należy :)
Weny!
Buziaki :**
Witaj! ;*
OdpowiedzUsuńCieszę się, że jesteś! ;** Tęskniłam już! ;* ;c
Rozdział - genialny! <3 Co do tego się nie zmieniłaś. <3
Oj... Nie mam sił do tych naszych bohaterów. Jak dzieci we mgle. Dosłownie. Kochana!zrób coś, żeby tak się przestali szukać, błądzić, a żeby wszystko było cacy, co? ;**
aw, no nareszcie wróciłaś <3
OdpowiedzUsuńszczerze to miałam mega bekę, jak czytałam myśli Daniela, ale "Jestem nienachlanym żulem" zdecydowanie wygrało! <3
jeny, nadal mi szkoda Marthe, a Daniela w ogóle nie rozumiem. naprawdę, eh :(
czekam na kolejny, buziaki :*
Witaj Kochana.
OdpowiedzUsuńOgromnie się cieszę, że wróciłaś.
Relacja między Tande, a Marthe jest tak popieprzona jak oni sami. Czują coś do siebie ale się odpychają na wzajem.
Nie sądzę aby relacja Andersa i Marthe zaszła gdzieś dalej. Ona traktuje go jak przyjaciela.
Tande to kompletny idiota. Co impreza to inna panienka.
Jestem ciekawa czy ostatnia rozmowa między nimi coś zmieni.
Czekam na kolejny.
Buziaki ;*
Jestem z małym opóźnieniem:)
OdpowiedzUsuńDaniel mnie juz wkurza z tymi panienkami. Jednorazowych przygód mu sie zachciało. Marthe i Anders... Nie sadze, ze wyszło z tego cos więcej.
Pozdrawiam :*
Jestem!
OdpowiedzUsuńWybacz mi to ostre spóźnienie, byłam na nocce i jakoś właśnie wstałam o.O
Ten rozdział był świetny! Ja też chciałabym pisać tak długie i porządne rozdziały, gdzie tyle się dzieje,że nie można oderwać wzroku od tekstu <3
Co ten Tande odpiernicza.. :D Widać, że zaczyna mu oraz bardziej Marthe zachodzić za skórę... Matko aż mnie zżera żeby się dowiedzieć co on nabroił w przyszłości/przeszłości (zależy od której perspektywy czasowej patrzeć :D) Świetnie budujesz napięcie i czekam na jakieś Bum! :D
Haha Tom zaczyna się gubić w tych rozmowach... tylko czekać na wielki przypał... Ja już dawno dostałabym na jego miejscu pierdolca z tą dwójką... :D :D
Cieszę się, że ciężki miesiąc już za Tobą :3 Miło jest mieć świadomość, że już z górki, prawda? :D
Miłych wakacji życzę i do rychłego ;****
Witaj kochana;*
OdpowiedzUsuńCo tu dużo mówić - rozdział genialny!
Mało brakowało, a Tom powiedziałby o jedno słowo za dużo i wszystko się wydało. Jestem ciekawa czy Marthe i Anders skrywali większe relacje, choć nie sądzę...
Czekam na kolejny.
Buziak;*
Hej ;*
OdpowiedzUsuńOczywiście, że się cieszę, że wróciłaś! Jakoś tam dziwnie było bez Marthe i Daniela (i całej reszty :)).
Zastanawia mnie to czy Tom kiedyś coś wypapla, bo przecież już był tego blisko.
Nie ogarniam Daniela, serio. Staram się, ale naprawdę nie rozumiem go... Za to Marthe jest mi szkoda. Zasługuje na szczęście.
Czekam na kolejny, ściskam ;*