26 lip 2016

9. Pamiętaj, że w życiu istnieje coś takiego jak uczucia. I te wredne bestie czasem przejmują nad nami większą kontrolę, niż przypuszczamy

Marthe:

                Tydzień spokoju i oddechu przydał mi się doskonale. Czuję potrzebę spotkania z Tomem i powiedzenia mu co dalej. Chcę mu się wygadać. Chyba to wszystko ma sens. W końcu ktoś mnie słucha. Nie jestem skazana na samą siebie i swój mózg. Wspomnienia przestają boleć, gdy dzielisz je z innymi. Tym bardziej te, o których chcesz zapomnieć.
                Wkładam swoją ulubioną grafitową spódnicę. Idealnie pasuje do białej koszuli, którą wczoraj kupiłam. To ważne spotkanie i ważny klient. Nie mogę zawieźć ani szefa, ani samej siebie. Zwłaszcza, że czuję, że wychodzę na prostą.
                Wkładam swoje najwygodniejsze szpilki, o ile można stwierdzić, że szpilki są wygodne. Brzoskwiniowa szminka ląduje na moich wąskich ustach i wychodzę. Czas zmierzyć się z życiem.
                W pracy jestem praktycznie godzinę przed czasem. Starannie czytam umowę, którą tłumaczyłam i sprawdzam, czy nie ma w niej błędów. Jestem spokojna. Wiem, że będzie dobrze.
- Marthe? – słyszę znajomy głos. Spoglądam na drzwi i widzę Ingrid.
- Cześć. Wszystko w porządku? – podchodzę do niej i mocno przytulam.
- Mogę u Ciebie zostać parę dni? – zamieram.
- Jasne. Ale coś się stało? – pytam.
- Pokłóciłam się z Timem.
- A Twój synek?
- Nie jestem zbyt odpowiedzialna, by zajmować się dzieckiem sama.
- Weź klucze. Przyjadę po południu i pogadamy.
- Ratujesz mi życie – przytula mnie z całej siły.
- Nie rób nic głupiego…
                Mimo sukcesu w pracy, wcale nie jestem szczęśliwa. Mam w głowie smutek i rozgoryczenie na twarzy przyjaciółki. Wiem, że popełniła w życiu błędy, ale Tim nie ma prawa zabierać jej dziecka. Nie jest już modelką. Zmieniła się. Dla niego i ich dziecka. Przytyła, przestała o siebie dbać… Wcale się nie zdziwię, jeśli się dowiem, że ten idiota ma jakąś ździrę na boku.
                Wstępuję do supermarketu i kupuję lasagne na wynos i butelkę wina. Ja dzisiaj nie piję. Podjeżdżam pod blok i wchodzę na swoje poddasze. Słyszę cichą muzykę dobiegającą zza drzwi mojego mieszkania.
- Ingrid? – wołam głośniej.
- Salon – odpowiada. Wchodzę dalej i widzę, że zdążyła się dobrać do moich zapasów. – Przepraszam, ale nie mogłam się powstrzymać.
- Nie szkodzi. Kupiłam drugą – puszczam jej oczko. – Zjesz coś?
- Nie jestem głodna.
- Musisz jeść…
- Kiedyś słyszałam coś innego. A potem przestałam się pilnować…
- O co poszło? – siadam obok niej i przytulam ją.
- Za mało się staram. Widzę tylko dziecko.
- Ale przecież zajmujesz się domem. Co mu nie pasuje?
- Że dla niego za mało się staram. Że mam męża, to już koniec. Chodzę w worach i bez makijażu. Że na bluzkach mam resztki jedzenia Andreasa i mi to nie przeszkadza. Że zapomniałam o podstawowym obowiązku kobiety. O prezentacji.
- Przepraszam za to co powiem, ale on jest skurwysynem. Nigdy go nie lubiłam.
- Wiem. I miałaś rację.
- Musimy odzyskać Andreasa.
- On mi go nie da. Ta jego popieprzona mamuśka zrobiła mu pranie mózgu.
- Jeśli nie da rady po dobroci, to załatwimy to inaczej.
- Jak? Przecież jego wszyscy znają…
- Znajdziemy sposób.
- Zwalam Ci się na głowę, co?
- Daj spokój. Wiesz, że jesteś u mnie mile widziana – uśmiecham się.
- Nawet po tylu latach?
- Nawet – przytulam ją mocno.
- A Ty? Radzisz sobie?
- Jakoś…
- Co z…?
- Zamknięty temat. Zjedzmy coś.
                Wieczorem wybieram numer Toma. Wahałam się chwilę, ale stwierdziłam, że zaraz się uduszę od nadmiaru emocji.
- Słoneczko, co tam?
- Możemy się spotkać?
- Jutro?
- Dziś.
- Jest 21:47… - chyba nie wybrałam najlepszej pory.
- Wybacz, czasem zapominam o tym, że masz rodzinę – zmieszałam się. – Jutro? 9?
- Jak wstanę – chichocze. – 9 u mnie. Zapraszam na śniadanie.
- Nie, to będzie krótka rozmowa…
- Mimo wszystko i tak zapraszam.
- Do zobaczenia. Pozdrów Ester.
- Do jutra.
- Z kim rozmawiałaś? – Ingrid zaskakuje mnie swoją obecnością w kuchni.
- Z przyjacielem. Chce się spotkać rano – nie powiem jej o Tomie. Uznałaby mnie za idiotkę.
- O której?
- 9. Możesz spać spokojnie – mówię szczerze. Znam jej manię spania do późna. Z resztą ja mam tak samo.
- Okej. Dobranoc i jeszcze raz dzięki za pomoc.
                Rankiem jadę prosto do rezydencji Toma. Jak przez cały tydzień byłam pewna i zbierałam się do tego momentu, tak teraz kompletnie obleciał mnie strach i chcę się schować pod kołdrę.
- Marthe! – Ester jest w wyśmienitym nastroju.
- Przepraszam, że ładuję się Wam w niedzielny poranek, ale…
- Nie gadaj głupot. Wchodź – zaprasza mnie dłonią dalej.
                Tom siedzi na tarasie i popija poranną kawę. Nie patrzy na mnie, tylko przed siebie. Gdzieś tam, w koronach drzew szuka punktu zaczepienia.
- Cześć – mówię cicho.
- Jesteś w końcu – wskazuje dłonią na fotel obok niego.
- A co, stęskniłeś się? – prycham.
- Brakowało mi Twojego psioczenia.
- Jak nie chcesz słuchać, mogę wyjść…
- Mów lepiej. Jestem ciekaw co było dalej – zaciera ręce. Jeszcze popcornu mu brakuje.

                Minęło kilka miesięcy. Zaliczyłam sesję i mogłam w końcu odpocząć. Mama była wściekła, gdy się dowiedziała, że pracuję. Ale miałam to w dupie. Najważniejsze było, że się usamodzielniłam. W wakacje przyjechała do mnie Ingrid i zaproponowała mi dwa tygodnie w Londynie. Zgodziłam się bez wahania.

- Co mama na to?
- A jak myślisz? Powiedziała, że nigdzie nie jadę. Bo coś mi się stanie. Bo mnie zgwałcą, zabiją, itp.
- Jechałaś do Londynu, nie do Bagdadu…
- Moja mama…

                Ingrid dostała duży kontrakt na kampanię reklamową i tam miała mieć sesję zdjęciową. Dla mnie to było coś. W końcu wylot z tego cholernego Oslo. Mogłam zmienić środowisko i odpocząć. A że pracowałam, to miałam oszczędności i mogłam sobie pozwolić na wyjazd.
               
- A Anders?
- Nie umiałam już spotykać się z nim jak kiedyś.
- Zerwałaś z nim?
- Nigdy nie byliśmy razem…
- Ale przecież kilka miesięcy się spotykaliście, tak?
- No tak. Ale… Gdy mnie całował, to ja wcale nie czułam euforii. Wręcz chciałam jak najszybciej zapomnieć o tym i udawać, że nic się nie działo.
- Spaliście ze sobą?
- Kuźwa, co Cię to obchodzi?! – piszczę. – Nie.
- Przepraszam, nie chciałem być wścibski.
- Do prawdy? Ciężko mi w to uwierzyć…

                Anders przyszedł do mnie dzień przed wyjazdem, że chce ze mną porozmawiać. Nie przejęłam się tym zbytnio, bo byłam zajęta pakowaniem. Chwilę później słyszałam dzwonek. Zbiegłam na dół i otworzyłam mu drzwi.
                Stal wyszczerzony z kwiatami w ręce i czekał na moją reakcję. Wpuściłam go i pocałowałam w policzek. On chyba oczekiwał czegoś więcej, bo minę miał okropną.
- Stało się coś? Z jakiej to okazji? – wzięłam od niego bukiet. – Dziękuję.
- Z nijakiej. Stęskniłem się – uśmiechnął się głupio.
- Anders, ja…
- Ja zacznę. Póki mam odwagę.
- Coś się stało, tak? Proszę, mów! – przeraziłam się. Minę miał, jakby miał zemdleć zaraz.
- Kocham Cię – wtedy stanęło mi serce.

- Tak z grubej rury?
- Nie pierdolił się.
- A Ty?
- Przecież znasz odpowiedź…

- Ja nie wiem co powiedzieć…
- Wiem, że Cię zaskoczyłem. Że obiecałem zwolnić…

- Obiecał?
- Kilka tygodni wcześniej powiedziałam mu, że potrzebuję oddechu…

- Wyjeżdżam.
- Dokąd?
- Spokojnie. Na wakacje – uspokajam go. Widziałam, że prawie umierał tam z rozpaczy.
- Na ile?
- Dwa tygodnie. Z Ingrid. Do Londynu.
- Uff. To kamień z serca – powiedział i podszedł do mnie.
- Obiecuję pomyśleć – dodałam. Nie wiem po co. Przecież wewnętrznie wiedziałam, ze to nie miało sensu.
- Kiedy lecisz?
- Jutro rano. Pakuję się właśnie…
- Przeszkadzam Ci? Mogłaś mówić! Poszedłbym sobie – mówi zmieszany.
- Nie! Właściwie jestem spakowana. Chcesz herbaty? – pytam grzecznie.
- Chętnie – chyba wtedy mu trochę ulżyło.
- Zapraszam do salonu – poprosiłam, żeby usiadł, a sama powędrowałam do kuchni.

- Długo siedział?
- Godzinkę? Potem wrócił Matti i już się nie dało. Pocałował mnie na do widzenia i kazał na siebie uważać. I prosił bym czasem zadzwoniła czasem.
- Dzwoniłaś?
- Raz.
- Ale urlop się udał.
- Prawie. Pod koniec zadzwonił do mnie Tande…

                Pewnego wieczoru spacerowałam sobie uliczkami Londynu, gdy poczułam wibracje telefonu. Zobaczyłam jego twarz na wyświetlaczu i zamarłam. Zignorowałam pierwszy telefon. Ale za trzecim nie wytrzymałam.
- Czego chcesz kretynie?
- Co słychać?
- Nie Twoja sprawa.
- Wiem, że wyjechałaś. Anders mi się żalił.
- Jesteś pijany – bełkotał.
- Z tęsknoty. Nie ma Cię i musiałem jakoś zapić smutki.
- Jesteś chory psychicznie. Przestań kpić ze mnie.
- Mówię poważnie! Stęskniłem się za Tobą – zamurowało mnie. Te słowa…

­- Znaczyły bardzo wiele, tak?
- Tak… - jest mi wstyd.
- Może on naprawdę coś czuł?
- Tak. Brakowało mu rozrywki…
- Marthe, przestań. Z tego co opowiadasz, to wcale nie jest taki najgorszy.
- Nie doszliśmy jeszcze do punktu kulminacyjnego…

- Coś jeszcze? Jestem zajęta – skłamałam.
- Jak wrócisz, to odezwij się. Brakuje mi tego Twojego ciętego języka.
- Cześć – odpowiedziałam szorstko i rozłączyłam się. Ale mówiąc szczerze, nic mi tak nie poprawiło humoru jak ten cholerny telefon…

~

Daniel:

Wariowałem bez niej. Anders skiełczał, że tęskni, że wyjechała, że powiedział jej, że ją kocha, a ona nic… A ja próbowałem być przyjacielem i jednocześnie myśleć o sobie. Bo ja też tęskniłem, ale nie mogłem o tym nikomu powiedzieć.
Zadzwoniłem do niej w czasie oczekiwania na swoją kolej w kibelku w klubie…

- Ciekawe miejsce na rozmowę.
- Tylko tam byłem bez nachalnego towarzystwa…

                ­Nie trwało to zbyt długo. Spodziewałem się raczej wydzwaniania przez godzinę, potem wrzasków, czy wyłączonego telefonu. Ale odebrała. I nie śmiała się. Wiem, że trochę ją ścięło z nóg. Jak się rano obudziłem, to mnie też ścięło.
                Myślałem o niej 24/7. Do klubów chodziłem dla zabawy, ale każda poznana tam dziewczyna nie była nią. Nawet super-hiper modelki. Chciałem, żeby wróciła, żebyśmy mogli rozmawiać, przekomarzać się…
                Pewnego wieczoru przyszedł do mnie z flaszką…

- Do prawdy, czy wy wszyscy pijecie tam w kadrze na umór?
- Już nie.
- Ja rozumiem, stresujący zawód, ale…
- Zero szacunku? A pomyśl o fankach. Pomyśl co one czuły, jak się dowiedziały, że ich Tande ukochany może być alkoholikiem? Cud, że to jakoś ucichło…
- Zgodziłeś się na odwyk.
- No i udawałem kontuzję pół roku.
- Ale wyszedłeś z tego.
- Wiesz, że gdyby nie Ty…
- Oboje mamy to za sobą. Widocznie miało tak być.

­- Co tam?
- Wróciła.
- I?
- Nie odzywa się. Zadzwoniła raz.
- Ale odezwała się. W czym problem?
- Ona mnie nie chce. Nie wiem czemu. Staram się, robię wszystko jak trzeba, pomału, a ona…
- Ale do miłości nikogo nie zmusisz…
- Chciałem po prostu z nią być… - zaczął wyć. A ja siedziałem i lekko go obejmowałem. Nie wiedziałem co dalej. W zasadzie chciałem wyć z nim.

­- Mimo wszystko, to musiało być komiczne.
- Dobry z Ciebie psycholog…
- No, ale spójrz na to z boku.
- Wiem. Jak dwa nieszczęśliwe geje...

- Zazdroszczę Ci. Zaliczasz jedna po drugiej i się nie angażujesz. Masz wszystko czego potrzeba.
- Czasem chciałbym kochać…
- Ty?! – prychnął. – Nie wierzę, że to mówisz!
- Pamiętaj, że w życiu istnieje coś takiego jak uczucia. I te wredne bestie czasem przejmują nad nami większą kontrolę, niż przypuszczamy…
- Zakochałeś się? – patrzy na mnie zdziwiony.
- Nie. Ktoś to kiedyś powiedział… - wymigałem się zręcznie. – Chodzi o to, że ona potrzebuje czasu. Jest trochę nieśmiała i zagubiona. Ale widocznie nie umie tak już, zaraz, na pstryknięcie palcem.
- Muszę z nią pogadać.
- Pomału. Daj jej czas, niech sama zadzwoni.
- Tak byś zrobił?
- Tak – odpowiedziałem. Wziąłem się za rozlewanie wódki. I on i ja tego potrzebowaliśmy…

- Wiesz, że już wtedy wiedziałeś, że ją kochasz, prawda?
- Tak. Wiedziałem. I te wredne bestie mnie dopadły.
- Ale nie zastanawiało Cię dlaczego?
- Nie. Wiedziałem, że czasem na to nie ma rady.

                Następnego dnia czułem się nawet dobrze. Siłownia, trening i potem postanowiłem iść na spacer…

- A tam ona…
- Powinieneś obstawiać zakłady.

                Siedziała w porcie, na tej samej ławeczce. Z podkulonymi nogami i patrzyła się na zachodzące słońce. Usiadłem obok i zrobiłem tak samo.
- Cześć – odezwałem się pierwszy. Gdzieś w przestrzeni czuć było napięcie.
- Cześć. Co tu robisz?
- Spacerowałem. Czasem tu przychodzę. Ale Ty nie, więc dlatego jestem zaskoczony.
- Musiałam trochę przemyśleć i poukładać sobie.
- Ułożyłaś?

- Tak. Już wiem co chce zrobić – odpowiedziała i spojrzała w moje oczy. Wtedy się rozpłynąłem…


*****

Cześć :D
Wiem, że macie już dość tej dwójki, ale obiecuję, że niedługo finał :D
Wytrzymacie? :D

Jak było w Wiśle? Podzielcie się wrażeniami :D
Ja sobie obiecałam, że mnie nic nie powstrzyma w zimie. Już mam dość tej rozpaczy przez TV. 
Chcę misiaczków zobaczyć na żywo i poczuć te emocje (zima to zima :P) 

Czekam na Wasze opinie :D
Buziaki :*

14 komentarzy:

  1. Jestem :)
    Wręcz przeciwnie, nie mam dość tej dwójki, bo jest świetna!
    Pomimo tej całej dziecinności, uwielbiam ich!
    To jak oboje próbują uciekać od swoich uczuć.
    Daniel jednak przyjął, że się zakochał. No cóż, nawet taki typ czasem mięknie :D
    Serio, musieli wyglądać komicznie, we dwójkę, w dość przygnębiających nastrojach!
    W Wiśle było cudownie!
    Ta cała atmosfera, ludzie! Mam tyle wspomnień. Warto przeżyć takie chwile!
    Do kolejnego!
    Buziaki ;***

    OdpowiedzUsuń
  2. Hejo! :D
    Kochana, co Ty gadasz?! Kocham tę dwójkę i mogę o niej czytać i czytać i czytać. ♥
    Marthe to naprawdę świetna przyjaciółka. ♥ Zadbała o wszystko (nawet o trunki), by jej przyjaciółka troszkę sobie ulżyła. Jednak faceci to świnie, prawda? :/
    Co do jej terapii. Widać, że Marthe była zagubiona w swoim życiu, ale stwarzała takie pozory, że wydawała się dość zdeterminowana, odważna i pewna siebie. Ale tak, jak mówiłam. Pozory. Anders wyznał jej miłość... Całe szczęście, że wtedy nie wypaliła, że też go kocha, bo to skomplikowałoby wszystko. Wydaje mi się, że Marthe już dawno powinna porozmawiać z chłopakiem i powiedzieć, że nie czuje do niego tego, co on do niej. Ale skoro potrzebowała czasu, a Londyn był odpowiednim miejscem do wypoczynku, resetu i trzeźwego przeanalizowania. To dobrze. :) Pewnie się powtarzam, ale wiem, że Marthe mimo tego, że utrzymuje, iż nienawidziła Daniela, coś do niego jednak czuła. I wydaje mi się, że było to (paradoksalnie) coś większego, niż w stosunku do Andersa. :)
    A Daniel? Wiesz, co mnie śmieszy? On opowiada o wszystkim, co dotyczy Marthe z takim uczuciem, namaszczeniem... a ona natomiast mówi o tym z odrazą. Któreś z nich ewidentnie przesadza. ;) Ten telefon Daniela... wow! Marthe ma troszkę zwężony światopogląd. Widzi tylko to, co chce widzieć, czyli Daniela - dupka. Nie dopuszcza do siebie innej myśli, ale skoro punkt kulminacyjny ma dopiero nadejść... CZEKAM NA NIEGO! ^^ A co do wyznania Tandego... On ją kochał! I wiem, że takie uczucie nie znika z dnia na dzień, nie wyparuje tak od ręki. On nadal ją kocha, a jeśli nie, to są w nim wciąż choćby opary tego uczucia. :) Tyle tylko... skoro ją kochał to dlaczego doszło do "punktu kulminacyjnego"?
    Kochana, rozdział cud, miód i orzeszki. ^^ Czytałam na jednym tchu. ♥ Z niecierpliwością czekam na kolejny! :)
    Buziaki :*

    OdpowiedzUsuń
  3. Jestem :)
    A ja przez wyjazd do Wisły nie mogę sobie poradzić z zaległościami, ale już większość narobiłam ;)
    Podczas LGP było super! Najlepsze wakacje z najlepszymi ludźmi!
    Teraz rozdział..
    Super, że Marthe jest taką dobrą przyjaciółką. Widać, że przyjaciółka jej ufa i może spokojnie z nią pogadać.
    Czekam z niecierpliwością na ten punkt kulminacyjny, bo przecież Daniel się stara, a Marthe chyba widzi go tylko jako tego złego.
    Pisz szybciutko kolejny!
    Buziaki :*

    OdpowiedzUsuń
  4. Jestem!
    Kochana, ja nie mam dość tej dwójki, tak samo, jak nie chcę końca tej historii :D Cudny rozdział!
    Hmm... nadal jakoś starają się za wszelką cenę uciekać przed swoimi uczuciami. Ale chyba nie da się tak wiecznie żyć...
    Marthe jest genialna. Uwielbiam dziewczynę. Fajnie, że jest tak dobrą, wyrozumiałą przyjaciółką, która zawsze wysłucha.
    A co do Wisły, ja jestem niesamowicie zadowolona z wyjazdu. Tyle wspomnień, uśmiechu, coś niezwykłego. Liczę, że tobie też się przytrafi niebawem taka wyprawa życia :D
    Buziaki :**

    OdpowiedzUsuń
  5. Witaj.
    Serio w takim momencie?
    Ja się z Tobą wykończę. Jeszcze piszesz takie bzdury,że niby mamy ich dość. No nawet tak nie żartuj.
    Zrobiło się romantycznie. Ta ławka, zachód słońca i oni we dwoje.
    Rozdział fenomenalny.
    Już nie mogę doczekać się kolejnego.
    Buziaki :*

    OdpowiedzUsuń
  6. Ubóstwiam! ♥ Kurde mać, to jest świetne. :D Uwielbiam Marthe, Daniela, Toma! Mieszasz mi w mózgu tymi tekstami, ale poprawiasz humor, więc wielki plus dla Ciebie. :D
    Ciekawe jest to, że Tande w końcu odnalazł jakieś uczucia w sobie, ale Marthe... bestia się nam broni. :D
    Czekam!
    Pozdrawiam. ^^

    OdpowiedzUsuń
  7. jak jeszcze raz wyskoczysz mi z tekstem, że zbliża się koniec tej historii, to własnoręcznie Cię uduszę! tylko najpierw muszę namierzyć :|
    biedne ten nasze 'dwa nieszczęsliwe geje' i Marthe. jednakże najbardziej mi szkoda Marthe (cóż za feminizm! kocham solidarność jajników)
    jeny, ta końcówka rozdziału... pocałowali się? Tande powiedział jej to wszystko?
    a Tom... jeny, ten to ma najgorzej XD dziwię się, ze typ jeszcze nie wypaplał Marthe, że ma też kontakt i pogląd na to wszystko z perspektywy Daniela...
    czekam na kolejny, buziaki ♥

    OdpowiedzUsuń
  8. Moze to zabrzmi dziwacznie, ale zakochalam sie. W tym opowadanou. Jest genialne. Tyle emocji i uczuc.. piękne. Troche tylko czasem ciezko sie polapac :p
    No i jak mogłaś zakonczyc w takim momencie?!
    Czekam na kolejna czesc :)))
    Jak mozesz, daj mi znac. Buzka :**

    OdpowiedzUsuń
  9. Hejka kochana :*
    Ciekawe co Marthe postanowiła, dlatego nie mogę się doczekać kolejnego rozdziału.
    Lubię Andersa,ale muszę to napisać. Blondyn tu jęczy jak pies który nie może dostać swojego ulubionego kawałka mięsa..
    Pozdrawiam :*

    OdpowiedzUsuń
  10. Dość? A w życiu! To zdecydowani jeden z moich ulubionych blogów, a tę dwójkę uwielbiam. Właściwie trójkę.
    Uh, nie, jaki koniec? Nie strasz nawet.
    Widać, że te rozmowy pomagają w pewien sposób obojgu. Oby tylko pomogły im też rozwiązać to między sobą i w końcu znaleźć spokój i szczęście

    OdpowiedzUsuń
  11. Zabij mnie, ale jak dawno przeczytałam rozdział, to zapomniałam zostawić śladu o.O
    O matko, czysta zajebistość ^^ I niby jakim cudem zbliżamy się do finału? 3x nie !
    Nie umiem się rozstać z tym Danielem i fajną babeczką Marthe... nawet Toma polubiłam!
    Dobra, ściskam i całuję oraz czekam na duuużo więcej!

    OdpowiedzUsuń
  12. kocham tego Daniela ♥ wiem, że popełnił błędy, ale... ale każdy je popełnia, prawda?
    a zresztą... jaki finał, co? nie zgadzam się!
    potrzebuję kolejnego.
    już.
    czekam i ściskam ;**

    OdpowiedzUsuń
  13. Witaj, kochana!
    Ja się pojawiam z dość dużym opóźnieniem i chyba pierwszy raz, jeśli się nie mylę. :/
    Podoba mi się strasznie to opowiadanie. Właściwie przeczytałam je, na jednym tchu. Świetne, świetne! Ma w sobie jakąś magię.
    Marthe... Cóż... Ta dziewczyna jest na pewno skomplikowana. O dziwo polubiłam ją już na samym początku! Niestety, uwazam, że już dawno powinna powiedzieć Andersowi o jej uczuciach, a raczej o ich braku. Ona zaprzecza i mówi, że nie czuję nic do Daniela, ale wszyscy wiedzą, jaka jest prawda.
    Daniel... Cóż... Rozbawia mnie on w tym opowiadaniu. Jest śmieszny i widac, że kocha Mathe. Kiedy wreszcie wyznają sobie uczucia?

    Pozdrawiam,
    Anahi

    OdpowiedzUsuń
  14. Anonimowy9:15 AM

    Pochłonęłam to opowiadanie w kilka godzin! Niesamowicie mnie wciągnęło.
    Zauważyłam, że w niektórych momentach czuję ogromną irytację względem Marthe. Trzeba mieć do niej olbrzymią cierpliwość. Daniel w pewnym stopniu był wyrozumiały dla jej fanaberii i ekscesów... Naprawdę nie mogę doczekać się 10 i z niecierpliwością będę jej oczekiwać!

    OdpowiedzUsuń