Marthe:
Ingrid pojechała wczoraj do domu. Postanowiła
walczyć o dziecko, jeśli nie może odzyskać męża. Chyba trochę jej pomogło takie
odseparowanie. A dziś rano zadzwonił Tom i poprosił o spotkanie tutaj.
- Dawno tu nie byłam. Ta ławeczka przywołuje kilka wspomnień. Tych
dobrych i tych złych. Przeważają oczywiście te złe. Dobre mam jedno…
Siedzieliśmy i rozmawialiśmy. O wszystkim. O
pierdołach. Ale obojgu nam tego brakowało. Gdyby nie to, że potraktował mnie,
jak mnie potraktował, to już dawno byśmy byli pogodzeni. Ale każde z nas było
uparte.
- Nie zastanawiałaś się czy ja
naprawdę znam tych kolesi, z którymi Cię umawiałem?
- Wiedziałem, że tu jest jakiś
haczyk. Ty nie umiesz być szczery kretynie.
- Z Twoich ust, to komplement.
- Dawno w mordę nie dostałeś…
- Założyłem Ci konto na portalu
randkowym – mój wzrok mordował.
- Pojebało Cię?!
- Spokojnie! Nikt o tym nie wie.
- I tak Cię pojebało.
- Pisałem w Twoim imieniu.
- Nie znasz mnie.
- Ale mniej więcej znam Twoje
zachowania. Chciałem być autentyczny.
- No z chomikiem trafiłeś w sam
środek celu…
- Wypadek przy pracy. – Anders
mi się udał.
- Anders… - westchnęłam
przeciągle.
- Co z nim? Nie układa Wam się?
– spytał zaskoczony.
- A czy my byliśmy parą? Co on Ci mówił? –
spytałam. Wiedziałam, że rozmawiają.
- Że tęskni za Tobą. I mówił, że
wyznał Ci co nieco…
- I co ja mam zrobić? – podparłam
się na dłoniach i spojrzałam przed siebie.
- A co czujesz?
- Lubię go, ale to nie jest to
czego on oczekuje. Nie chce być z nim na siłę.
- To pogadaj z nim. To świetny
koleś. Nie zasługuje na kłamstwo – wtedy mi zaimponował. Był spokojny, poukładany,
empatyczny.
- Chyba masz rację –
uśmiechnęłam się lekko. On ten uśmiech odwzajemnił. Było mi tak przyjemnie
przez tą krótką chwilę…
- Co czułaś wtedy?
- Byłam… Rozanielona. W jakiś sposób mi wszystko poukładał tak na
100%.
- Co było dalej?
Oprowadził mnie do domu i tyle. Z rana
zadzwoniłam do Andersa i zaprosiłam do domu. Powiedziałam mu prawdę…
- Nie chcę Cię okłamywać. Nie
zasługujesz na to.
- Zrywasz ze mną? – powiedział
załamany.
- Nie zrywam. Nie byliśmy razem.
Ale nie potrafię tak. Chcę żebyś był szczęśliwy z dziewczyną, która na Ciebie
zasługuje. A nie z taką, która sama nie wie czego chce…
- Akurat – prycha. – Przecież wiedziałaś.
- Ale nie dopuszczałam tego do wiadomości.
- Ale będziemy dalej rozmawiać?
- Oczywiście! Jeśli nie masz
mnie dość? Przepraszam – byłam szczera. Naprawdę było mi go żal.
- Nie masz za co. Ktoś mądry
powiedział, że uczucia to takie bestie, które czasem przejmują nad nami
kontrolę.
- I miał rację. Szkoda, że to
nie dzieje się wzajemnie.
- Co było dalej?
- Wyszedł. Zostałam sama i poczułam się lżej.
- Co dalej? – ponowił pytanie.
- Zrobiłam coś mega głupiego…
- Zaczynam się bać… - telefon Toma zaczyna wydawać z siebie dźwięk. –
Ester – dodaje i odchodzi.
Nie podsłuchuję.
To chyba coś ważnego, skoro nie chce rozmawiać tutaj. Patrzę przed siebie i
czekam na jego powrót.
- Dzieciaki mają gorączkę. Musimy jechać do lekarza.
- Jasne. Wrócimy do tego – uśmiecham się grzecznie.
- Trzymaj się mała – czochra mnie
po głowie i biegnie do samochodu. Ja postanawiam jeszcze zostać.
Daniel:
- Co z dzieciakami? – wchodzę do gabinetu. Jest po 23.
- Ospa. Mam nadzieję, że już miałeś.
- Tak – odpowiadam i siadam w fotelu.
- Dalej nie chcesz opowiadać?
- Im bliżej końca, tym bardziej się obawiam.
- Przecież wiesz, że znam zakończenie…
- Nie do końca było takie.
- A to ciekawe…
Zadzwoniła do mnie z rana. Ale załatwiła
mnie swoją prośbą.
- Czego chciała?
- Hasła i loginu na ten portal… A dopiero zerwała z Andersem. Nie
rozumiałem jej. Zawsze, gdy mi się wydawało, że wiem, czego się spodziewać, ona
robiła coś, co zwalało mnie z nóg.
- Przyjedź do mnie.
- Nie wiem czy to dobry pomysł…
- Wolisz szeptać, bo Twoja
rodzina czai się pod drzwiami?
- Będę za 3 godziny…
Po
tym czasie zjawiła się. Ubrana w ładną sukienkę i trampki. Uczesana, umalowana…
- Cześć – rozpromieniłem się.
- Wejdź – zaprosiłem ją do
środka. Sam miałem na sobie koszulę i wyjściowe jeansy. Czułem się jak na
randce, ale wiedziałem, że ona nie. Dla niej to były zwykłe spotkanie.
- Przyniosłam ciasto – podała mi
swój wypiek.
- Wiesz, że nie mogę…
- Wódki też Wam nie wolno. Więc
idąc tym tropem, to możesz zjeść kawałek – odparła w swój naturalny sposób.
- Czego się napijesz?
- Soku, jeśli masz…
- Zaraz podam.
Siedzieliśmy
w salonie jak idioci. Podałem jej wszystko i pozwoliłem zacząć zabawę. Mnie
strzelała krew, a ona świeciła oczami po tych wszystkich umięśnionych facetach.
- Czego się spodziewałeś? Że nagle oszaleje na Twoim punkcie?
- Tak. Bo skoro zostawiła Andersa i widziała że w jakiś pokręcony
sposób ją lubię, to czemu nie?
- Bo Cię znała z tej najlepszej strony…
- Czemu nie szukasz sobie tutaj
dziewczyny?
- A czemu Ty szukasz sobie tutaj
faceta?
- Dla zabawy – odparła.
- No właśnie. A ja nie chcę się
już bawić. Mam dość pomału…
- Nie poznaję Cię! Naprawdę powiedziałeś coś takiego?!
- A co? Siedziała przede mną dziewczyna, za którą szalałem i nie
chciałem nic innego.
- A ona?
- Dobrze się czujesz? – położyła
dłoń na moim czole. – Gorączki nie masz.
- Naprawdę myślisz, że do końca
życia chcę łazić po klubach, chlać i sypiać z przypadkowymi dziewczynami?
- Do tej pory myślałam, że tak.
Ale wyprowadzasz mnie z błędu.
- Dobrze. Może w końcu zaczniesz
wierzyć, że się zmieniłem – na jej twarzy zagościł niepokój. Odwróciła wzrok i
dalej wertowała strony.
- Co sądzisz o tym? – po chwili
wskazała rozebranego do pasa bruneta.
- Jeśli Tobie odpowiada? –
odpowiedziałem chamsko.
- Piszemy! – potarła rękoma i
kliknęła okienko wiadomości.
- I tak siedziałeś i się gapiłeś?
- Oczywiście, że nie! Poszedłem do toalety, a potem posprzątałem
naczynia.
- A ona?
- Pisała w najlepsze, chichrając się pod nosem.
- Zagotowałeś się w środku…
- Parowało mi z uszu. Ale to i tak nie było najgorsze.
- Daniel… - lubiłem jak
wypowiadała moje imię. Wcale nie brzmiało tak okropnie jak Tande.
- Tak? – wychyliłem się z
kuchni.
- Mam do Ciebie prośbę – zrobiła
maślane oczka.
- Słucham – uśmiechnąłem się i
usiadłem obok niej.
- Poszedłbyś ze mną na randkę?
- Że co?!
- No wiesz, z oprzyrządowaniem.
Pozwolę Ci nawet wsadzić mikrofon między cycki…
- Nie.
- Dlaczego?! Bo już Ci to nie
sprawia frajdy?! Jak nie bawisz się, to już nie pomożesz?!
- A skąd wiesz, że on jest w
porządku?
- Jest miły, sympatyczny,
przystojny, na dodatek też dopiero zaczął pisać z obcymi dziewczynami.
- A co się stało? Jemu też
brakuje rozrywki? – prychnąłem.
- Jego dziewczyna zostawiła go
dla innego.
- O której? – dałem za wygraną.
Przynajmniej miałem ją na oku.
- 19. Tam gdzie zawsze.
- Ostatni raz! – powiedziałem
szorstko.
- Dziękuję – rzuciła mi się na
szyję i pocałowała w policzek.
- Ty miałeś tętno 100/200 z miłości, a ona 100/200 z radości…
- Do teraz żałuję, że się zgodziłem.
- Wiesz. Oko za oko…
- Ja chciałem tylko jej. Być z nią. Być szczęśliwy…
- Nie każda historia jest komedią romantyczną. Nie każde spojrzenie
jest przejawem miłości. Nie każdy dotyk mówi, że to właśnie Ty jesteś
brakującym ogniwem czyjegoś życia…
- Skąd bierzesz te cytaty? – prycham.
- Mówiłem Ci, że chciałem studiować literaturę? Ale rodzice się
zbuntowali. I odpuściłem pisanie.
- Tutaj spełniasz się w punkt.
- Masz siłę na opowiedzenie randki?
- Spróbuję…
Pojechaliśmy tam. Przed restauracją
uzbroiłem ją odpowiednio. Wyjątkowo trzęsły mi się dłonie przy tych
podstawowych czynnościach. Jakbym pierwszy raz dotykał dziewczyny.
- Bo pomyślę, że podobam Ci się
w tej sukience – powiedziała figlarnie.
- Nie wyobrażaj sobie za dużo
słoneczko – puściłem jej oczko.
- Nie chcę wiedzieć, w
jakim stanie byłeś.
- Miała tak cholernie seksowną, czarną koronkową sukienkę, że ledwo
opanowałem się, by się na nią nie rzucić. Nie wyglądała jak wystraszona
lebioda. Wyglądała jak przepiękna, pewna siebie, dojrzała kobieta…
- Myślisz, że mu się spodobam?
- Wyglądasz zjawiskowo –
odpowiedziałem. – Gotowe. Sprawdź.
- Tande to już nie jest taki
głupi wieśniak – uśmiechnęła się zalotnie. Och moja wyobraźnia…
- Czym sobie zasłużyłem na ten
komplement?
- Bo nie uciekłeś - uśmiechnęła się.
- Współczuję Ci. Ona naprawdę nie widziała, że ją kochałeś…
- Nie miała prawa. Nie pozwoliłem jej…
- Idę – powiedziała twardo.
- Powodzenia. Ja wejdę za
chwilę - wyszła szybko. Ja wysiadłem i
zamknąłem samochód. Poczekałem, aż usiadła i wszedłem. Patrzyłem uważnie na
tego gościa i nagle mnie olśniło…
- Ty skurwielu! – facet wstał i
wziął mnie za fraki.
- Felix? O co tu chodzi?!
- Ten skurwiel odbił mi
dziewczynę. Przespał się z nią i rzucił. Myślałeś, że Cię nie znajdę, co? – nie
miałem czasu odpowiedzieć. Dostałem w mordę…
*****
Cześć.
Z okazji małego jubileuszu.
Nie zabijajcie (o ile ktokolwiek został ;))
Na razie nie wracam.
Za to Oni tak ;)
Z okazji małego jubileuszu.
Nie zabijajcie (o ile ktokolwiek został ;))
Na razie nie wracam.
Za to Oni tak ;)
Kochanaaa :D
OdpowiedzUsuńWchodzę rano a tu taka niesodzianka :)
Jak mi brakowało Marthe i Toma ...
A robi się naprawdę ciekawie, wiec mam nadzieję, że następny rozdział dostaniemy trochę szybciej :D
Szczególnie kiedy w takim momencie urywasz :)
Świetny rozdział, mam nadzieję, że wiesz ile osób czeka na dalsze losy naszych słodziaków :)
Pozdrawiam :****
Już maiłam nadzieję, że wracasz... Ale dobre chociaż to. Czytałam to w przerwie między wykładami i jakoś odrazu dzień wydawał się lepszy. Coraz bardziej mnie to ciekawi... Oj zaczyna się rozwijać.
OdpowiedzUsuń