21 lis 2016

10. Nie każda historia jest komedią romantyczną. Nie każde spojrzenie jest przejawem miłości. Nie każdy dotyk mówi, że to właśnie Ty jesteś brakującym ogniwem czyjegoś życia.

Marthe:

Ingrid pojechała wczoraj do domu. Postanowiła walczyć o dziecko, jeśli nie może odzyskać męża. Chyba trochę jej pomogło takie odseparowanie. A dziś rano zadzwonił Tom i poprosił o spotkanie tutaj.
- Dawno tu nie byłam. Ta ławeczka przywołuje kilka wspomnień. Tych dobrych i tych złych. Przeważają oczywiście te złe. Dobre mam jedno…

                Siedzieliśmy i rozmawialiśmy. O wszystkim. O pierdołach. Ale obojgu nam tego brakowało. Gdyby nie to, że potraktował mnie, jak mnie potraktował, to już dawno byśmy byli pogodzeni. Ale każde z nas było uparte.
- Nie zastanawiałaś się czy ja naprawdę znam tych kolesi, z którymi Cię umawiałem?
- Wiedziałem, że tu jest jakiś haczyk. Ty nie umiesz być szczery kretynie.
- Z Twoich ust, to komplement.
- Dawno w mordę nie dostałeś…
- Założyłem Ci konto na portalu randkowym – mój wzrok mordował.
- Pojebało Cię?!
- Spokojnie! Nikt o tym nie wie.
- I tak Cię pojebało.
- Pisałem w Twoim imieniu.
- Nie znasz mnie.
- Ale mniej więcej znam Twoje zachowania. Chciałem być autentyczny.
- No z chomikiem trafiłeś w sam środek celu…
- Wypadek przy pracy. – Anders mi się udał.
- Anders… - westchnęłam przeciągle.
- Co z nim? Nie układa Wam się? – spytał zaskoczony.
 - A czy my byliśmy parą? Co on Ci mówił? – spytałam. Wiedziałam, że rozmawiają.
- Że tęskni za Tobą. I mówił, że wyznał Ci co nieco…
- I co ja mam zrobić? – podparłam się na dłoniach i spojrzałam przed siebie.
- A co czujesz?
- Lubię go, ale to nie jest to czego on oczekuje. Nie chce być z nim na siłę.
- To pogadaj z nim. To świetny koleś. Nie zasługuje na kłamstwo – wtedy mi zaimponował. Był spokojny, poukładany, empatyczny.
- Chyba masz rację – uśmiechnęłam się lekko. On ten uśmiech odwzajemnił. Było mi tak przyjemnie przez tą krótką chwilę…

- Co czułaś wtedy?
- Byłam… Rozanielona. W jakiś sposób mi wszystko poukładał tak na 100%.
- Co było dalej?

                Oprowadził mnie do domu i tyle. Z rana zadzwoniłam do Andersa i zaprosiłam do domu. Powiedziałam mu prawdę…
- Nie chcę Cię okłamywać. Nie zasługujesz na to.
- Zrywasz ze mną? – powiedział załamany.
- Nie zrywam. Nie byliśmy razem. Ale nie potrafię tak. Chcę żebyś był szczęśliwy z dziewczyną, która na Ciebie zasługuje. A nie z taką, która sama nie wie czego chce…

- Akurat – prycha. – Przecież wiedziałaś.
- Ale nie dopuszczałam tego do wiadomości.

- Ale będziemy dalej rozmawiać?
- Oczywiście! Jeśli nie masz mnie dość? Przepraszam – byłam szczera. Naprawdę było mi go żal.
- Nie masz za co. Ktoś mądry powiedział, że uczucia to takie bestie, które czasem przejmują nad nami kontrolę.
- I miał rację. Szkoda, że to nie dzieje się wzajemnie.

- Co było dalej?
- Wyszedł. Zostałam sama i poczułam się lżej.
- Co dalej? – ponowił pytanie.
- Zrobiłam coś mega głupiego…
- Zaczynam się bać… - telefon Toma zaczyna wydawać z siebie dźwięk. – Ester – dodaje i odchodzi.
                Nie podsłuchuję. To chyba coś ważnego, skoro nie chce rozmawiać tutaj. Patrzę przed siebie i czekam na jego powrót.
- Dzieciaki mają gorączkę. Musimy jechać do lekarza.
- Jasne. Wrócimy do tego – uśmiecham się grzecznie.
- Trzymaj się mała – czochra mnie  po głowie i biegnie do samochodu. Ja postanawiam jeszcze zostać.
                 
 ~

Daniel:

- Co z dzieciakami? – wchodzę do gabinetu. Jest po 23.
- Ospa. Mam nadzieję, że już miałeś.
- Tak – odpowiadam i siadam w fotelu.
- Dalej nie chcesz opowiadać?
- Im bliżej końca, tym bardziej się obawiam.
- Przecież wiesz, że znam zakończenie…
- Nie do końca było takie.
- A to ciekawe…

                Zadzwoniła do mnie z rana. Ale załatwiła mnie swoją prośbą.

- Czego chciała?
- Hasła i loginu na ten portal… A dopiero zerwała z Andersem. Nie rozumiałem jej. Zawsze, gdy mi się wydawało, że wiem, czego się spodziewać, ona robiła coś, co zwalało mnie z nóg.

- Przyjedź do mnie.
- Nie wiem czy to dobry pomysł…
- Wolisz szeptać, bo Twoja rodzina czai się pod drzwiami?
- Będę za 3 godziny…
                Po tym czasie zjawiła się. Ubrana w ładną sukienkę i trampki. Uczesana, umalowana…
- Cześć – rozpromieniłem się.
- Wejdź – zaprosiłem ją do środka. Sam miałem na sobie koszulę i wyjściowe jeansy. Czułem się jak na randce, ale wiedziałem, że ona nie. Dla niej to były zwykłe spotkanie.
- Przyniosłam ciasto – podała mi swój wypiek.
- Wiesz, że nie mogę…
- Wódki też Wam nie wolno. Więc idąc tym tropem, to możesz zjeść kawałek – odparła w swój naturalny sposób.
- Czego się napijesz?
- Soku, jeśli masz…
- Zaraz podam.
                Siedzieliśmy w salonie jak idioci. Podałem jej wszystko i pozwoliłem zacząć zabawę. Mnie strzelała krew, a ona świeciła oczami po tych wszystkich umięśnionych facetach.

- Czego się spodziewałeś? Że nagle oszaleje na Twoim punkcie?
- Tak. Bo skoro zostawiła Andersa i widziała że w jakiś pokręcony sposób ją lubię, to czemu nie?
- Bo Cię znała z tej najlepszej strony…

- Czemu nie szukasz sobie tutaj dziewczyny?
- A czemu Ty szukasz sobie tutaj faceta?
- Dla zabawy – odparła.
- No właśnie. A ja nie chcę się już bawić. Mam dość pomału…

- Nie poznaję Cię! Naprawdę powiedziałeś coś takiego?!
- A co? Siedziała przede mną dziewczyna, za którą szalałem i nie chciałem nic innego.
- A ona?

- Dobrze się czujesz? – położyła dłoń na moim czole. – Gorączki nie masz.
- Naprawdę myślisz, że do końca życia chcę łazić po klubach, chlać i sypiać z przypadkowymi dziewczynami?
- Do tej pory myślałam, że tak. Ale wyprowadzasz mnie z błędu.
- Dobrze. Może w końcu zaczniesz wierzyć, że się zmieniłem – na jej twarzy zagościł niepokój. Odwróciła wzrok i dalej wertowała strony.
- Co sądzisz o tym? – po chwili wskazała rozebranego do pasa bruneta.
- Jeśli Tobie odpowiada? – odpowiedziałem chamsko.
- Piszemy! – potarła rękoma i kliknęła okienko wiadomości.

- I tak siedziałeś i się gapiłeś?
- Oczywiście, że nie! Poszedłem do toalety, a potem posprzątałem naczynia.
- A ona?
- Pisała w najlepsze, chichrając się pod nosem.
- Zagotowałeś się w środku…
- Parowało mi z uszu. Ale to i tak nie było najgorsze.

- Daniel… - lubiłem jak wypowiadała moje imię. Wcale nie brzmiało tak okropnie jak Tande.
- Tak? – wychyliłem się z kuchni.
- Mam do Ciebie prośbę – zrobiła maślane oczka.
- Słucham – uśmiechnąłem się i usiadłem obok niej.
- Poszedłbyś ze mną na randkę?
- Że co?!
- No wiesz, z oprzyrządowaniem. Pozwolę Ci nawet wsadzić mikrofon między cycki…
- Nie.
- Dlaczego?! Bo już Ci to nie sprawia frajdy?! Jak nie bawisz się, to już nie pomożesz?!
- A skąd wiesz, że on jest w porządku?
- Jest miły, sympatyczny, przystojny, na dodatek też dopiero zaczął pisać z obcymi dziewczynami.
- A co się stało? Jemu też brakuje rozrywki? – prychnąłem.
- Jego dziewczyna zostawiła go dla innego.
- O której? – dałem za wygraną. Przynajmniej miałem ją na oku.
- 19. Tam gdzie zawsze.
- Ostatni raz! – powiedziałem szorstko.
- Dziękuję – rzuciła mi się na szyję i pocałowała w policzek.

- Ty miałeś tętno 100/200 z miłości, a ona 100/200 z radości…
- Do teraz żałuję, że się zgodziłem.
- Wiesz. Oko za oko…
- Ja chciałem tylko jej. Być z nią. Być szczęśliwy…
- Nie każda historia jest komedią romantyczną. Nie każde spojrzenie jest przejawem miłości. Nie każdy dotyk mówi, że to właśnie Ty jesteś brakującym ogniwem czyjegoś życia…
- Skąd bierzesz te cytaty? – prycham.
- Mówiłem Ci, że chciałem studiować literaturę? Ale rodzice się zbuntowali. I odpuściłem pisanie.
- Tutaj spełniasz się w punkt.
- Masz siłę na opowiedzenie randki?
- Spróbuję…

                Pojechaliśmy tam. Przed restauracją uzbroiłem ją odpowiednio. Wyjątkowo trzęsły mi się dłonie przy tych podstawowych czynnościach. Jakbym pierwszy raz dotykał dziewczyny.
- Bo pomyślę, że podobam Ci się w tej sukience – powiedziała figlarnie.
- Nie wyobrażaj sobie za dużo słoneczko – puściłem jej oczko.

­- Nie chcę wiedzieć, w jakim stanie byłeś.
- Miała tak cholernie seksowną, czarną koronkową sukienkę, że ledwo opanowałem się, by się na nią nie rzucić. Nie wyglądała jak wystraszona lebioda. Wyglądała jak przepiękna, pewna siebie, dojrzała kobieta…

- Myślisz, że mu się spodobam?
- Wyglądasz zjawiskowo – odpowiedziałem. – Gotowe. Sprawdź.
- Tande to już nie jest taki głupi wieśniak – uśmiechnęła się zalotnie. Och moja wyobraźnia…
- Czym sobie zasłużyłem na ten komplement?
- Bo nie uciekłeś -  uśmiechnęła się.

- Współczuję Ci. Ona naprawdę nie widziała, że ją kochałeś…
- Nie miała prawa. Nie pozwoliłem jej…

- Idę – powiedziała twardo.
- Powodzenia. Ja wejdę za chwilę  - wyszła szybko. Ja wysiadłem i zamknąłem samochód. Poczekałem, aż usiadła i wszedłem. Patrzyłem uważnie na tego gościa i nagle mnie olśniło…
- Ty skurwielu! – facet wstał i wziął mnie za fraki.
- Felix? O co tu chodzi?!

- Ten skurwiel odbił mi dziewczynę. Przespał się z nią i rzucił. Myślałeś, że Cię nie znajdę, co? – nie miałem czasu odpowiedzieć. Dostałem w mordę…


*****

Cześć.
Z okazji małego jubileuszu.
Nie zabijajcie (o ile ktokolwiek został ;))
Na razie nie wracam.
Za to Oni tak ;)

2 komentarze:

  1. Kochanaaa :D
    Wchodzę rano a tu taka niesodzianka :)
    Jak mi brakowało Marthe i Toma ...
    A robi się naprawdę ciekawie, wiec mam nadzieję, że następny rozdział dostaniemy trochę szybciej :D
    Szczególnie kiedy w takim momencie urywasz :)
    Świetny rozdział, mam nadzieję, że wiesz ile osób czeka na dalsze losy naszych słodziaków :)
    Pozdrawiam :****

    OdpowiedzUsuń
  2. Anonimowy1:19 PM

    Już maiłam nadzieję, że wracasz... Ale dobre chociaż to. Czytałam to w przerwie między wykładami i jakoś odrazu dzień wydawał się lepszy. Coraz bardziej mnie to ciekawi... Oj zaczyna się rozwijać.

    OdpowiedzUsuń