1 kwi 2016

1. W życiu jest czasem taki moment, że spotykasz ludzi, o których próbowałaś zapomnieć z całej siły. I wcale nie macie wtedy ochoty wpaść sobie w ramiona



*****


4 lata później...


Marthe:

- Zaczynaj – patrzę na niego przerażona.
- Nie wiem od czego… - pocą mi się dłonie. Patrzę na swoje kolana i zaraz stąd wyjdę.
- No dobrze. Spróbujemy inaczej… Jak to się zaczęło? – patrzy na mnie świdrującym wzrokiem.
- Dzieciństwo pomijam – biorę głęboki oddech.
- Wrócimy do niego i tak – mówi spokojnie. On jest nienormalny…


                Mieszkaliśmy na przedmieściach Oslo. Przeprowadziliśmy się kilka lat temu z Narvik, bo tata dostał lepszą pracę. Ktoś by pomyślał, że przecież nie jestem biedna, mam rodzinę, zdrowie, własny pokój i co jeść. Jak mam prawo narzekać? Ale nikt nie był na moim miejscu. Nie wie, że jeśli ktoś z duszą podróżnika, spontaniczny, kochający sarkazm i wolność, nagle zostanie zamknięty w domu, to pomału zaczyna brakować tlenu.


- No widzisz? Jednak potrafisz zacząć. Spokojnie, nie denerwuj się. Jestem tutaj, żeby Ci pomóc – na początku żałowałam, że przyszłam tutaj. Psycholog. Ale tylko on najwyraźniej może mi w czymkolwiek pomóc. Nie radzę sobie z sobą i swoim życiem od tak dawna…


                Miałam dwadzieścia jeden lat. Mogłabym mieć konto w banku, pracę, chłopaka, wspomnianą wolność. Ale pozwoliłam im wejść sobie na głowę. Mama za każdym razem czepiała się wyjść ze znajomymi. Choć jeśli mam być szczera, to nie miałam wielu znajomych. Wręcz kilku. Ingrid, przyjaciółka z podstawówki, robiąca karierę w modelingu. Z przystojnym chłopakiem mieszkaniem w centrum miasta i milionami na koncie. Dziwie się, że jeszcze ze mną rozmawiała. Thomas, informatyk, którego poznałam przez przypadek w gimnazjum, kiedy zepsuł mi się laptop…


- I co z nim nie tak? Często z przyjaźni powstają te najtrwalsze i najbardziej wypełnione miłością związki – jego wzrok coraz bardziej przeszywa mnie na wylot. Jak ktoś myślał, że na wygodnej, skórzanej sofie, w przytulnym gabinecie pana psychologa można łatwo się otworzyć, to jest w błędzie. Chyba, że to ze mną jest problem..
- Gej. Mam mówić dalej? – uśmiecha się pod nosem i prosi skinieniem głowy, bym kontynuowała.


 I Therese. Choć ona jest moją kuzynką, to nie wiem czy mogę ją nazwać znajomą. Ale i tak się czepiali. I dzwonili co godzinę. Od kiedy miałam 14 lat… Konta nie miałam bo nie zarabiam, a kiedy powiedziałam mamie, że szukam pracy, to nazwała mnie niewdzięcznicą i nie odzywała się tydzień…
Więc jak wszystko na to wskazuje, w łańcuchu przyczynowo skutkowym, nie miałam prawa mieć wolności. I chłopaka. Bo nie mam jak go poznać.
Studiowałam. Od pół roku. Postanowiłam zagrać wszystkim na nosie i wybrałam germanistykę. Mama do tej pory mówi o tym z pogardą. Przy znajomych ledwo jej to przechodziło przez gardło. Córka pani przełożonej i inżyniera budownictwa na germanistyce. Cóż. Trudno. Przynajmniej mi się tam trochę podobało. Matti, mój brat, był w podstawówce. Młody, upasiony frajer.


- Mam mówić wszystko, wszystko? – pytam.
- Przede mną nie możesz mieć tajemnic – odpowiada sucho.
- Nie wiem, czy wszystko pamiętam – chcę się wykręcić.
- Obserwuję Cię trochę i wiem, że pamięć do szczegółów to Ty masz niesamowitą – mruży oczy. Cholera. Jednak jest lepszy niż myślałam.


                Miałam zrobić zakupy, ponieważ lodówka była całkowicie pusta. Zaparkowałam pod marketem całodobowym 3 kilometry od domu. Wysiadłam, zabrałam wózek i poszłam kolejno alejkami. Tylko ja miałam świadomość jakąś większą czego brakuje. Mama gotuje tylko w weekendy i to zwykle jakieś pierdoły. A ja miałam spełniać zachcianki żywieniowe brata i taty.
Kręciłam się wokół nabiału. Na moje nieszczęście ktoś ustawił twaróg na samej górze. Próbowałam dosięgnąć, ale moje marne 163 cm wzrostu nie dawały nadziei na za wiele. Westchnęłam ciężko. Próbowałam podskakiwać, ale to na nic.
- Może ja pomogę – zobaczyłam za sobą długą, chudą rękę w czarnym dresie.
- Dzięku… - zamarłam. Tylko tego mi brakowało. Wroga z dzieciństwa.
- Proszę. Marthe – uśmiechał się kpiąco. Poznał mnie palant!
- Czym sobie zasłużyłam, że nadal pamiętasz moje imię? Swoją waga ciężką? – prychnęłam i popchnęłam wózek w kolejną alejkę.
- Nie bądź niemiła. Bo pomyślę, że mimo upływu lat pozostałaś tą wredną kluseczką – łatwo mu było mówić! Wysoki, chudy jak szczypior od dziecka. Pan sportowiec.
- Myśl co chcesz – nie chciałam go widzieć. Przecież to była paranoja. Czy naprawdę jedynym znajomym z podstawówki musi być ten, którego zawsze nienawidziłam? I to akurat kiedy w końcu wyprowadziłam się z tamtego miejsca?


- W życiu jest czasem taki moment, że spotykasz ludzi, o których próbowałaś zapomnieć z całej siły. I wcale nie macie wtedy ochoty wpaść sobie w ramiona – przerywa mi.
- Będzie się Pan wcinał cały czas?
- Tom. I tak. Może to Cię naprowadzi na to czego oczekuję – to on ma jakieś oczekiwania? Nie powinien mnie wysłuchać, powiedzieć co mi jest i pozwolić mi wyjść. – Kontynuuj.


- Myślę, że powinnaś trochę odpuścić. Za szybko osiwiejesz – szedł dalej za mną.
- Nie masz lepszego zajęcia niż łazić za grubym pączkiem? – doskonale pamiętam jego słowa. Do tej pory siedzą mi w głowie i wszystko psują.
- Kończ te zakupy i idziemy na kawę – odpowiedział wesoło. Wytrzeszczyłam oczy. Co on sobie wyobrażał?
- Nie przypominam sobie, żebyśmy byli przyjaciółmi…
- Czas to naprawić – uśmiechnął się tajemniczo. Bałam się pana Tande…


- Rozumiem, że się zgodziłaś…
- W pierwszej chwili pomyślałam, że nie ma mowy, ale…


                Nie wiem co tam robiłam. Nie miałam zielonego pojęcia. Rozglądałam się nerwowo, bo krew mnie zalewała od patrzenia na tego pajaca, jak się łasi do kelnerki przy barze. Co ja tu robiłam? Pewnie wszyscy naokoło zadawali sobie to pytanie. Ja, kluska w ciemnych workowatych ubraniach i szczupły i uchodzący za niezłego przystojniaka skoczek narciarski.
- Mała biała. Z brązowym cukrem – kelnerka podała mi moje zamówienie. Siedział naprzeciwko i uśmiechał się beznadziejnie. Miałam ochotę wyjść. – Czego się boisz? – mrużył oczy i lustrował mnie wzrokiem. Od pasa w górę. Faktycznie, miał na co patrzeć…
- Na pewno nie Ciebie – upiłam łyk napoju. Było mi odrobinę lepiej. Kawa zawsze koiła moje skołatane nerwy. Mogłam zatuszować kłamstwo.
- Nie sądzę – głupi uśmieszek przeszywał jego twarz. Powinnam pojechać do domu i zrobić obiad, jeśli nie chcę kolejnej awantury.
- Czego chcesz? – westchnęłam ciężko.
- Porozmawiać. Powiedz co u Ciebie. Nikt nie ma z Tobą kontaktu – zakrztusiłam się napojem.
- Pytałeś o mnie ludzi?! – zapiszczałam, czym zwróciłam na siebie uwagę pozostałych klientów.
- Oczywiście! Dlaczego nie? – nie wiem czy kłamał, czy tylko chciał się pośmiać z mojego nieogarnięcia.
- Muszę iść – skończyłam szybko kawę i zerwałam się w sekundzie.
- Dokąd?! Masz męża i dziecko do wykarmienia? – chichotał pod nosem.
- Tylko ojca i brata – położyłam na stolik kasę za kawę.
- Poczekaj! – złapał mnie za nadgarstek. – Daj mi swój numer.
- Żebyś nasyłał na mnie kumpli dla żartów? Mało masz rozrywki?
- Przestań! Ja się zmieniłem! – patrzyłam mu w oczy i sama nie wiem co widziałam.
- Nie umiem Ci ufać – powiedziałam twardo.
- Jedna szansa – wzrok zmienił się na łagodniejszy.
- Telefon – wysunęłam dłoń w jego stronę. Odblokował swojego Samsunga i podał mi go dopiero, gdy ustawił tryb wybierania numeru. Wpisałam szybko i zadzwoniłam do siebie. Bez słowa wyszłam z kawiarni. Miałam dość na wtedy…


- Bez słowa? – zdziwił się.
- Bez słowa. No bo miałam udawać, że chcę się przyjaźnić? Przecież nieźle mi zniszczył psychikę w podstawówce. Wiecznie naśmiewał się z mojego wyglądu i dokuczał na każdym kroku.
- Może mu się podobałaś? – pfff! Akurat!
- Nigdy w życiu. On się obracał wokół szczupłych blondynek. Ładnych blondynek.
- Przecież jesteś piękną brunetką. W czym problem?
- W moich ciuchach XL…                          
- To nie jest problem. Jesteś mądrą, wykształconą kobietą – nie wierzę mu.
- Przestań…
- Na dzisiaj koniec? – widzi chyba, że za dużo na jeden raz.
- Zdecydowanie – wstaję z tej nieprzyjemnej kanapy. Podaję mu dłoń.
- Widzimy się za tydzień – uśmiecha się serdecznie. Zastanawiam się ile to potrwa.
- Do zobaczenia – wychodzę. Za drzwiami czeka na wizytę znerwicowany brunet. Mówię wszystkim do widzenia i schodzę na dół. Na parkingu wsiadam do swojego Citroena C4. Dopiero wtedy czuję jaka byłam zestresowana tym spotkaniem. Wypuszczam nerwowo powietrze. Jak ja mam sobie poradzić, ze sobą, jak stresuję się wszystkim dookoła? Czas jechać do domu.


***


Daniel:

                Mój Mercedes parkuje na dobrze znanym parkingu. Odebrałem dziwny telefon od Toma. Wchodzę na górę i witam się ze Stiną, jego sekretarką.
- U siebie? – opieram się na blacie recepcji i uśmiecham się w ten sam sposób co zwykle. Mimo, że blondynka ma męża, zawsze reaguje na moją aparycję.
- Ma pacjenta. Może poczekasz tutaj? – proponuje krzesło obok siebie. Próbuję się elegancko wymigać. Na moje szczęście jakiś facet wychodzi z gabinetu przyjaciela.
- Widzimy się za tydzień – podaje mu dłoń i od razy zauważa moją osobę.
- Cześć Tom! – krzyczę radośnie. Próbuję zatuszować to, że jestem zaniepokojony jego telefonem.
- Cześć pajacu – zaprasza mnie gestem ręki do gabinetu. Puszczam oczko Stinie i idę do znanego pomieszczenia.
- Co się stało? – rozsiadam się na kanapie.
- Obowiązuje mnie tajemnica zawodowa, ale była u mnie pewna pacjentka…
- To akurat mnie nie dziwi. Gdybyś nie miał pacjentów, to oznaczałoby, że jesteś kiepski…
- Nie pajacuj… Strasznie skołowana dziewczyna.
- Ładna? – zapala mi się ta pieprzona  lampka.
- Ładna. Mądra. Nie-szczupła – pierwsze dwie cechy były obiecujące. Od czasów… No nie przepadam za puszystymi.
- A zapowiadało się tak przyjemnie…
- Była u mnie Marthe Nilsen – mówi twardo, a ja zamieram.
- Jak to była u Ciebie? – piszczę.
- Była. Jest moją pacjentką.
- Ale mówiłeś jej coś o mnie? – nagle zabrakło mi tlenu…
- Nie. Nie mam w zwyczaju się tobą chwalić…
- I po to mnie tu zaprosiłeś? – czuję się spięty.
- Chciałbym, żebyś opowiadał mi swoją wersję wydarzeń…
- Zwariowałeś?! To chyba nie jest profesjonalne! Nie wolno Ci! – nagle budzi się we mnie złość.
- Teraz będziesz się robił najuczciwszym ze wszystkich? Nagle odzyskałeś sumienie?
- Ale co chcesz przez to osiągnąć? Nie chcę z nią rozmawiać!
- Nie każę wam rozmawiać. Z tego co mi powiedziała, to ma o tobie najgorsze z możliwych zdanie – uśmiecha się kpiąco. Nie dziwi mnie to. Wszyscy mają o mnie beznadziejne zdanie. Nawet ja sam…
- Nie odpowiedziałeś na pytanie…
- Chcę jej pomóc. Widać, że dziewczyna ma spory problem, ale nie mówi mi wszystkiego…
- Bo nie zaufała Ci do końca.
- To jedna z tych z podwójną fosą.
- Zawsze była wyjątkowa… - wzdycham ciężko.
- Potrzebuję Twojej wersję spotkania w supermarkecie.
- Poważnie będziesz taką świnią?
- Ciebie i tak nie przebiję. Wiesz, że znam zakończenie…
- I będziesz ją okłamywał?
- Będę jej pomagał – najchętniej bym jej powiedział, żeby znalazła lepszego terapeutę. Bo on nie odpuści. Ale chyba mam ją na sumieniu i chce jej pomóc. Chociaż tak uratować resztki sumienia.


                Wstałem po imprezie około dziesiątej. Czy jakoś tak. Zobaczyłem obok siebie jakąś blondynkę. Miałem pomału tego dość. Za łatwo szło. One mnie kojarzyły, same podrywały, a mnie ego samo rosło. Więc to wykorzystywałem. Bezczelnie. Rano robiłem im śniadanie, mówiłem, że zadzwonię i nie dzwoniłem.


- Ale o tym ja wiem… - prycha pod nosem.
- Jej też się tak wcinasz? – mrużę oczy.


                Pojechałem do sklepu spożywczego. Tak, ja też czasem robię zakupy. Potrzebowałem czegoś do picia i do ewentualnego przegryzienia. I wtedy zobaczyłem ją. Próbowała dosięgnąć do twarogu, który jakiś cymbał ustawił na samej górze. Zawsze była niska. I jak to określiłeś, przy nie-szczupła.


- Jak ją rozpoznałeś? Mówiłeś, że nie widzieliście się parę lat.
- Wszędzie bym ją rozpoznał… Za dobrze ją znałem…
- Mów dalej – prosi.


                Podszedłem. Wyciągnęłam swoją długą rękę w stronę najwyższej półki. Zdrętwiała na dźwięk mojego głosu. Nie spodziewała się mnie zdecydowanie. Nie wiem co mną kierowało. Zaprosiłem ją na kawę. Chciałem ją jakoś…


- Zrozumieć? – znowu mi przerywa. I zaraz zgubię wątek. Gromię go wzrokiem.


                Spojrzeć na nią inaczej. Nie jak na nieśmiałą kluseczkę z podstawówki, którą zaczepiałem. Zgodziła się. Niechętnie, ale się zgodziła. Uznałem to za dobry znak. W kawiarni chyba lustrowałem ładne panienki wzrokiem. Nienawidzę tej części swojej natury. Nie chcę wiedzieć jak się poczuła. Chciała już iść. Skupiłem się więc na niej. Obejrzałem ją z góry do dołu i od razu poczułem to znajome uczucie z dzieciństwa. Tęskniłem za tym czymś… Speszyła się i ledwo ją zatrzymałem. Rzuciła na stolik kasę za kawę. Poprosiłem o numer. Wyrwała mi telefon, zapisała numer i wyszła bez słowa.


- Co było dalej? – Tom nawet nie patrzył na mnie. Patrzył za okno. Serio obsrany przez gołębie parapet w kamienicy naprzeciwko jest bardziej interesujący od mojej opowieści?



                W momencie stała się najbardziej interesującą dziewczyną jaką poznałem. Z resztą zawsze taka była. Zapłaciłem i wybiegłem szybko za nią. Udało mi się złapać wzrokiem jej samochód. Jechałem za nią. Zobaczyłam przy którym domu się zatrzymała i postanowiłem tu wrócić wieczorem…

*****

Witajcie w pierwszym rozdziale :)
Dziękuję za tak liczne komentarze po prologiem! :*
 Mam nadzieję, że Was nie zawiodę :D
Mam mieszane uczucia co do tej historii.
Na początku byłam mega podekscytowana tym pomysłem i palce mi się paliły na klawiaturze.
Teraz cierpię na brak weny. 
Mam nadzieję, że szybko ruszę z miejsca.
Dziękuję Wam za tyle cudownych słów pod epilogiem historii o Tinie, Andim i Corni <3
(Cały czas myślę, czy pisać drugą część... (głupia ja))
Czekam na Wasze opinie co do jedyneczki, mam nadzieję, że się spodoba :)
Buziaki :*

14 komentarzy:

  1. Jestem :)
    Kurczę.. porobiło się! Oboje wylądowali na jednej kanapie tego samego psychologa? Haha..
    Pomijam fakt, że to przyjaciel Daniela. Chociaż.. teraz pewnie zacznie się dziać w życiu naszej bohaterki.
    Spokojnie mogłabym się z nią utożsamić! Widzę, że każda niska dziewczyna ma problem z zakupami. Ale niestety.. mnie żaden skoczek nie pomaga nic dosięgnąć.. a szkoda :D
    Czekam Kochana na kolejny rozdział :)
    Pozdrawiam :*

    OdpowiedzUsuń
  2. Hejo! ;**
    Wow! Nasz bohater jest serio takim, no... niespotykanym człowiekiem, skoro raz zobaczył dziewczynę i już się w niej jakby 'zakochał', jak od razu popędził za nią, wybadał gdzie mieszka i postanowił wrócić! Ciekawe, co tutaj się jeszcze wydarzy. ^^
    Czekam na więcej! ;*
    Buziam. ;**

    OdpowiedzUsuń
  3. tak mi się smutno robi, bo w dzisiejszym świecie liczą się tylko powierzchowne wartości, a wiedza i to, co jest trwalsze od wyglądu schodzi na dalszy plan.
    co ten Dani się uwziął na tę małą Marthe :< no ale... ale co się tam stało? ;-; czy Dani ją jakoś skrzywdził jeszcze później...
    ej no, ja chcę już kolejny! i żeby Twoja wena bez problemu wróciła!! :(
    buzaiki :*

    OdpowiedzUsuń
  4. To jest GENIALNE!
    Zapowiada się niezwykle ciekawa historia.
    Marthe opowiada o Danielu i swojej przeszłości psychologowi. Psychologowi, który przyjaźni się z Danielem. Wow, los potrafi być przewrotny.
    Mam nadzieję, że teraźniejszość będzie dla naszej bohaterki łagodniejsza. I że Tande będzie dla niej normalny i przestanie jej dogryzać. No bo przecież się jeszcze spotkają, nie?
    Już się nie mogę doczekać kolejnego. Dużo weny Ci życzę!
    Buziaki ;*

    OdpowiedzUsuń
  5. Anonimowy5:39 PM

    mówiłam, że genialne??? przegenialne!
    Tom i jego wcinanie się i patrzenie w obsrany parapet, zagubiona Marthe i mam nadzieję Daniel lepszy niż w dzieciństwie..- zostaję z tą historią :)
    weno wracaj szybko! :)
    milion :*
    M.

    OdpowiedzUsuń
  6. Jestem!
    Rozdział świetny! No, kochana, jestem pod wrażeniem, naprawdę. Aż chciałoby się zdecydowanie więcej ^^
    Ależ nam się zaczyna to wszystko... mieszać? Nie wiem w sumie, jak to nazwać. Dopiero początek historii, a jest niesamowicie intrygująco. Mam nadzieję, że nasza bohaterka będzie miała teraz w swoim życiu choć odrobinę spokoju. Oby Daniel też nie przesadzał ze swoim dogryzaniem.
    Coś mi się wydaje, że to wylądowanie dziwnym trafem u tego samego psychologa nie było dziełem przypadku :D
    Czekam!
    I jeszcze jedno - nie myśl za dużo nad drugą częścią, tylko jeśli masz pomysł, zacznij go realizować ^^
    Buziaki :**

    OdpowiedzUsuń
  7. To jest GENIALNE! ❤
    Tak naprawdę to jeszcze nie wiem, co mam myśleć o tym opowiadaniu, nie wiem o czym ono tak naprawdę będzie, ale dzięki temu jest mega interesujące.
    Co takiego się wydarzyło, że dziewczyna musi uczęszczać do psychologa? Czy ma to jakiś związek z Danielem?
    Ojejku! Kochana, ja chcę kolejne rozdziały!
    Z niecierpliwością czekam na kolejny i dużo weny życzę Ci Kochana! ❤
    Buziaki. ;***

    OdpowiedzUsuń
  8. Anonimowy7:52 PM

    No pewnie, że się podoba! Po pierwsze jestem fanką takiego pomysłu "zwierzeń", po drugie historia bardzo intrygująca i nie będę dalej wymieniać, bo nie skończyłabym do jutra. Zawsze dwie osoby mają różne wersje tej samej historii, ale ciekawi mnie, jak to wszystko się dalej potoczy... Czekam na kolejny, mam nadzieję, że wena do Ciebie wróci i dodasz coś jak najszybciej :)
    Pozdrawiam serdecznie
    Verity
    fresh-start-for-broken-souls.blogspot.com
    udowodnie-ci.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  9. Jeej, jestem na maksa zaintrygowana. Serio masz świetny pomysł na to opowiadanie, zazdroszcze kreatywności :) Nie mogę się doczekać po takim zakończeniu dalszego ciągu.
    Pojawił się Daniel, widzę kreację "bad boy" więc już zacieram rączki :))
    Czuję, że opowiadanie będzie bardzo realistyczne, łatwo jest się wczuć w historię a czyta się bardzo przyjemnie więc mam radochę :)
    Pozdrawiam i czekam na więcej :*

    OdpowiedzUsuń
  10. Witaj Kochana! :*
    Prolog był fantastyczny, fenomenalny, ale ten pierwszy rozdział to istne arcydzieło! :D
    Muszę Ci powiedzieć, że mega mnie nim zaintrygowałaś. Czytałam tę jedynkę z ogromną ciekawością od pierwszego słowa do ostatniej kropki. ♥
    Ten Tom... Kurczę, terapeuta, który wcina się w każdą wypowiedź pacjentów. Rozwalił mnie. :D
    Zaskoczył mnie fakt, że jest to terapeuta zarówno Marthe i Daniela. :)) Ciekawe czy to faktycznie zbieg okoliczności czy może jednak przeznaczenie? ^^
    Nasi bohaterowie są niesamowicie ciekawymi postaciami. Niby są od siebie różni, ale zarazem bardzo do siebie podobni. :)
    Urocze jest to, że Daniel pomógł naszej bohaterce w sklepie spożywczym, a i później zaprosił ją na kawę. Choć, z drugiej strony, niegdyś jej dokuczał, śmiał się z niej, a teraz nagle był miły? Powiedział, że się zmienił. Kiedy Tom zaczął go dopytywał, to moją uwagę zwrócił fakt, że powiedział, iż kiedy zobaczył Marthę powróciło uczucie, za którym się stęsknił... No, powiem Ci szczerzę, że wydaje mi się, że w podstawówce dokuczał dziewczynie, dlatego że mu się podobała. I teraz kiedy ponownie ją zobaczył... to powróciło. :)
    Jestem mega ciekawa, co się wydarzy w kolejnych rozdziałach. ^^
    Buziaki ;*

    OdpowiedzUsuń
  11. Hej!
    Po pierwsze: bardzo nietypowa narracja. Ale przypadła mi ona do gustu. Te retrospekcje są super, bo dzięki nim teraz zachodzę w głowę, co się wydarzyło przez te cztery lata, że Marthe tak bardzo znienawidziła Daniela. No i podoba mi się też to, że piszesz z perspektywy obu bohaterów, bo ich punkty widzenia bardzo się od siebie różnią, a jednocześnie wzajemnie uzupełniają.
    Sposób, w jaki przedstawiasz Daniela, bardzo mi do niego pasuje. Lekkoduch lubiący romanse - o tak. Dlaczego tak po prostu postanowił pomóc Marthe w tym supermarkecie? Czy to możliwe, żeby darzył ją jakimś uczuciem, czy po prostu chciał załagodzić wyrzuty sumienia?
    Muszę jeszcze przyznać, że metody Toma są bardzo, hmm, niekonwencjonalne? Jestem bardzo ciekawa, co z tego wyniknie. Marthe na pewno nie byłaby zadowolona, gdyby dowiedziała się, że jej psycholog rozmawia o niej z Danielem.
    Zapowiada się naprawdę obiecująco! Czekam niecierpliwie na kolejny rozdział.
    Całuję ;*

    OdpowiedzUsuń
  12. Witaj Kochana.
    Jestem w ogromnym szoku że tak mi się spodobało to opowiadanie.
    Nie za bardzo czytam blogi z norwegami ale Twojego nie mogłam sobie odpuścić.
    Przeczytałam prolog i pierwszy rozdział i już jestem zakochana.
    Widać ze Martha dużo w swoim życiu wycierpiała. Nie radzi sobie sama ze sobą więc może dlatego potrzebuje pomocy specjalisty. Daniel miał duży udział w życiu Marthy, raczej skutki jego zachowania nie sa zbyt pozytywne. Jestem bardzo ciekawa co będzie dalej.
    Buziaki :*

    OdpowiedzUsuń
  13. Anonimowy3:27 PM

    Witaj Kochana! <3
    Zacznę od tego, że jest mi cholernie głupio (nie używam takiego słownictwa, ale nic innego mi tutaj nie pasuje), że nie zostawiłam komentarza pod epilogiem.
    Chciałabym się nieźle tam rozpisać, więc czekam na wolną chwilę, ale przez tą maturę z każdym dniem jest coraz gorzej - co za tym idzie - ze mną również jest coraz gorzej...
    W każdym razie, mam nadzieję, że nie gniewasz się na mnie za bardzo... Jak tylko znajdę czas to obiecuję, że to nadrobię!

    A co do tego opowiadania i rozdziału to jestem zachwycona. Cóż innego mogę napisać. Wątki psychologiczne od zawsze mnie interesowały. Dodatkowo nie-szczupła (moja partia</3) i wredny Daniel, więc jeszcze bardziej mnie zaintrygowałaś!

    Czekam na ciąg dalszy! Mam nadzieję, że w życie Marthe chociaż troszeczkę się poprawi :)
    Jeszcze raz z całego serca przepraszam za poślizg :(
    Trzymaj się Kochana :*

    Pozdrawiam, Camille.

    OdpowiedzUsuń
  14. hej :)
    rozdział świetny, strasznie podoba mi się ten pomysł. Marthe ma takie problemy jak ja :D bycie niską jest okropne (chociaż ja jestem jeszcze niższa - 157 cm xD)
    zapowiada się ciekawie i czekam na kolejny
    buziaki :*

    OdpowiedzUsuń