*****
Marthe:
Leżałam na łóżku i czytałam jakąś książkę.
Wtedy usłyszałam swój telefon i o mało nie dostałam zawału. Prawie nigdy nikt
do mnie nie dzwonił kiedy byłam w domu. Wychodząc, to owszem. Mama. Bo
ciekawiło ją gdzie jestem. Ale w domu? Dlatego byłam taka zaskoczona.
Spojrzałam
na wyświetlacz i zamarłam. To była wiadomość od Daniela…
- Co napisał? – dzisiaj Tom jest jakiś nerwowy. Od samego wejścia na
wszystko krzywo patrzy.
- Że stoi pod moim domem. Mam 15 minut, żeby się zebrać, inaczej
wejdzie i przywita się z domownikami.
Wiedziałam, że lepszym wyjściem będzie dobrowolne
zejście. Mama zrobiłaby mu pranie mózgu. A potem śmiałby się z rok z kolegami,
że nadal jestem nienormalną, zakompleksioną córeczką mamusi. Byłam ubrana w
swój ukochany sweter i ciemne leginsy. Ubrałam tylko trampki i wzięłam telefon.
Na dole założyłam szybko kurtkę i szalik i powiadomiłam rodziców, że zaraz
wracam. Ich mina była bezcenna.
Na
zewnątrz zobaczyłam że czarny, świeżo umyty Mercedes stoi na moim podjeździe.
Wsiadłam do niego bez zastanowienia.
- Dobrze się czujesz? – byłam na
niego wściekła. Nawet na niego nie patrzyłam. – Co Ty sobie wyobrażasz?!
- Uspokoisz się? – wybuchnął
śmiechem. Zamilkłam. Spojrzałam w okno. Moim rodzicom o mało się głowy nie
poukręcały od wyglądania z kim siedzę w samochodzie.
- Zaraz pomyślą, że handluję
prochami. Albo planuję jakiś rabunek – odparłam zażenowana.
- W takim razie jedziemy stąd –
uśmiechnął się tajemniczo. Wyglądał jakby serio był na prochach.
- Dokąd pojechaliście? – Tom
wyraźnie się poruszył.
- Do portu… - wzdycham ciężko.
- Do portu… - mlasnął pod nosem i znowu zamilkł.
Zajechaliśmy
na parking przy porcie. Na początku mnie zamurowało. Bo po co miałby mnie tam
wywieźć?
- Nie bój się – powiedział
szeptem. Wzdrygnęłam się. Nie dość, że wyglądałam jak siedem nieszczęść, bo
praktycznie byłam w piżamie, nieumalowana, w rozwalonym koczku na głowie, a
obok mnie siedziała odpicowana gwiazda Norwegii.
- O co chodzi?
- Chodź – uśmiechnął się i
wysiadł. Po chwili drzwi od strony pasażera się otworzyły i zobaczyłam jego
szczupłą dłoń. Nie wiedziałam zbytnio co robić. Zaufać, że nie wrzuci mi do wody
i nie będzie spokojnie i z obłędem w oczach oglądał jak się topię, czy
stanowczo odmówić i poprosić, by mnie odwiózł.
- Dokąd poszliście? – skierował swój wzrok na kamienicę obok.
- Skąd wiesz, że się zgodziłam? – mówię zaskoczona. – Jeśli nie chcesz
mnie słuchać, to powiedz. Chętnie pójdę już… - mówię w odpowiedzi na kierunek
jego spojrzenia.
- Ja Cię cały czas uważnie słucham… - to dopiero druga wizyta, ale już
mam go serdecznie dość.
Chwyciłam jego dłoń i wysiadłam z pojazdu.
Od razu się wyrwałam z tego cholernego uścisku. Ręka mnie wręcz piekła. Szedł
chwilę przede mną i poprosił, bym usiadła na ławeczce opodal. Podkuliłam nogi i
objęłam je rękoma. Chyba chciałam się jakoś schować przed nim.
- Dlaczego nie masz faceta? –
spytał mnie prosto z mostu. Spojrzałam na niego przerażona.
- Jeśli masz mi zadawać głupie
pytania, to lepiej chodźmy stąd – wywróciłam oczami.
- Chciałbym Ci pomóc –
prychnęłam głośno. Z tego wszystkiego okoliczne ptaki odleciały wystraszone.
- Nie możesz mi pomóc. Chyba, że
ta pomoc polega na zrobieniu ze mnie pośmiewiska. Mało Ci, Tande? – chciałam
już iść. Choćby na nogach.
- W ramach rekompensaty.
Myślałem nad tym i chciałbym… - zawahał się. Był dziwny tamtego wieczora.
Kompletnie go nie rozumiałam. Raz ujarany ziołem, raz przygaszony. Jakby dwie
osoby w jednym ciele…
- Zadziwiająca pamięć – zauważył Tom. Wykrzywiam usta w grymasie.
- Te szczegóły pamiętam najdokładniej… - spoglądam ze wstydem na moje
spocone dłonie.
- Bo?
- Musisz tyle pytać? – właściwie już krzyczę.
- Odpowiedz na moje pytanie. Sama doskonale wiesz z czym masz problem,
ale nie chcesz się do tego przyznać przed samą sobą. Nad tym tu pracujemy –
biorę głęboki wdech.
- Tande jest… Był… Jedyną postacią w moim życiu, z którą mam
jakiekolwiek dobre wspomnienia…
- Co chciałbyś?
- Chciałbym Ci pomóc. Właściwie
wpadłem na to dzisiaj. W kawiarni – dodaje, widząc mój pytający wzrok.
- Załóżmy, że rozważam
propozycję. O co chodzi? – nie wiem co mną kierowało. Ufać frajerowi, którego
znam tylko ze złych rzeczy.
- Ja będę Ci wyszukiwał
odpowiednich facetów, umawiał na randki, a Ty się będziesz z nimi spotykać –
znowu wrócił pan ujarany.
- Nie ma mowy! Jeszcze jakiegoś
mordercę, albo gwałciciela mi załatwisz!
- Będę chodził z Tobą – dodał
spokojniej.
- Jak przyzwoitka? Będziesz
siedział obok i trzymał mnie za rękę? – prychnęłam.
- A chciałabyś? – wytknął mi
język. Zrobiło mi się dziwnie… Gorąco.
- Nie! To nie byłoby normalne.
Co by taki facet pomyślał? Jak ktoś miałby mnie wziąć na poważnie?
- Siedziałbym gdzieś w kącie i
mówił do Ciebie. Miałabyś słuchawkę w uchu i mikrofon przy biuście. Tyle – aż
za tyle.
- I może mi ten mikrofon jeszcze
wsadzisz sam… - wywróciłam oczami.
- Mógłbym, gdybyś poprosiła –
uśmiechnął się figlarnie.
- A co z tego będziesz mieć?
- Przebaczone grzechy młodości i
czyste sumienie – wyglądał poważnie i jakby serio to miał na myśli…
- Więc się zgodziłaś? – okno nadal było ciekawsze. Spojrzałam i jednak
nic mnie nie zainteresowało.
- Chciałam zaszaleć. Zrobić coś innego. Pokazać przede wszystkim sobie,
że potrafię. Miałam dość chomąta na szyi.
- I co dalej? – w końcu spogląda na mnie. Czuję się jak mała
dziewczynka.
Następnego ranka, tuż po przebudzeniu
żałowałam swojej decyzji. Dopadły mnie olbrzymie wątpliwości i pomyślałam, że
jeszcze jest czas, by się wycofać. Zadzwoniłam więc do Ingrid, mojej
przyjaciółki. Porozmawiałyśmy i…
- Opowiedz – przerywa mi. Nagle się mną zainteresował?
- Miało być tylko o mnie i o nim.
- Ale ta rozmowa też dotyczy tej relacji.
- Nie sądzę… - mówię zmieszana.
- Nalegam – jaki się zrobił nagle stanowczy.
Wybrałam numer przyjaciółki. Najpierw
odezwała się sekretarka, co mnie specjalnie nie dziwiło. Przecież modelki są
zwykle zajęte. Ale wiem też, że oddzwoni. I nie myliłam się. Dziesięć minut
później leciałam biegiem z toalety, ze szczoteczką do zębów w buzi, by ją
złapać.
- Cześć kochanie! – słyszałam
jej radosny głos. Pewnie była gdzieś na jakiś Hawajach.
- Cześć! Co słychać? – próbuję
zacząć neutralnie. Odkładam szczoteczkę na chwilę.
- W porządku. Jestem w Kalifornii!
– byłam blisko. – A teraz mów co się dzieje – zachichotała. Znała mnie jak mało
kto.
-Tande… - to nazwisko było dość
popularne w naszym słowniku.
- Spotkaliście się?! – pisnęła.
- Skąd ta euforia? – spytałam
zaniepokojona.
- Spotkałam gnoja parę razy. Nie
mówiłam Ci, bo wiedziałam, że nie będziesz słuchać – i miała rację.
- Zrobił się miły…
- Wiem. Zauważyłam. I powiem Ci,
że serio się zmienił.
- Nie ufam mu nadal.
- Ale nie dzwonisz, żeby mi
powiedzieć, że go widziałaś i powiedział Ci cześć, prawda?
- Zaproponował… Nie, Ingrid! To
żenujące! Po co ja się zgodziłam?! Kto tak robi?! – usiadłam na łóżku i nerwowo
kręciłam się na nim.
- Ale co? Oświadczył Ci się, że
tak panikujesz? – bezczelnie się ze mnie śmiała.
- To nie jest śmieszne… -
powiedziałam przez zęby.
- Jest! To co zrobił nasz
szczypiorek?
- Zaproponował, że załatwi mi
randki…
- Co?! – słyszę jak szum ludzi
wokół niej nagle zanikł. Chyba wszyscy się zdziwili jej reakcją, bo zrobiło się
bardzo cicho.
- Powiedział, że w ramach
wynagrodzenia win, chce umawiać mnie na randki z obcymi kolesiami, a on będzie
siedział w tym samym lokalu, podsłuchiwał przez mikrofon umieszczony pomiędzy
moimi cyckami, a w uchu będę miała słuchawkę, przez którą będzie mi pierdolił
co robić! – powiedziałam na jednym wydechu.
- O kuźwa!
- No właśnie…
- Zgodziłaś się mam nadzieję?! –
pisnęła mi do ucha.
- Myślisz, że to dobry pomysł?
- Tak. Chyba jedyny słuszny.
Przecież widzę, znaczy znam Cię na tyle, że wiem co się z Tobą i Twoim życiem
dzieje…
- Koniec – mówię.
- Cóż. Tak sobie myślę… On się zjawił w odpowiednim momencie – celniej
się nie dało.
- Tak. Zaczynałam wariować w domu. Rodzice mnie nie rozumieli. Miałam
upierdliwego brata, który na każdym kroku przypominał mi, że nie mam przyjaciół
i jestem sama.
- Chcesz o tym porozmawiać? – pyta.
- Nie. Zdecydowanie nie. W tym temacie mam do powiedzenia tylko, że
potrzebowałam się uwolnić z ich…. Opieki?
Na swój
sposób się mną opiekowali. Bo mama dostawała ataku serca, gdy długo nie
wracałam i wydzwaniała do mnie, gdy dobijała 22 na zegarku… W sytuacji, gdy już
serio gdzieś wyszłam ze znajomymi ze studiów, było mi zwyczajnie wstyd.
Wyciszałam telefon i udawałam, że idę do toalety i oddzwaniałam. Tata ciągle
pracował, więc czasu nie było. Nawet na rozmowę. Właściwie nie wiem jaki on
jest. Nie pamiętam, bym kiedyś rozmawiała z nim o czymś poważnym. Czy zwierzała
się. Mama to samo. Zupełnie jakby między nami był jakiś mur, którego nie da się
przeskoczyć…Brat był młodszy, więc wszystkie wyłapane błędy wychowawcze na moim
przypadku, nie były u niego powielane. Zawsze był zabawniejszy, śmielszy, miał
więcej znajomych…
- Zazdrościłaś mu?
- Tak – odpowiadam krótko i smutno.
Zazdrościłam. Bo mama nie czepiała się go
jak mnie. Czasem się czułam, jakbym to ja była tą młodszą. Z reguły uważano
mnie za głupszą, nieporadną, niezaradną. Siedzącą z nosem w książkach, albo z
głową w chmurach. Ta zazdrość mnie niszczyła. A najgorsze było to, że on na
każdym kroku mi przypominał, jak samotna jestem. I oczywiście nie byłabym sobą,
gdybym nie zrobiła odwetu. Mimo wszystko i tak to zawsze była moja wina...
- Nigdy nie zauważyli?
- Nie wiem. Nigdy ich nie zrozumiem…
W domu musiałam wszystko ogarniać ja.
Wracałam z uczelni i musiałam zająć się obiadem, posprzątać dom, zrobić zakupy
i dopiero mogłam się uczyć. Najgorzej było, jak miałam więcej wolnego. Wtedy
byłam ich służącą. Jakby mi płacili i wymagali posłuszeństwa. Ale nie miałam
nic z tego. Nawet dziękuję. Wręcz były wieczne żale i pretensje, że coś wyszło
nie tak jak powinno. Ale miałam 21 lat! Nie mogłam niczego umieć idealnie,
skoro nikt mi tego nie pokazał…
- Nie płacz – Tom siada obok
mnie. Podaje mi paczkę chusteczek i dotyka mojego ramienia. Nie wiem kiedy łzy
opuściły moje oczy…
- Przepraszam… Ja zwyczajnie…
- Chyba to był prawdziwy początek opowieści.
- Chyba tak… - nie hamowałam już więcej łez. Pozwoliłam im płynąć.
***
Daniel:
Tom zadzwonił
dość późno. Poprosił, bym przyjechał prosto do jego mieszkania. Cały dzień
byłem niespokojny. Ciekawił mnie dalszy bieg wydarzeń. Co takiego powiedziała
mu Marthe. Im dalej w las z tą chorą sytuacją, tym bardziej się podpalałem.
Po 23 pukałem do
drzwi. Jego dzieci już pewnie spały i nie chciałem mieć na sumieniu tych trzech
rozkosznych robaczków.
- Wejdź – Ester, jego żona, wpuściła mnie do środka.
- Przepraszam, że tak późno, ale dopiero do mnie za…
- Wszystko wiem – kładzie dłoń na moim ramieniu. Uśmiecha się lekko. –
Jest w gabinecie.
Przemierzam
nerwowo krótki korytarzyk w jego domu. Tutaj jest tak spokojnie i przytulnie…
Chciałbym chyba kiedyś mieć taki dom.
- Wejdź – kiwa dłonią, gdy mnie widzi.
- Co się stało? – widok Toma, z kieliszkiem brandy w dłoni, to
prawdziwa rzadkość.
- Ona jest bardziej poraniona niż mi się wydawało…
- Co to znaczy? – proponuje mi trunek, ale odmawiam. Przyjechałem
samochodem.
- Wiedziałeś o jej sytuacji w domu?
- Tata coś wspominał, że rodzice wiecznie pracowali, a oni najpierw
wychowywali się przez nianie, a potem jakoś sobie radzili… Nie wiem, nie
interesowało mnie to.
- Czasem próbujemy nie dostrzegać problemów innych, bo zwyczajnie
wiemy, że nie będziemy mogli znieść dodatkowego ciężaru na duszy… - mówi po
chwili przerażającej ciszy. Wpatruje się przed siebie i nie reaguje na żaden
bodziec.
- Co masz na myśli? – byłem przerażony.
- Rodzice wychowali w niej strach do życia, wstręt do samej siebie. To
dziw, że ona nigdy nie wylądowała w szpitalu po próbie samobójczej. Nikt jej
nigdy nie pokazał, jak wygląda miłość. Ta bezgraniczna. Wszyscy naokoło
dorastali pewnie w kochających rodzinach, mogli im ufać, a ona ciągle była sama
ze sobą…
- Nie wiedziałem… - było mi wstyd, że ja jej dokładałem do koszyka
zmartwień siebie.
- Nikt pewnie nie wiedział.
- Czułem, że była samotna.
- Co czułeś wtedy w porcie? – nagle zmienia temat. To jedna z tych
cech, której w nim nienawidzę.
- Nie rozumiem? – gubię się. Terapeuta powinien raczej wszystko
wyjaśniać.
Zaproponowałem jej pomoc. Wręcz rozpaczliwie
pragnąłem komuś pomóc. Żeby nie czuć się pustym. Pomyślałem, że założę jej
konto na portalu randkowym i zacznę jej szukać facetów. To chyba było uczciwe.
Bała się. Pamiętam jej przerażony wzrok, jakby przede mną siedziała. To było
takie…
- Magnetyczne? – unosi brew.
- Coś od dziecka mnie do niej ciągnęło. Już wtedy była wyjątkowa…
Pamiętam to uczucie, gdy chwyciłem jej dłoń.
Jakby mnie przeszyło tysiące iskier. Jakby mnie popieścił prąd… Czułem, że
nigdy się od niej nie uwolnię. Wręcz nie chciałem.
Kiedy
byłem młodszy, to pamiętam, że licytowaliśmy się między sobą, kto kim zostanie.
Ja od zawsze chciałem być skoczkiem. Inni piłkarzami, narciarzami, biegaczami.
Ona zawsze siedziała na ławeczce z książką. Nigdy nie reagowała na nasz śmiech.
Tylko książka i ten jej własny świat. Kilka razy dostała piłką, czy papierkiem,
ale nigdy nie krzyczała, nie ganiła. Przyzwyczaiła się. Przecież nie
reagowaliśmy. Lepiej było się nie narażać. Koleżanki też zwykle jej dopiekały.
Bo była trochę większa od nich. Wszystkie szczupłe blondynki, a tu nagle ona.
Brunetka o ślicznych zielonych oczach. Dokuczałem jej, bo nie chciałem się
wyróżniać. Nie chciałem uchodzić za obrońcę „tej małej grubaski”…
- Nie chciałeś zabawić się w
rycerza i jej pomóc?
- Nie. Bałem się…
Byłem dość lubiany. Dziewczyny za mną
szalały i nie chciałem tego psuć. Znaliśmy się. Od przedszkola na siebie
wpadaliśmy. Zawsze w jednej grupie lub klasie. Potem, w gimnazjum,
wyprowadziliśmy się do Drammen. Ona ponoć niedługo po nas przeniosła się do
Oslo. Wtedy kontakt się urwał. I gdy ją spotkałem w tym markecie, wiedziałem,
że mam prawdopodobnie tylko jedną szansę.
- Nie dziwię się, że Ci nie ufała.
- Sam się sobie dziwię, że zgodziła się na te randki…
- Chciała desperacko coś zmienić. Chciała nauczyć się kochać…
- Szkoda, że tak późno to zrozumiałem…
*****
Cześć :D
Miało być za tydzień. Jest dzisiaj.
Przypływ jakiejkolwiek weny następuje zwykle, gdy mam dużo nauki.
Nie jestem zadowolona, ale nie jest najgorzej.
Następny za około 2 tygodnie (jeśli ktoś czeka) ;)
Poniżej ankieta, zapraszam :D
Byłabym wdzięczna, gdybyście wpisały w komentarzu, czy chcecie być informowane :D
Byłabym wdzięczna, gdybyście wpisały w komentarzu, czy chcecie być informowane :D
Czekam na opinie :))
P.S. Mam małe pytanko. Ostatnio wróciła do mnie miłość do F1 (w końcu!!!)
Mam do Was prośbę. Znacie jakieś opowiadania o tej tematyce?
Błagam, pomocy. Cierpię na niedobór Vettela i spółki :D
P.S. Mam małe pytanko. Ostatnio wróciła do mnie miłość do F1 (w końcu!!!)
Mam do Was prośbę. Znacie jakieś opowiadania o tej tematyce?
Błagam, pomocy. Cierpię na niedobór Vettela i spółki :D
Buziaki :*
...Tande przyzwoitka. JAK DOBRZE, ŻE BYŁAM SAMA W DOMU XDDD bo przez fanfiki moja rodzinka już ma wyrobione o mnie zdanie, haha
OdpowiedzUsuńkocham Marthe.
to, jak obrabia dupę Tande, nie wiedząc nawet, że to jego przyjaciel... ło. ciekawe kiedy - i czy w ogóle - się o tym dowie...
no i Daniel. oh, magnetyczne? oh, żałuje? szkoda, że nie potrafił zareagować na to wcześniej.........
czekam na kolejny ❤
Hej Słońce!
OdpowiedzUsuńTo taka miła niespodzianka! Ze rozdział pojawił się tydzień przed planowaną publikacją.
Kocham to opowiadanie, po prostu mnie zauroczyło tą innością.
Powoli dowiadujemy się coraz więcej o przeszłości bohaterów, ale i tak wciąż nie mogę za dużo powiedzieć o samych bohaterach. Marthe była i jest skrzywdzona przez życie, a Daniel to ten, co krzywdził. Poniekąd rozumiem, że chciał mieć czyste sumienie i to dlatego zaproponował ten układ/pomysł. Ale chyba coś mu nie wyszło, skoro dziewczyna do teraz go nienawidzi. Przynajmniej mam takie odczucie.
Rozumiem również, dlaczego kiedyś zachowywał się w dość niemiły sposób w stronę Marthe. Chciał się po prostu dopasować do innych i nie wychodzić poza szereg. Ale lepiej być innym i nie udawać. Wiem z własnego doświadczenia.
Z niecierpliwością czekam na kolejny, który mam nadzieję, że znów pojawi się nieco szybciej niż planujesz, i ogrom weny życzę Kochana.
Ściskam. ;***
Świetnie, że dodałaś już teraz, bo rozdział jest niesamowity!
OdpowiedzUsuńHahaha nie wierzę, że Marthe się zgodziła na taką propozycję! To znaczy trochę jej się nie dziwię, zważając na jej historię rodzinną, no ale takie aranżowane randki, jeszcze z mikrofonem i słuchaweczką... Już nie mogę się doczekać, jak to się rozwinie!
Czekam na kolejny i pozdrawiam serdecznie
Verity
fresh-start-for-broken-souls.blogspot.com
udowodnie-ci.blogspot.com
Cześć :)
OdpowiedzUsuńGenialny rozdział!
Marthe w przeszłości nie miała lekko. Dzieciaki nie mają litości. "Jesteś inny od nas - nie zadawaj się z nami". A jeszcze jak się wyśmiewają, to naprawdę może się zrobić przykro. Zachowanie Daniela było strasznie niedojrzałe. Traktował Marthe jak popychadło, bo nie chciał się wyróżniać z grupy? Bo bał się, że gdyby z nią chociażby porozmawiał, to straciłby swoją pozycję w szkole? Oj, panie Tande, bardzo nieładnie.
Sytuacja w domu dziewczyny też była nieciekawa. Wychowywać się w domu, gdy nie ma miłości... To musi być okropne. Współczuję jej bardzo.
Co dalej, co dalej? Z niecierpliwością czekam na kolejny rozdział.
Całusy ;*
Witaj! ;*
OdpowiedzUsuńŚwietny rozdział! <3
Szkoda mi Marthe... To straszne... ;/ Nie ma kolorowej przeszłości, ale ważne, aby teraz ruszyła przed siebie i patrzyła tylko w teraźniejszość, prawda? :)
Daniel strasznie mnie denerwował. Przecież tak nie można, cholera! Egoista, patrzy tylko na czubek własnego nosa! >.<
Rozdział - cud. <3
Buziam. ;**
Jestem ;)
OdpowiedzUsuńMatko jedyna! Takie rzeczy tylko Tande mógł wymyślić.. randki? W dodatku on tam z nią? Kurcze.. zaskakujesz dziewczyno! Oczywiście jak najbardziej pozytywnie ;)
Czekam na kolejny rozdział i tak, chce być informowana.
Pozdrawiam ;*
Ps. Ponawiam zaproszenie do mnie ;))
Hej :)
OdpowiedzUsuńRandka w ciemno lvl Tande - skisłam z telefonem w ręce, bo już moja wyobraźnia zaczęła dziwnie działać :D Nie moge się doczekać jak one będą wyglądać :D
Marthe - moja kobieta :) Chociaż gdybym ja dowiedziała się, że mój psycholog papla swojemu ziomkowi o koich problemach - jego ciała nigdy by nie znaleziono... jego ziomka również.
Rozdział cudowny, strasznie mi się podoba twoja koncepcja :)
Czekam na więcej i życzę sużo weny :)
PS Oczywiście proszę o info :)
Hej :)
OdpowiedzUsuńRandka w ciemno lvl Tande - skisłam z telefonem w ręce, bo już moja wyobraźnia zaczęła dziwnie działać :D Nie moge się doczekać jak one będą wyglądać :D
Marthe - moja kobieta :) Chociaż gdybym ja dowiedziała się, że mój psycholog papla swojemu ziomkowi o koich problemach - jego ciała nigdy by nie znaleziono... jego ziomka również.
Rozdział cudowny, strasznie mi się podoba twoja koncepcja :)
Czekam na więcej i życzę sużo weny :)
PS Oczywiście proszę o info :)
Rozdział bardzo mi się podoba. Zaciekawiłaś mnie - stworzyłaś coś zupełnie innego. Sprawiłś, że z niecierpliwością czekam na kolejny rozdział, ponieważ losy tej dwójki zaintrygowały mnie, chcę poznać ich jeszcze bardziej.
OdpowiedzUsuńŚwietne opowiadanie o Vettelu: http://kiedy-powrocisz.blogspot.com/?m=0
Zapraszam również na moje opowiadanie: http://every-second-every-thought.blogspot.com/?m=1
Pozdrawiam :)
Dziękuję za vettelowy link :D
UsuńU Ciebie zjawię się niebawem ;)
Witaj Kochana.
OdpowiedzUsuńŚwietny rozdział.
Daniel jest dziwny, tak to chyba dobre określenie.
Nie rozumiem jego toku myślenie.
Czy on nigdy nie wpadł na pomysł że to może on jest stworzony dla Marthe?
Może lepiej zastanowić się nad tym dlaczego widzi w niej coś wyjątkowego,a nie szukać jej chłopaków.
Co do Marthe ona musiała dużo wycierpiec. Nie rozumiem jak można zniszczyć własne dziecko, przecież to jej rodzice ją zniszczyli.
Czekam na kolejny.
Buziaki ;*
Jestem pod ogromnym wrażeniem twojej lekkości w pisaniu i podziwiam to jak to łączysz rozdział świetny tak jak poprzedni z niecierpliwością będę czekać na następny ������
OdpowiedzUsuńJestem! Przepraszam za taki poślizg, ale mój weekend nie zawierał ani chwili wolnego...
OdpowiedzUsuńGenialny rozdział! Jak ty to robisz, co? Mam wrażenie, jakby pisanie wcale nie sprawiało ci kłopotów, bo wszystko czyta się niesamowicie lekko i przyjemnie ^^
Ciężko się było nie uśmiechnąć. Całe szczęście, że nikt nie widział, jak szczerzę się do laptopa :D Marthe jest świetna, już ją uwielbiam. Stworzyłaś naprawdę niesamowitą postać, taką... prawdziwą babkę, której nie da się nie lubić :) Co nie zmienia faktu, że strasznie mi jej szkoda, bo nie miała zbyt kolorowego życia.
A Daniel... no nie wiem, trochę mnie dzisiaj zirytował, bo jego zachowanie zostawiało sporo do życzenia. Zapachniało egoizmem.
Czekam niecierpliwie na kolejne!
Buziaki :**
Mnie tu jeszcze nie było? Jakim cudem?
OdpowiedzUsuńTo znaczy... byłam i przeczytałam, ale jak zwykle z komentarzem było gorzej.
Świetny rozdział, nie wiem czy Ci już o tym mówiłam, ale pomysł na tę historię jest niesamowity. Do tego masz ogromny talent.
Uwielbiam Marthe, jest taka prawdziwa, naturalna...
Pomysł Tande był głupi i w ogóle co to miało być xD Ciekawa jestem jak przebiegnie pierwsza randka w ciemno i czy Daniel czegoś nie odwali :D Prawie jestem pewna, że tak będzie :D
Czekam na kolejny i ściskam ♥
Hejka Kochana :)
OdpowiedzUsuńNominowałam Cię do LA, więcej szczegółów tutaj: http://kochac-kolejny-raz.blogspot.com/p/liebster-award.html
Pozdrawiam! ;*
Jestem! 😃
OdpowiedzUsuńPrzepraszam za poślizg, ale już nie będę się tłumaczyć. 😬
Rozdział świetny, aż nie wiem co mogę napisać! Naprawdę! 😍
Tande przyzwoitka? Hahahaha, już to sobie wyobrażam 😂 Coś mi się zdaje, że na tych randkach w ciemno się nie skończy. 😏
Czekam na kolejny! ❤
Buziaki 😘
Marthe jest od dzisiaj moją ulubienicą. :D Nawet nie wiesz jak bardzo poprawiłam sobie humor tym rozdziałem. Tande w roli przyzwoitki... hahaha to zdecydowanie śmieszy mnie najbardziej. :D
OdpowiedzUsuńKochana, rozdział mega!
Czekam na kolejny.
Buziaki. ;*