Marthe:
Godzinę temu
wróciłam od Toma. Nie potrafię sobie znaleźć miejsca. Cokolwiek na co nie
spojrzę, przypomina mi tego cymbała. Chyba niepotrzebnie skusiłam się na to
cholerne ogłoszenie. Jak facet, który kiedyś pracował jako terapeuta dla AA,
nagle może stać się najlepszym psychologiem dorosłych ludzi. Przecież nikt o
zdrowych zmysłach nie kontynuowałby tej „terapii” u niego.
Tom jest dziwakiem.
Okropnym dziwakiem. Ale, gdyby nie on, to nigdy nie wyszłabym z tego cholernego
nałogu. Tak wiele cierpliwości i empatii w to włożył…
Jutro minie 3,5
roku od wypadku. Miałam mnóstwo szczęścia. To, że żyję. I odzyskałam prawo
jazdy… Spadłam na samo dno. Dno, do którego ściągnął mnie Tande. Za to go
nienawidzę. Za to, że pozwolił mi uwierzyć w siebie, a potem zostawić z tym
wszystkim.
Czuję się
samotna. Bo jestem, nie ma co ukrywać. Nie mam teraz do kogo zadzwonić. Ingrid
już dawno ma rodzinę i zajmuje się swoim cudownym synkiem. Therese nie chce
mnie znać. W sumie jej się nie dziwię, a Thomas? Ma tego swojego chłopaka i
żyją sobie beztrosko w Lillehammer. Tylko ja jak zwykle, nieudacznik życiowy,
wiecznie sama…
Budzę się z
samego rana. Jest jeszcze przed szóstą. Nadal panuje ciemność. Nie wiem czemu
usnęłam tak szybko. Biorę prysznic i szykuję się do pracy. Nie chcę jej stracić jak poprzedniej.
Około południa
robię sobie przerwę na lunch. Mam ochotę iść tam i pogadać z Tomem dokładnie w
miejscu, w którym właściwie wszystko się zaczęło. Może dlatego bez
zastanowienia wybieram jego numer. A on posłusznie zjawia się w tej przeklętej
kawiarni chwilę później.
- Wiszę Ci chyba ekstra wypłatę – zamawiam czarną kawę. Przed nim
ląduje zielona herbata i sernik.
- Opowiadaj. Nie sądzę, że tak po prostu zadzwoniłaś…
Byłam wściekła. Tande zwyczajnie miał mnie
gdzieś. Chciał pozbyć się wyrzutów sumienia i tyle. Nie mogłam jednak sobie
tego przetłumaczyć. Ale przecież to było proste. Ja za dużo sobie wyobraziłam…
- Miałaś do niego słabość w
dzieciństwie?
- Nie. Chodziło raczej o to, że się znaliśmy.
- Bliżej?
- Nie. Był moim sąsiadem. Nic więcej. Ale widywałam go częściej niż
innych.
Kiedy mama
odprowadzała mnie na przystanek, odbierała go i razem maszerowaliśmy w miejsce
zbiórki. Mama jak zwykle zagadywała go, a on miał talent do podlizywania się.
Wszędzie potrafił wejść i dotrzeć. Jak jakiś wąż obślizgły. I moją mamę
potrafił czarować. A ja stałam obok jak te widły w gnoju i słuchałam, jak
urabia moją mamę. A potem wysłuchiwałam w domu, że jestem dziwna i powinnam
zachowywać się jak on. Grzeczny, ułożony, mądry… Wcale nie chciała słuchać, że
ten idealny blond chłopczyk naśmiewa się ze mnie i mojego nadbagażu przy innych
dzieciach. Że nie szczędzi szyderczych uwag. Ale ja go ignorowałam. Nie
chciałam pokazać jemu i tym innym chorym psychicznie, rozpieszczonym bachorom,
że mogą mnie złamać. Tak nauczyłam się nikomu nie ufać…
- Do teraz Ci to zostało.
- A czego się spodziewasz? Że nagle się otworzę i będę wesołą, radosną
panną idealną? Że zapomnę jakimi świniami są ludzie? Dopóki nie jesteś lepszy
od nich, to mają Cię za równego, albo przynajmniej nieistotnego. Ale, gdy
zaczynasz być mądrzejszy i fajniejszy, czego oni pragną najbardziej, zrobią
wszystko, by zrównać Cię z ziemią.
- Tutaj się zgodzę.
- Niezmiernie mnie to cieszy – odpowiadam rozluźniona. Może jednak nie
jest taki najgorszy… - Nikt lepiej niż ja nie wiedział co jest dla mnie dobre.
- Kiedy ktoś Ci mówi, że wie co dla Ciebie lepsze, to zwykle albo ma
za duże ego, albo faktycznie Cię zna i to wie…
- Skąd bierzesz te złote myśli?
- Z głowy – spogląda na mnie krzywo.
Wracając do tematu. Postanowiłam w końcu się
postawić. Następnego dnia poszłam do tej cholernej kawiarni, bo dowiedziałam
się, że szukają kelnerki. Powiedziałam co potrafię, a oni potrzebowali kogoś
nowego na gwałt.
Od
razu dostałam fartuszek i przydział do pracy. Szef pokazał mi jak obsługiwać
ekspres, kasę i jeszcze jakieś pierdoły...
- To stąd to miejsce… Co się stało, że już tu nie pracujesz?
- Powoli….
Była połowa dniówki. Trochę byłam zmęczona,
ale z okazji, że to był weekend, chciałam popracować dłużej. W tygodniu mogłam
wpadać tylko na 3-4 godziny i to po zajęciach. Usłyszałam, że ktoś wchodzi. I
od razu ścięło mnie z nóg.
- Tande z jakąś cziką?
- Tak. Ładną, szczupłą, blond cziką.
Musiałam podejść i zebrać zamówienie. Ileż
bym dała, żeby ponownie ujrzeć tą zestresowaną mordę tego buca. Patrzył na
mnie, a jego towarzyszka zaczynała się czerwienić ze złości. Chyba nie pasował
jej brak zainteresowania z jego strony.
- Co podać? – spytałam łagodnie.
- Dwie kawy – odpowiedział, czym
wzburzył swoją towarzyszkę.
- Ja poproszę zieloną herbatę.
- I dwa ciastka – ponownie
odpowiedział za nią.
- Chyba, że zjesz je sam. Ja
dziękuję – odpowiedziała szorstko.
- Coś jeszcze będzie dla
państwa? Polecam zestaw dla par: dwie kawy + ciasteczka w kształcie serduszek,
z delikatnymi zdobieniami z czerwonego lukru – dodałam ze sztucznym uśmiechem
na ustach.
- Nie – warknął. – Dziękujemy,
ale dzisiaj nie skorzystamy – dodał łagodniej. Odeszłam i wykonałam zamówienie.
- Przyznał się jej, że Cię zna?
- Co Ty?! Ta gnida potrafi jedynie wodzić za nos i kłamać.
- Może czasem mówił prawdę?
- Nie. On zawsze kłamie. Nawet jak nie chce.
- Nie uważasz, że jego ta historia też mogła nieco obejść i poruszyć?
- U niego to się nawet nic nie porusza w spodniach jak się podnieci.
Jest nieczułym, bezczelnym chamem.
- Sprawdzałaś? – dodaje z figlarnym spojrzeniem, czym wybija mnie z
rytmu.
- Nie – odpowiadam twardo.
Podałam im zamówienie i wróciłam na miejsce.
Miałam jednak ochotę wylać mu na ten obrzydliwy łeb gorącą kawę. Żeby się
nauczył, że nieładnie jest być zimnym draniem. Ale postanowiłam to przemilczeć.
Na
szczęście było kilku innych klientów w kawiarni, więc mogłam zająć się pracą i
nie myśleć o tym padalcu. Ileż razy czułam na sobie jego spojrzenie.
Intensywne, zupełnie wypalające mi skórę.
- Ile płacę? – podszedł do baru
niepostrzeżenie, przez co o mało nie stłukłam filiżanki.
- Zaraz podam panu rachunek.
- Nie rób tak – zaskomlał.
Pamiętam do teraz reakcję ludzi na moje głośne prychnięcie.
- Chyba mnie pan z kimś pomylił
– podałam mu paragon.
- Marthe, daj spokój…
- Kartą czy gotówką? – westchnął
tylko i podał mi kartę.
- Zbliżeniowo – dodał.
- Dziękujemy i zapraszamy
ponownie – powiedziałam i uśmiechnęłam się sztucznie.
- Nie kłam. Wcale nie chcesz
mnie tutaj.
- I w moim życiu też. Idź bądź
chamem gdzieś indziej.
- Odpowiedział coś?
- Nie. Wyszedł.
- Widzieliście się potem?
- Nie. Minęło kilka miesięcy. Ja pracowałam, a on robił za gwiazdę –
spoglądam na zegarek. – Muszę lecieć.
- Ja też. Mam wizytę na 13.
- Widzimy się za kilka dni. Muszę odetchnąć.
- Wiesz, że jesteśmy coraz bliżej rozwiązania?
- Wiem. Dlatego potrzebuję chwili, by móc o tym mówić.
- Będzie dobrze. Marthe, ja w Ciebie wierzę – przytula mnie przelotnie
i wychodzi, wcześniej zostawiając kilkadziesiąt koron na stoliku. A ja zostaję
na środku kawiarni sama. Kompletnie zszokowana.
Daniel:
- Dzwoniła i poprosiła o spotkanie – słyszę jego głos w słuchawce. –
Nosz kurw… - słyszę klakson.
- Prowadzisz?
- Brawo Szerloku.
- Jak przeszkadzam, to mów.
- Spoko. Już parkuję pod kamienicą.
- Słuchaj… Ja mam wyrzuty sumienia. Ja nie umiem tak dłużej… -
przeczesuję dłonią włosy.
- Chcesz mi powiedzieć, że masz już gdzieś rozwiązanie Twojej zagadki?
- Nie… Ja po prostu wiem, znaczy domyślam się, ile ją to kosztuje.
- A Ciebie wcale?
- Ja jestem mniej ważny.
- Oboje jesteście ważni. Dla mnie, dla siebie samych i dla siebie wzajemnie…
- Ona mnie nienawidzi.
- Ona sama nie wie co czuje. Wiesz jak ona wygląda, kiedy o Tobie
mówi?
- Jak? – nie wiem czemu pytam.
- Kończę o 18. Wpadnij – rozłącza się. Teraz się, kurwa, rozłącza. Co
za frajer przebrzydły!
Wychodzę z
mieszkania i pędzę na siłownię. Muszę gdzieś wyrzucić z siebie to wszystko.
Wychodząc potrącam szafkę stojącą w przedpokoju. Na podłogę spada coś
szklanego, bo huk tłuczonego szkła rozprzestrzenia się po całym domu. Spoglądam
za siebie i widzę potłuczoną ramkę. Doskonale wiem czyje zdjęcie jest w środku…
Podchodzę wolno i
podnoszę je. Patrzę na nie już praktycznie szklanymi oczami i nie mogę przestać
się gapić. Ja i ona. Razem, w tym cholernym porcie. Chwilę przed katastrofą.
Praktycznie ostatnie chwile szczęścia… Gładzę palcem jej twarz. Szybko jednak
otrząsam się. Odkładam fotografię na stolik i biegnę po szufelkę i zamiatam tor
przeszkód.
Na siłowni daję z
siebie wszystko. I tak zaniedbałem się tak, że wstyd w ogóle myśleć. Alex mnie
zabije. Po prostu. I będzie miał rację. Już dawno ktoś powinien zrobić ze mną
porządek. Boję się życia od pewnego momentu. Od pewnej decyzji. Ja się wcale
nie dziwię, że ona ma mnie za ostatniego frajera.
- Ludzi nie słyszysz? – dociera do mnie znajomy głos.
- Kenny… - nie chcę go widzieć.
- Ostatnio jesteś dziwny, ale jakoś to załatwimy. Może impreza
wieczorem? U mnie? Będą nowe cziki – mruga brwiami.
- Pasuję – odpowiadam. Nie mam ochoty.
- Ty? Tande? Król dancingu?
- Tak, ja. Tande, król idiotyzmu.
- No ale będzie alko!
- Nie piję.
- Od kiedy? – prycha.
- Od kiedy wpadłem w nałóg. Daj mi pobiegać – odpowiadam i nie
obserwuję jego reakcji. Wiem, że zbiera szczękę z podłogi. Ja sam jestem
zdziwiony, że się w końcu przed kimś przyznałem. Do tej pory wiedział tylko Tom.
Z wiadomych przyczyn.
Kenny znika, a
wraz z jego zniknięciem, wyrzuty sumienia gdzieś pędzą w nieznane. Po treningu
biorę prysznic, pakuję się i spadam do mieszkania. Robię jakiś szybki obiad i
kładę się spać. Potrzebuję snu. Chwili zapomnienia. Ale nie dane mi jest spać.
Przynajmniej spokojnie. Myślę o niej. O jej gładkiej pucołowatej twarzyczce. O
tym powalającym uśmiechu, którego tak rzadko używa do nokautowania ludzi.
Błysku w oku. Tego szalonego, ale za razem powściągliwego. Jakby się bała
otworzyć w zupełności. Tylko dwa razy złapałem ją na tym błysku. Z Andersem i
wtedy, ze mną…
Budzę się, choć
to chyba nie odpowiednie słowo, po 18. Dzwonię do Toma. Mówi, że jest już w
drodze i zaraz wpadnie. Ogarniam mieszkanie. 14 minut później słyszę dzwonek.
- Coś się stało?
- Nie. Spałem. Przynajmniej próbowałem – drapię się po głowie.
- Co słychać?
- Powiedziałem Kennemu o alkoholizmie – nie ma co. Jak z grubej rury,
to z grubej.
- Sam z siebie?
- Może czas przestać się okłamywać?
- I dlatego jej zdjęcie leży na widoku? – wiedziałem, że jest
spostrzegawczy, ale, że aż tak?
- Stłukłem je przypadkiem.
- Może to nie przypadek?
- Wmów mi jeszcze, że nie wszystko stracone…
- Mów lepiej co się działo, gdy wyszedłeś z kawiarni z tą dziunią…
Pożegnałem się i odszedłem. Tak, zostawiłem
ją na środku ulicy. Nie mogłem znieść tego przeszywającego mnie dalej wzroku
Marthe. Nie wiedziałem, że tam pracuje. Byłem pewien, że zamówię kawę, pogadam
z dziewczyną, a potem zaproszę do siebie. Ale stało się inaczej…
- Ile razy jeszcze zakończyłeś w ten sposób randki?
- Dwa, może trzy?
- Dalej – kiwa głową.
Wróciłem do domu. Oczywiście walnąłem
kielicha i poszedłem spać. Pamiętam jak dziś, że śniła mi się. Wściekła,
obrażona, piękna…
- Wtedy zaczęło świtać?
- Oj tak…
Chciałem wrócić do tej relacji. Że randki,
że rozmowy, spotykanie się. Nawet tych jej docinek mi brakowało. Próbowałem o
niej zapomnieć. Chodziłem na imprezy, poznawałem laski, itp. Ten sam mechanizm.
Ale to nie były one. Nie były Marthe.
Zaczynałem
wariować. Brakowało mi tej okropnej wiedźmy. A ona sobie pracowała. Czasem
podjeżdżałem pod jej kawiarnię i obserwowałem jak obsługuje klientów podając im
kawę czy herbatę. Ale nigdy nie wszedłem. Tak kontakt się urwał. Widywałem ją
czasem z Andersem w klubach, albo na spacerze. A ona sobie żyła lepiej beze
mnie.
- Dlaczego wcześniej mi tego
nie powiedziałeś?
- Nie wiem – wzruszam ramionami.
- Terapia nie była skuteczna. Okłamałeś mnie i siebie.
- Ona nadal jest w mojej głowie.
- Jeśli mi nie powiesz wszystkiego, to na zawsze w tej głowie
zostanie.
- Ale ja nie chcę. Nie umiem. Nie chcę burzyć tego co mam.
- A jakie ona ma życie? Pracuje od rana do wieczora, wraca, gapi się w
okno i idzie spać.
- Ze mną nie byłoby lepiej.
- Oboje jesteście uparci. Jak osły.
- Przynajmniej mamy coś wspólnego.
Oszalałem na jej punkcie. Nie potrafiłem
zebrać myśli. Nagle wróciły mi wspomnienia z dzieciństwa. Było mi wstyd. Taka
mądra i wartościowa dziewczyna, a ja miałem to w dupie. Bałem się jakiejś bandy
gówniarzy, z którymi nawet teraz nie rozmawiam. Żałuję Tom, cholernie żałuję…
*****
Cześć Misiaczki ;*
Przychodzę do Was w ten okropny zimny, sobotni wieczór z nowym rozdziałem :D
Jestem bardzo ciekawa czy się spodoba :D
Cieszy mnie niezmiernie, że nadal ze mną jesteście.
Dziękuję :*
I dziękuję za przekroczenie 10000 wyświetleń <3
Uwielbiam Was :*
A tu obiecana niespodzianka
Do następnego i buziaki :*
Witaj Kochana.
OdpowiedzUsuńNapisałam że będę i jestem.
Nie obraź się ale mój dzisiejszy komentarz nie będzie długi bo jest juz strasznie późno i prawie zasypiam.
Rozdział bardzo mi sie podoba.
Oczywiście coraz więcej dowiadujemy się na temat życia naszych bohaterów.
Mama Marthe to tyran a nie matka. Powinna ją wspierać, a ona co robi...
Szkoda że Tande tak późno uświadomił sobie że czuję coś więcej do Marthe.
Alkoholizm i Tande ciekawe połączenie. Niespodziewałam się tego.
Czekam z niecierpliwością na moment kulminacyjny.
Buziaki :*
Witaj Kochana.
OdpowiedzUsuńNapisałam że będę i jestem.
Nie obraź się ale mój dzisiejszy komentarz nie będzie długi bo jest juz strasznie późno i prawie zasypiam.
Rozdział bardzo mi sie podoba.
Oczywiście coraz więcej dowiadujemy się na temat życia naszych bohaterów.
Mama Marthe to tyran a nie matka. Powinna ją wspierać, a ona co robi...
Szkoda że Tande tak późno uświadomił sobie że czuję coś więcej do Marthe.
Alkoholizm i Tande ciekawe połączenie. Niespodziewałam się tego.
Czekam z niecierpliwością na moment kulminacyjny.
Buziaki :*
Hejka kochana, już jestem,prawie w ogóle nie spóźniona!
OdpowiedzUsuńRozdział genialny, ponownie nie wiem kiedy przeczytałam to cudeńko! Tak to szybko minęło mi..
Brawo Daniel, aż chcę mi się klaskać.. Przyznał się Kennethowi,chociaż jemu na razie. Nie dziwię się,że jest mu żal i jest na siebie wściekły za to co wygadywał na temat Marthe w dzieciństwie, ale dzieci są nieprzewidywalne, chcą się przypodobać..
Pozdrawiam :*
Hej:)
OdpowiedzUsuńPrzyznanie się do nałogu to już jakiś pierwszy krok. Teraz Daniel musi zacząć działać w tym kierunku i się nie poddawać.
Hmmm sama nie wiem co napisać, bo tyle myśli kołacze się w mojej głowie. Z jednej strony ta uparta i dzielna Marthe a z drugiej Daniel, który powoli odkrywa swoje karty. Smutne jest to, że choć oboje w głębi duszy dobrze wiedzą, czego tak naprawde chcą, oboje się przed tym bronią, jak przed ogniem.
Czekam na ciąg dalszy, miłego dnia :)
Buziaki:*
Jestem kochanaa! :*
OdpowiedzUsuńMam czasem wrażenie, że każdy rozdział to osobna piękna historia! Każdy w inny sposób na mnie działa, pomijając fakt, że każdy jest tak samo świetny.
Co ja bym dała, żebyś w końcu opisała co się stało? Ahhh...
Muszę przyznać, że przekonuję się do Toma :)
Do następnego :****
Ty przychodzisz z rozdziałem w zimną sobotę, a ja zjawiam się dopiero w upalny poniedziałek... :/ Wybaczysz? :(
OdpowiedzUsuńKochana, jak zawsze nie mam żadnych zastrzeżeń. Rozdział napisany perfekcyjnie i dopracowany w każdym, nawet najmniejszym calu. ♥
Wiesz, że coraz cieplej myślę o Danielu? Naprawdę. I to chyba przez to, że w końcu zaczyna zachowywać się normalnie. Że przestaje udawać przed wszystkimi i samym sobą. Choćby wyznanie prawdy o alkoholizmie. To musiało być trudne. Wyrzucił to z siebie jak z karabinu, ale dzięki temu na pewno mu ulżyło. :)
Marthe? Ona ma w sobie coś... chłodnego, takiego... co sprawia, że ludzie powinni postrzegać ją z dystansem, ale ja jestem w niej zakochana! ♥ I wiesz... podobało mi się to wspomnienie z kawiarni. Ona za każdym razem pokazuje swoją siłę, charakter i charyzmę. Podoba mi się to. :) Tyle, że może gdyby częściej odsłaniała swoje karty wszystko byłoby prostsze? :)
Kurczę, jestem coraz bardziej wkręcona w tę historię! :D Nie mogę się odczekać kolejnego rozdziału! ♥
Buziaki ;*
To opowiadanie jest jednym z moich ulubionych. Uwielbiam je!
OdpowiedzUsuńZnów zawale z komentarzem. ;c Nie mam czasu, a chcę zostawić jakiś ślad, bo później o tym zapomnę. ;c Mam nadzieję, że mi to wybaczysz.
Rozdział genialny! Być może jesteśmy już coraz bliżej rozwiązania ich problemu, ale w mojej głowie jest tyle pytań, tyle niewiadomych. Mam nadzieję, że z każdym kolejnych rozdziałach poznam na nie odpowiedź. :)
Z niecierpliwością czekam na kolejne i weny życzę.
Ściskam. ;*
Jestem, jestem!
OdpowiedzUsuńKochana, jak dla mnie rozdział jest naprawdę świetny. Nie wiem, jak ty to robisz, ale siedzę po prostu przed tym laptopem jak jakaś zaczarowana. Nie pozostaje mi nic innego, jak tylko pogratulować talentu ^^
Kurczę, nie spodziewałam się takiej sytuacji z Danielem. Ale najważniejsze, że wykonał pierwszy krok, to się liczy. Chociaż coś mi się wydaje, że z kolejnymi może być więcej problemów, bo jednak nałóg to nic łatwego po pokonania... Szkoda jedynie, że tak późno dostrzegł swoje uczucia co do Marthe.
Czekam niecierpliwie!
Buziaki :**
Jestem :)
OdpowiedzUsuńDaniel.. hmm co by tu o nim napisać. Zaskoczył mnie.. chyba już nie pierszy raz no ale.. :D
Podjął jakieś tam kroki, więc teraz powinno być łatwiej. Chociaż nie wiadomo. Ale liczę na to, że będzie dobrze :)
Przepraszam za krótki komentarz i w ogóle, ale skupienia brak :(
Pozdrawiam :*
wow, w końcu dowiedzieliśmy się trochę wiecej o przeszłości Marthe. wypadek?! jeny, co się wtedy stało?? no i ten alkoholizm... jeny
OdpowiedzUsuńTom to róenież ciekawa postać, haha XDDD ale on zawsze był inny i to było widać od początku :D
ten dialog przy zapłacie wygrał rozdział. SERIO
cocococococoococo
o co chodzi z tym zdjęciem? kogo Daniel stracił? NO HALO!! chyba że to Marthe... jeny, boziu ;___;
JENY, ON JĄ KOCHA *fangirluje* tylko Marthe... ehh ;__;
czekam na kolejny, buźka!!
Jestem z delikatnym opóźnieniem, ale mam nadzieję, że mi wybaczysz, bo... w końcu jestem. :D
OdpowiedzUsuńDani, chyba za późno sie ogarnąłeś, nie?
Czemu faceci dostrzegają u siebie uczucia dopiero po jakimś czasie? Naprawdę są dziwnie skonstruowani. :D
Dużo się w tym rozdziale można dowiedzieć, fakt. I trochę ciekawi mnie ten wypadek w przeszłości Marthe. Co się stało? Kiedy? Mam nadzieję, że już wkrótce się tego dowiemy. ^^
Czekam na kolejny.
Pozdrawiam. ;*
Jestem :)
OdpowiedzUsuńPrzepraszam za dłuższą nieobecność, ale byłam 2 tygodnie w Chorwacji.
Kolejny raz podtrzymuję stwierdzenie, że oboje są cholernie dziwni i poplątani w relacjach.
Daniel niby żałuje, ale dlaczego wcześniej o tym nie myślał. Dopiero po jakimś czasie zmądrzał.
To, że przyznał się Kennethowi do nałogu! WOW! Nie spodziewałam się kompletnie, a jednak :D
Marthe to fajna dziewczyna, ale życie nieźle jej nakopało.
W tej kawiarni musiało być naprawdę niezręcznie :/
Czekam na kolejny!
Buziaki ;***
Jestem :)
OdpowiedzUsuńSzkoda i Daniela, ale i tak uważam, że jest idiotą. Za to Marthe mnie coraz bardziej denerwuje... Chociaż i tak ją lubię. To trochę skomplikowane xD
Czekam na kolejny, ściskam ;*