29 cze 2016

7. Kiedy facet mówi nie, to znaczy nie. Tylko w kobiecej wersji słownika nie, znaczy też tak

Marthe:

                Wczorajsza rozmowa z Tomem wcale mi nie pomogła. Czułam się jeszcze gorzej. Wręcz okropnie. Nie chciałam wstać z łóżka i wyjść. Musiałam w końcu iść do tej cholernej pracy, zanim mnie z niej wywalą i będę musiała wrócić do mamy z podkulonym ogonem.
                Obracam się na drugi bok i patrzę na pochmurne Oslo. Gdybym mogła, to nigdy bym stąd nie wyszła. Nie chcę…

                Zaufałam mu. Zaufałam jak głupia. Polubiłam i zaufałam. A on po prostu chciał znaleźć mi chłopaka. Nic więcej. To mnie bolało. Że nie chciał mnie bardziej. Chciałam więcej. Przyznaj to. Przyznaj, że chciałaś, żeby to było coś więcej…

                Słyszę swój cholerny telefon. Mama?
- Tak? – odbieram zaskoczona.
- Wpadniesz do nas na obiad?
- Stało się coś czy tak po prostu?
- Po prostu. Dawno się nie widzieliśmy.
- 18?
- Pasuje idealnie – rozłączam się. Coś dziwnego. Ale i chce tam iść. Stęskniłam się za ich zrzędzeniem.                Godzinę później wychodzę do pracy. Przemierzam ulice Oslo taksówką. Nie będę musiała wracać po pracy do mieszkania. Pojadę prosto do domu.
                Około 17 kończę ostatnie tłumaczenie i chowam do odpowiedniej teczki. Zamykam gabinet, żegnam się z Laurą, sekretarką i wychodzę. Wpadam jeszcze na pomysł, żeby kupić coś do obiadu. Wiem, że wino to nie jest odpowiedni podarunek, ale ja nie muszę pić.
                Przed 18 zjawiam się pod tak dobrze znanym adresem. Drzwi otwiera mi mój kochany, już szczupły braciszek.
- Marthe – patrzy na mnie pustym wzrokiem. Nasze relacje nie uległy zmianie. Nadal jest chłodno.
- Cześć – wchodzę do środka. Wita mnie zapach pieczonego kurczaka.
- Marthe, to Ty? – słyszę radosny głos taty.
- Tak – zastanawiam się o co chodzi.
- Wejdź. Zaraz jemy – weszłam do kuchni i zobaczyłam najlepszą zastawę jaką mieliśmy w domu.
- Ktoś umarł? – rzucam.
- Nie. Chcieliśmy się spotkać. Rzadko u nas bywasz…
- Wystarczyłby jakiś marny ryż z warzywami i Wasze towarzystwo.
- Myj ręce i siadaj do stołu – za tym szerokim uśmiechem dalej czai się matka tyran. Ale chcę być posłuszna. No inaczej nie umiem.
                Siedzimy w ciszy już kilka minut i kończymy tego cholernego, wysuszonego kurczaka. Czuję się coraz gorzej tutaj. Chcę już iść.
- Co u Ciebie? – mama nie wytrzymuje.
- Nic specjalnego. Praca i dom.
- Masz już kogoś? – uśmiecham się krzywo.
- Nie – im dłużej zachowam spokój, tym bardziej ją rozjuszę.
- Kiedy poszukasz? Anders był dla Ciebie idealny, ale Ty z jakiś względów go odrzuciłaś.
- Jeśli tylko po to mnie zaprosiłaś to wybacz, ale przykro mi. Jestem sama i do Andersa nie wrócę. Ale jeśli koniecznie musisz podać koleżaneczkom powód, dla którego nie mam męża, to powiedz, że spełniam się zawodowo. Coś jeszcze? – wstaję gwałtownie. – Wracam do mieszkania. Tam mnie przynajmniej nikt nie rozstrzeliwuje pytaniami. Dobranoc – dodaję i szybko wychodzę na zewnątrz.
                Czekam na taksówkę i nie zważam na coraz mocniej padający deszcz od kilku minut. Moknę i spłukuję z siebie to cholerne uczucie. Wiem, że dobrze zrobiłam. Przestaną mnie mieć za nic. W domu od razu kładę się spać. Chcę już mieć ten dzień za sobą.
                Rankiem szykuję się do pracy i ponownie mierzę się z chorą rzeczywistością. Po pracy jadę prosto do Toma. Wizyty co dwa dni są dla mnie wybawieniem. Niezbyt często, żeby się nie znudzić, ale też wystarczająco często, żeby nie móc się doczekać. Stina chyba mnie polubiła. Z resztą, zostawiam tutaj trochę wypłaty, przez co i ona pewnie zarabia.
- Wejdź – Tom otwiera mi drzwi i wskazuje sofę. – Wody?
- Byłam wczoraj u rodziców…
- Oj, to powinienem zaproponować wódkę.
- Mama była miła. Przez 20 minut. Dopóki nie zaczęła wypytywać o faceta.
- I?
- Powiedziałam, że jestem sama. Liczy się praca i jeśli chce się pochwalić koleżankom, to jedynie moim stanowiskiem.
- Bez urazy, ale nienawidzę Twojej matki.
- Nic się nie zmieniła. Najchętniej by mnie zamknęła w domu i zrobiła z siebie służącą. Dobrze, że się wyprowadziłam.
- Wracamy do tematu?
- Tak.

                Wróciłam zapłakana do domu. Kiedy się uspokoiłam, zadzwoniłam po Andersa. Przyjechał prawie zaraz. Otworzyłam mu drzwi już w lepszym stanie i zaprosiłam do siebie. Poszłam po herbatę i ciastka, a w kuchni Matti oglądał co robię.
- Kto to?
- Mój chłopak – burknęłam. Chciałam zatkać im japy.
                Po chwili wróciłam na górę. Anders oglądał moje książki.
- Wszystko przeczytałaś? – spytał z podziwem.
- Tak. Każdą jedną… - poczułam się głupio.
- Nie wiem czemu się tego wstydzisz…
- Bo pewne masz mnie za dziwoląga.
- Nie.
- Na pewno?
- Kiedy facet mówi nie, to znaczy nie. Tylko w kobiecej wersji słownika nie, znaczy też tak – uśmiechnął się szeroko.
- Siadaj – poprosiłam, by usiadł na sofie.
- Dlaczego zadzwoniłaś?
- Musiałam mieć powód?
- Nie, bardzo mi miło było – uśmiechnął się do mnie charakterystycznie.
- Cieszę się. Ale jest taka sprawa, że nie będziemy tutaj sami. Mój brat i mama będą podsłuchiwać pod drzwiami co robimy.
- Po co?
- Poznaj moją rodzinkę. Mają w dupie, że mam prywatność i swoje sprawy…
- Marthe… Wszystko w porządku? – Rozkleiłam się. Wtuliłam się w niego zabeczana. Potem opowiedziałam mu z grubsza przez co przechodziłam. Czułam, że mam w nim wsparcie.
                Około 23 zaczął się zbierać. Cały wieczór, pomijając płacz, spędziliśmy na rozmowach i opowiadaniu o swoich zainteresowaniach. Zeszliśmy na dół i już Anders miał wychodzić, gdy w kuchni pojawiła się mama. Widziałam ją, chociaż nic nie powiedziała. Stała i obserwowała nas.
- Jesteśmy pod obstrzałem – przytuliłam Andersa i szepnęłam mu do ucha.
- Serio?
- Mhm. Mama – dodałam i odsunęłam się.
- No to sobie popatrzy – powiedział, po czym namiętnie wpił się w moje usta.

­- Osz kurwa!  - Tom się zdziwił.
- No właśnie. Mnie samą zatkało. Już byłam zesrana co się wydarzy, kiedy wyjdzie.
- Co było dalej?

- Dobranoc mała – powiedział z uroczym uśmiechem i wyszedł. Wzięłam głęboki oddech. Poczułam się dziwnie. To nie był pocałunek, dla którego oddałabym życie, ale podobało mi się.
- Jednak potrafisz znaleźć jakiegoś chłopca – usłyszałam ten przeszywający głos. – Jednak zanim do czegoś dojdzie, powinnaś go nam przedstawić. Czy się nadaje…
- Moja sprawa. Coś jeszcze? Jestem zmęczona.
- Nie. Idź odpoczywaj. Zwłaszcza po takich harcach – puściłam tą uwagę w niepamięć.

­- Twoja matka to największe dziwadło na świecie. Zamiast się cieszyć…
- Mnie to mówisz? Wróciłam do pokoju i poszłam beczeć dalej…

~

Daniel:

                Siedzę w samochodzie i czekam, aż Marthe wyjdzie od Toma. Patrzę na jej citroena i zastanawiam się czy nie podejść, albo zostawić jakiejś zaszyfrowanej wiadomości. Chciałbym. Ale nie zrobię tego. Dla jej dobra.
                Po kilku minutach opuściła budynek. Widzę jak kroczy zamyślona w to samo miejsce co zawsze. Otwiera samochód i wsiada. Chwilę trwa zanim odjedzie. Zawsze robi to samo. Próbuje zapomnieć o tym wszystkim co opowiedziała Tomowi.
                Odpala stacyjkę i jedzie. Szybko i gwałtownie zrywa się z miejsca. Nie chce tu być. Nie chce myśleć o mnie. O tym wszystkim. Czekam chwilę i idę na górę.
- Co tam? – Tom wita mnie lekkim uśmiechem w gabinecie.
- Co u niej?
- Coś dziwnego skoro myślisz o kimś poza sobą…
- Zabawne – rzucam się na sofę, na której pewnie przed chwilą siedziała. Jest jeszcze lekko ciepła.
- Była wczoraj u rodziców.
- Jej matka znowu coś wymyśliła?
- Czepia się, że jest sama. I czemu nie ma z nią Andersa.
- To ostatnie mogłeś mi oszczędzić…
- Nienawidziłeś go, bo ją kochał?
 Nie nienawidziłem. Ja po prostu nie mogłem znieść myśli, że on ją miał…

                Podczas przygotowań do nowego sezonu spotkaliśmy się w Oslo na czymś w rodzaju konferencji. Ja przygaszony, sponiewierany myślami o Marthe, a on zadowolony, zakochany, szczęśliwy. Pamiętam jak dziś jak podszedł do mnie i poklepał po plecach, o mało nie odbijając mi nerek.
- Stary, do końca życia będę Ci wdzięczny!
- Kiedy ślub? – prychnąłem od niechcenia.
- Jak tak dalej pójdzie, to szybciej niż myślisz! – wyszczerzył się. A mnie serce zakuło tak mocno, jakby mi ktoś zabił wszystkie kociaki. Na moich oczach.
- Cieszę się – odpowiedziałem niemrawo. Ale telefon, który trzymałem w dłoni, przeżywał katusze. Prawie go zgniotłem. Anders został zawołany przez trenera, a ja mogłem wrócić do użalania się nad sobą. Wtedy myślałem, że zwyczajnie zabrano mi zabawkę, którą lubiłem, ale po jakimś czasie dotarło, że to…

- Ktoś dla Ciebie bardzo ważny. Żeby nie powiedzieć najważniejszy! – zawył wesoło Tom.
- Wiesz co? Ty jak coś palniesz…
- Powiedz, że nie. No okłam mnie i siebie.
- Była ważna.
- Jest ważna.
- Nie. Już nie.
- To czemu sterczysz jak gnojek i czekasz, aż odjedzie, zamiast po prostu tu przyjść? – nie odpowiadam.

                Chciałem do niej zadzwonić. Przeprosić. Ale nic nie będzie w stanie zmienić tego co się stało. Ona nigdy nie wybaczyła mi do końca tego wszystkiego.
                Na sesji starałem się jak mogłem, ale i tak wyglądałem jak miliard nieszczęść w jednym. Jeszcze ustawili mnie obok Fannisa. On wesoło mnie przytulał i poklepywał, a ja chciałem mu wykręcić tą kościstą łapę. I nawrzeszczeć, żeby dał mi spokój.
- Coś taki nie w sosie? Nie zaliczyłeś? – podśmiewywał się Johann.
- Zaliczyłem. Aż za dużo – odparłem.
- Chyba nie chodzi o nas? Znaczy o mnie i Marthe? – dodał swoje Anders.
- Jakie nas? Czy Ty siebie słyszysz? Ile ją znasz? Dwa tygodnie? – spojrzałem na niego z pogardą.
- A Ty co? Najpierw się z niej naśmiewasz pół życia, postanawiasz zrobić z niej idiotkę na randkach, a jak już znajduje tego właściwego, to się robisz zazdrosny. Pierdolony pies ogrodnika!
- Spieprzaj! Nikt Cię nie prosił o wykład.
- Może jeszcze mi powiesz, że mam się od niej odczepić.
- Nic takiego nie miałem na myśli. Powodzenia. Nie wiem czy ktokolwiek oprócz Ciebie z nią wytrzyma.
- Gdybyś ją poznał, tak naprawdę, to byś wiedział jaka to wartościowa dziewczyna. Idź lepiej na miasto. Znajdź jakąś chętną i zabaw się. To umiesz najlepiej! – miałem dość. Wziąłem swoje rzeczy i po prostu wyszedłem. Nie obchodziło mnie co będzie potem.

- A co było potem?
- Kenny zadzwonił do mnie wieczorem. Powiedział, że nie wie o co chodzi, ale nie jest po niczyjej stronie. Rozumie nas obu i reszta chłopaków tak samo.
- To chyba dobrze.
- Nie. Cała kadra była poróżniona przez nas. Nie było takiej atmosfery jak kiedyś.
- Kto pierwszy przeprosił?
- Ja. Bo to była moja wina.
- Kiedy?
- Oj, trochę później…

                Wieczorem leżałem w łóżku i myślałem o tym. O niej. O nim. O nich. Dlaczego jego aż tak wzięło. Analizowałem wszystko co o niej wiedziałem.

- Wtedy nie miałem pojęcia o rodzinie i jej sytuacji.
- Jaka dla Ciebie była?

                Samotna. Zagubiona. Nieśmiała. Coś chowała. Głęboko. Nikt nie mógł tam wejść. Chyba Anders był pierwszy. I dlatego chyba tak mnie to bolało. Bo ja ją znałem tyle czasu. Pomogłem jej z tym, ale ona i tak wolała powiedzieć wszystko jemu.
                Wiem, że mi nie ufała. Nie dziwiłem się. Sam bym sobie nie ufał. Ale nadal nie rozumiałem. Zwykle to ja rzucałem urok. Do mnie lgnęły wszystkie. No prawie. Ona  była wyjątkiem. Ale co mogłem więcej zrobić? Nic.

- Potem zasnąłem. Następnego dnia pojechałem na siłownię i wieczorem postanowiłem odwiedzić rodziców.
- Co u nich?
- Luz. Dobrze się mają.

Mama mi wtedy trochę poukładała w głowie. Powiedziała, że powinienem się uspokoić, przemyśleć to i zrozumieć, że pomogłem tej dziewczynie i nie powinienem się wtrącać. Jeśli tak bardzo chcę pomagać, to powinienem znaleźć inne samotne kobiety i działać podobnie.

- Matka Ci to zaproponowała? – Tom wybucha śmiechem.
- Teraz to też mnie śmieszy.
- Co odpowiedziałeś?

- Oszalałaś?
- Nie. Dlaczego? Przecież dobrze Ci idzie.
- To była jednoradowa akcja.
- Na emeryturze pewnie i tak do tego wrócisz – poczochrała mi włosy i wyszła.

                Zostałem w sypialni sam. Coś mnie tknęło i wszedłem na ten cholerny profil. Chciałem poszukać czegoś dla siebie.

*****

Cześć :D
Dziękuję za tak liczne pojawienie się pod ostatnim rozdziałem :D 
Cieszę się, że nie wyszło najgorzej :P
Nie zabijajcie Tande. Oni są naprawdę pogubieni :D
Za tydzień zjawię się z pewną niespodzianką, więc wypatrujcie informacji przy najbliższym weekendzie :D 
Mam nadzieję, że Wam się spodoba i że komukolwiek przypadnie do gustu :D
Jutro mecz, a ja już kompletnie jestem poniesiona emocjami :D
To do następnego :D
Mam nadzieję, że u Was wszystko nadrobiłam :D

Buziaki :*

14 komentarzy:

  1. Anonimowy10:02 PM

    dawno mnie tu noe było.. ale nadrabiam :)
    tak odbiegając od opowiadania, to wręcz kocham Twój opis, wiesz ten o sobie ;) marzę <3 kibicuję <3 lubię zawsze to czytać ;) takie przyjemne uczucie jest w sercu ;) wiem głupia jestem, ale lubię takie szczególiki ;)
    no a teraz sedno sprawy :P oj pogmatwałaś im życie, pogmatwałaś kochana :P jeju, Ty tak piszesz jakbyś ich znała osobiście, SERIO tak sobie wyobrażam i Tandego, takiego trochę chorego psychicznie wariata xD ale jednak pogubionego, i Fannisa jako szczerego chłopaka, przyjaciela.. mimo, że wierzę w dobre intencje Daniela, wiem, że się zmienił, przemyślał, zrozumiał co nieco.. to i tak kibicuję ((o jejku, moje ulubione ostatnio słowo - kibicować <3) xD zaczynam wtrącać jak Tom xD) no to kibicuję Marthe i Fannemelowi, weź ich połącz, zmień swój scenariusz, bo wiem że zrobisz tak, że każdy jest samotny i nieszczęśliwy... wiem to! :P chcę Marthe i Fannisa razem! xD koniec wywodu xD a pisałam już że świetnie napisane? xD
    miliard :*
    M.

    OdpowiedzUsuń
  2. Anonimowy12:53 PM

    twoje opowiadanie czyta się poprostu cudownie. uwielbiam twój styl pisania. czekam na kolejne rozdziały ;)

    OdpowiedzUsuń
  3. Jestem :)
    Ja tak naprawdę szybciutko to skomentuje, bo jednym okiem czytam, a drugim patrzę na mecz (nie lubię piłki, ale no.. nic innego u mnie w domu nie ma xd)
    Czemu to wszystko musi być tak skomplikowane? Z niecierpliwością czekam na tą niespodziankę, bo może po niej się coś ruszy ;)
    Czekam na kolejny :))
    Buziaki :**

    OdpowiedzUsuń
  4. Jestem, jestem!
    Rozdział jest jak zwykle świetny, dobra robota kochana ^^
    Nie miałabym absolutnie żadnych zastrzeżeń, gdyby nie fakt, że komplikujesz swoim bohaterom życie najbardziej, jak się tylko da. Serca nie masz czy co? To się staje jeszcze bardziej zagmatwane niż na samym początku... Niespodzianka powiadasz. No, jestem ciekawa, co to takiego, bo pewnie szykujesz dla nas małe zaskoczenie :D
    Czekam i zapraszam do siebie!
    Buziaki :**
    PS. Co do meczu, emocje są, ale niezbyt dobre... strasznie mi szkoda chłopaków, bo zasłużyli na ten półfinał, ale tym razem szczęście nie było po naszej stronie. Choć i tak, trzeba im oddać to, że walczyli. I wywalczyli dla nas, kibiców, piękną historię.

    OdpowiedzUsuń
  5. Jestem kochana;*
    Dlaczego to wszystko jest takie skomplikowane? W sumie to dobrze, ponieważ zawsze jest ciekawie i za każdym razem zastanawiam się co dla nas tym razem przygotowałaś.
    Niespodzianka? Jestem mega ciekawa co to będzie;)
    Czekam na kolejny,
    Buziak;*

    OdpowiedzUsuń
  6. Cześć! :D
    Kochana, znowu nam tutaj czarujesz swoim talentem! ^^
    Rozdział fenomenalny! ♥
    Matka Marthe niesamowicie mnie irytuje... Kiedy dziewczyna zaczęła spotykać się z Andersem jej matka nie była do niego przekonana (w każdym razie na początku), a teraz kiedy z nim nie jest ma pretensje do córki, że jest sama? I tak źle i tak nie dobrze... -.- Irytuje mnie to, że ta kobieta tak bardzo ingeruje w życie córki. Co ją to obchodzi? Marthe będzie miała męża wtedy, kiedy znajdzie odpowiedniego kandydata i kiedy będzie na 100% pewna, że to ten jedyny... -.-
    Ugh, ta baba powinna udać się do dobrego psychiatry, bo psycholog to na pewno by jej nie pomógł. :x
    Co do Daniela... Dla mnie jest on osobą, której nie idzie jednoznacznie ocenić czy opisać. Bo ma kilka swoich twarzy. Wpływają na to choćby te stare dzieje. Muszę przyznać jednak, że lubię, kiedy Daniel spotyka się z Marthe... Nawet przez przypadek. Wydaje mi się wtedy taki inny. Terapie z Tomem to potwierdzają. Tande uważa, że dziewczyna nie jest już dla niego ważna, ale ja tak jak i Tom widzę coś innego...
    Ach, niech on się weźmie za tę dziewczynę, no! Póki nie jest za późno.
    Masz rację, Kochana. Oni są strasznie zagubieni. Mam nadzieję, że Tom szybko pomoże im odnaleźć odpowiednie drogi. :)
    Z niecierpliwością czekam na kolejny! ♥
    Buźka ;*

    OdpowiedzUsuń
  7. Już jestem. Przepraszam, że tak długo mnie nie było, ale po prostu nie miałam czasu. Na szczęście już wszystko nadrobiłam <3
    Szkoda mi Daniela, ale jednocześnie mam ochotę palnąć go w głowę, żeby się ogarnął. Czuł coś do Marthe kiedyś, a wtedy nie chciał się do tego przyznać i czuje też teraz i nic z tym nie robi. Ja wiem, że on nie chciał i nadal nie chce mieszać w jej życiu, ale to, że tak ją zabolało jego odrzucenie, o czymś świadczy. Jestem ciekawa, co się musiało stać, żeby Daniel uświadomił sobie, jakim był kretynem.
    Z Marthe po tych wszystkich wydarzeniach jest chyba jeszcze gorzej. Nadal jest sama, nadal nie czerpie radości z życia i nadal ma złe relacje z matką. Daniel chciał jej pomóc, a w ostateczności chyba jeszcze bardziej zaszkodził. Zastanawiam się, co Marthe nie pasowało w Andreasie. Przecież on był totalnie w niej zakochany. Przeszło mu po pewnym czasie? A może tu chodziło o pewną wadę, a mianowicie o to, że nie nazywał się Daniel Andre Tande?
    Masz rację, Marthe i Daniel byli i nadal są pogubieni w swoich uczuciach i w swoich relacjach. Nie wiedzą, czego chcą od siebie nawzajem.
    Z rozdziału na rozdział ta historia staje się coraz ciekawsza. Czekam niecierpliwie na kolejny!
    Całuję ;*

    OdpowiedzUsuń
  8. Anonimowy11:25 AM

    Hej:* Powoli nadrabiam olbrzymie zaległości:)
    Aż mnie serce kłuje, jak czytam, że oboje tak bardzo do siebie lgną, a jednak ciągle coś stoi na przeszkodzie - najczęściej ich obawy i lęki... Oboje są lekko zagubieni, ale mam nadzieję, że się w końcu odnajdą i wkroczą na właściwą drogę :) Ohh rozbudziłaś moją ciekawość! Czekam na więcej.
    Buziaki:*
    Verity

    OdpowiedzUsuń
  9. Hej, jestem ;*
    Och, "dzieciaczki" się pogubiły. To co Daniel czuje do Marthe jest piękne, ale to jak on to rozgrywa jest głupie. Głupi ten Tande. Niech zmądrzeje. :D
    Czekam na kolejny, ściskam ;*

    OdpowiedzUsuń
  10. Jestem :)
    Z góry przepraszam za krótki komentarz, ale przez wyjazd nie mam zupełnie czasu.
    Dalej uważam, że Marthe i Daniel zachowują się zupełnie jak dzieci!
    Powinni oboje poważnie zastanowić się nad swoimi uczuciami, a potem muszą się do nich przyznać, a nie wiecznie ukrywać je przd całym światem.
    Matka dziewczyny faktycznie odbiega od ideałów....
    Przecież jej córka nie ma 5 lat...
    Do kolejnego!
    Buziaki ;***

    OdpowiedzUsuń
  11. Hejka, ta wiem, znowu zawaliłma.. miałam być szybciej..Niby wakacje a ja i tak czasu nie mogę znaleźć..
    Rozdział normalnie idealny! Oj Tande, Tande.. kocha dziewczynę ale nie chcę się do tego przyznać, tylko wie że jest dla niego ważna.. W sumie to chociaż coś ;) pomysł mamy Daniela? hahaha wybuchłam śmeichem
    Pozdrawiam :*

    OdpowiedzUsuń
  12. "A mnie serce zakuło tak mocno, jakby mi ktoś zabił wszystkie kociaki. Na moich oczach." Dani, ja mam uroczego kociaka, który mnie lubi, zawsze możesz wpaść i się z nim pobawić, jak twoje by były kaputt XD
    serio, oni oboje są zagubieni i sądzę, że za szybko to się nie zmieni... a Tom jest... jeszcze gorszy d nich, nie wie, co myśleć, widzi to z dwóch różnych perspektyw... ja bym chyba nie wytrzymała XD
    czekam na kolejnY!! :*

    OdpowiedzUsuń
  13. Ta historia to cudo.
    Biedni, nieźle sobie pogmatwali to wszystko. Aż przykro patrzeć.
    Aż ciekawa jestem ich ewentualnej konfrontacji.

    OdpowiedzUsuń
  14. Jestem!
    Przepraszam że tak późno i od razu z góry przepraszam za krótki komentarz. ;c Mam nadzieję, że mi to wybaczysz.
    Rozdział genialny, tak samo jak poprzedni, którego nie byłam w stanie skomentować na czas.
    Z niecierpliwością czekam na kolejne i weny życzę.
    Ściskam. ;*

    OdpowiedzUsuń