2 maj 2016

4. Nie każdy odnosi spektakularne sukcesy na każdym polu. Szczególnie ja. Ja nie odnoszę żadnych. Nigdy...

Daniel:


Axel był przystojny. Przynajmniej tak mi powiedziała. Dla mnie był… Odrażający. Zapatrzony w siebie dupek, którego poziom ego sięgał do nieskończoności.

- To można być większym dupkiem i egoistą niż ty? – prycha Tom. Celna uwaga. Ale nie pozwalam mu myśleć w ten sposób i prycham.
- Myśl sobie co chcesz. Ale ja wobec niej chciałem być fair.
- Ale tylko wobec niej.
- Nie moja wina, że ¾ lasek, które spotykam na swojej drodze, ładuje mi się do łóżka!
- No tak. Bo Ty sobie tylko leżysz i je przyciągasz, a one Cię obsługują same – nie podoba mi się ten ton. – I same się też tam zaciągają.
- Przestań się wymądrzać! – puszczają mi nerwy.
- Mówię Ci prawdę, kretynie!
- Mam dość tej rozmowy – wstaję i wskazuję dłonią na drzwi wyjściowe.
- Wrócimy do niej jak ochłoniesz – staje przede mną. – Wiem, co Ci siedzi w środku. Musisz się wewnętrznie uspokoić i dopuścić do siebie tą myśl – klepie mnie po ramieniu i wychodzi. Wcale nie jest mi lepiej. Kolejna szklanka trunku ląduje w moich dłoniach, po czym wypijam ją jednym haustem. A miałem przestać…
                Rankiem budzi mnie potworny ból głowy i słońce, które pada prosto na moją twarz. Nie otwieram oczu. Może sen znowu przyjdzie? Może uda mi się zapomnieć, że muszę wstać, ogarnąć się i wyjść do ludzi. Jest końcówka sezonu zimowego i kompletnie nie umiem się na niej skupić.
                Niepotrzebnie Tom rozgrzebał mi to wszystko. Żyłem jakoś. Przez ostatnie 4 lata imprezowałem, piłem, sypiałem z obcymi dziewczynami i było dobrze. To musiał mi wylecieć z tymi spowiedziami. Nie chcę! Nie umiem! Nie potrafię! Ja… Nienawidzę siebie. Nienawidzę siebie za to co zrobiłem ze swoim życiem. Nawet matka przestała się do mnie odzywać. Stwierdziła, że kompletnie odbiegam od jej ideału synka i nie tak mnie wychowała.
                Od zawsze byłem cudownym dzieckiem mojej mamusi. Najukochańszym, najcudowniejszym i najpiękniejszym synusiem, który robi karierę w skokach narciarskich. Jest gwiazdą uwielbianą przez tłumy napalonych dziewczyn. Ale wiedziała tylko tyle. Nic nie wspominałem o akcjach w pokojach hotelowych. O kompletnym wypruciu z emocji. O tym, że dla mnie po prostu nie istniały uczucia. Miało być tylko i wyłącznie krótko i przyjemnie. Do czasu.
                Zwlekam się z łóżka i idę w stronę łazienki. Biorę prysznic, myję zęby, ubieram bokserki i po chwili idę zjeść jakieś śniadanie. W lodówce mam tylko zgniłego pomidora, ser, jajka i ketchup. Nie ma co, wytworne angielskie śniadanie mnie czeka…
                Chwytam banana, którego zauważyłem kątem oka na parapecie. Wyciskam sok z ostatnich pomarańczy i zasiadam do wieczerzy… Zegarek pokazuje mi, że jeśli nie spakuję się w 20 minut, to mogę równie dobrze szukać sobie nowego zajęcia. Alex już nie będzie tolerował mojego zachowania. Mam ostatnią szansę, ale zero motywacji na jakąkolwiek poprawę.
                Mimo wszystko wstaję z krzesła przy wysepce kuchennej i idę do sypialni. Pakuję najpotrzebniejsze rzeczy, prosto ściągnięte z suszarki na ubrania, do mojej niezawodnej, lekko zużytej walizki i ubieram się w pierwszą lepszą koszulkę i jeansy. Nakładam fioletowy, powyciągany sweter i zakładam Adidasy. Mam gdzieś, że wszystko jest wymięte, jakby z dupy wyjęte. Ja chcę jedynie już wyjść z tego depresyjnego miejsca.
                Dwa skrzyżowania dalej, zatrzymuję się na czerwonym świetle. Czekam niecierpliwie na zielone, kiedy moje serce zaczyna bić w tak zawrotnym rytmie, że prawie wyskakuje mi z piersi. Marthe… Piękna Marthe Nilsen… Piękna, zadowolona, ze słuchawkami w uszach Marthe Nilsen. Kobieta, która wraz ze swoim odejściem, zabrała część mnie. Wodzę za nią wzrokiem, aż znika za rogiem ulicy i dociera do mnie okropny hałas klaksonów. No tak, zielone. Ruszam, ale próbuję ją wyśledzić dokąd zmierza. Na próżno…
                Na lotnisku zjawiam się w ostatniej możliwej chwili. Parkuję samochód w wyznaczonym miejscu, opłacam jego postój na cały tydzień i wręcz biegnę do środka. Alex patrzy na mnie i kręci głową, ale mimo wszystko dostrzegam lekki błysk zadowolenia, że zdążyłem.
- Przepraszam, korki – mruczę pod nosem, ale wiem, że on mi nie wierzy. Już mi nie wierzy.
                W samolocie dostaję miejsce przy oknie. I dobrze! Odwrócę się dupą do Johanna i będę mógł ukryć się przed wszystkimi, pod postacią zmęczonego, śpiącego Daniela. Patrzę w dół i widzę góry. Pamiętam jak opowiadała mi o tym, jak mocno je kocha. Że żałuje przenosin do Oslo. W Narvik było jej dobrze…

- Dlaczego Oslo? – spytałem ją w czasie drogi na randkę z tym bucem. Nie wiem czemu właśnie ta rozmowa mi się przypomniała.
- Tata dostał tu pracę. Nie miałam wyboru – odpowiedziała niechętnie.
- Może nie chciałaś mieć?
- Czemu udajesz, że mnie znasz? Nic o mnie nie wiesz! – wykrzyczała.
- Nigdy nie pozwoliłaś mi się dowiedzieć…
- Zmieńmy temat. Nie psuj mi humoru przed kolejną nieudaną randką… - westchnąłem tylko.
- Ma na imię Axel. Jest prawnikiem poszukującym drugiej połówki…
- Poznaliście się, bo bronił Cię przed aresztowaniem, ze względu na podejrzenia o gwałt czy molestowanie? -  do tej pory nie wiem skąd było w niej tyle jadu.
- Znajomy mojego brata. Ze studiów – łgałem jak pies. Byleby tylko pomóc jej znaleźć faceta i pozbyć się tych cholernych wyrzutów sumienia z dzieciństwa.
- Wiek?
- 28 lat.
- Prawie emeryt – prychnęła.
- Jaki sens miała twoja zgoda? Obrażanie się i grymaszenie?
- Długo jeszcze? – nie odpowiedziała mi, tylko zmieniła temat.
                Kilka minut później zakładałem jej oprzyrządowanie. Tego wieczoru zdecydowała się na czarną sukienkę, którą jej kupiłem. Oczywiście zrobiła mi awanturę, że teraz to już czuje się jak totalna dziwka. A ja byłem jej alfonsem do szukania klientów. Coś w tym było prawdy, ale mnie zależało jedynie, na tym, by oczyścić umysł. Przynajmniej tak wtedy myślałem…
                Wszedłem do restauracji chwilę po niej i usiadłem w zarezerwowanym dla mnie stoliku. Widok miałem idealny na nią. Mogłem obserwować jej reakcje dowoli. Jak jakiś popierdolony stalker. Wtedy nie rozumiałem jeszcze, że chciałem być jej stalkerem.
                Widziałem jak wymuskany laluś poszedł do toalety. Marthe uśmiechnęła się krzywo i chwilę później podeszła do mojego stolika i trzasnęła mnie z liścia w policzek. Należało się.
- Jeszcze raz umówisz mnie z takim pojebem, a obiję Ci mordę! I gówno mnie obchodzi, że nie wyrwiesz i nie poruchasz!
- Uspokój się! – wstałem, choć nadal czułem pieczenie. Ale mord w oczach Marthe był chyba groźniejszy dla mnie. – Zbieraj się – poinformowałem ją spokojnie.
- Nigdzie z Tobą nie jadę!
- Proszę bardzo. Możesz zostać i poczekać aż ta pizda dobierze Ci się do majtek! – napuszyła się, ale w momencie wróciła po torebkę i wyszła z restauracji. Zapłaciłem za swoje zamówienie i wyszedłem za nią.              
                Opierała się o mój samochód i kopała kamyk. Uśmiechnąłem się szeroko. Otworzyłem pilotem zamki i wsiadła od razu na miejsce pasażera.
- Złość piękności szkodzi – prychnąłem, gdy również znalazłem się w środku.
- Spierdalaj! – kątem oka dostrzegłem, że ciągle zakrywała dłonią kolana. No cóż, nie jestem idiotą, żeby kupować kiecki do zamiatania podłogi długością, bo z doświadczenia wiem, na co mężczyzna poleci.
- Daj mi ostatnią szansę… - odpaliłem samochód i skierowałem się w stronę jej domu.
- Nie mam siły i ochoty…
- Jasne! Zamknij się w pokoju i narzekaj na swoje życie i wygląd, wpierdalając kolejne porcje  chipsów czy ciastek! Na pewno wszystko się ułoży!
- Jesteś niewyobrażalnym chamem. Nie dziwię się, że tylko nachalne dziwki do Ciebie lgną. Żadna szanująca się dziewczyna nawet by nie spojrzała na Ciebie.
- Wiesz, z czym masz problem? Uroiłaś sobie w tej główce, że jesteś gruba, nieszczęśliwa, zamknięta, boisz się wszystkiego dookoła, rodzice są źli, a tak naprawdę chcesz być w centrum uwagi i pragniesz, by wszyscy obok Ciebie skakali i podstawiali Ci wszystko pod nos. Ale tak nie jest!
- Gówno wiesz… - odpowiedziała po chwili.
- Zabolało – prychnąłem. Chwilę jechaliśmy w ciszy, gdy w końcu znalazłem się na jej ulicy. Podjechałem pod jej dom i czekałem, aż bez słowa wysiądzie. – Nie ma mnie przez dwa tygodnie – dodałem. Ona w odpowiedzi pokazała mi fucka i wyszła…

- Daniel? – ktoś szturcha mnie w ramię. – Rusz to chude dupsko, wylądowaliśmy. Witamy w Monachium.

~

Marthe:

- Cieszyłaś się, że wyjechał? – Tom dzisiaj tryskał optymizmem.
- Tak. Powiedział mi za dużo.
- Ale miał rację.
- I co z tego? Jakie on miał prawo do oceny? Naśmiewał się ze mnie całe życie…
- Kilka lat… - znowu się wtrąca! Mierzę go wzrokiem zabójcy.
- A potem wyjeżdżał z jakimiś umoralniającymi tekstami z dupy!
- Może on tylko udawał, że Cię nie zna?
- Jak coś powiesz, to…
- Spójrz prawdzie w oczy. Tyle lat byłaś sama. Nagle spada Ci jak z nieba boski facet, a ty narzekasz, że chciał Ci pomóc w znalezieniu szczęścia.
- A co, jeśli mnie chciał ośmieszyć?
- Wątpię – prychnął.
- Skąd wiesz?! Przecież go nie znasz… - denerwuje mnie ta rozmowa. Denerwuje mnie Tom.
- Chyba nie masz dzisiaj dobrego dnia…
- W pracy dostałam naganę.
- Za co?
- Przesrałam termin tłumaczenia umowy…
- To nie jest koniec świata… - prycha.
- Wiesz? Nie każdy odnosi spektakularne sukcesy na każdym polu. Szczególnie ja. Ja nie odnoszę żadnych. Nigdy. I mam już dość ciągłego obrywania od świata – mam ochotę go pobić. Za jego dzisiejszą obojętność.
- Chyba powinniśmy zrobić sobie przerwę w sesjach – wstaje i podchodzi do swojego biurka. Przegląda kalendarz i zapisuje coś na jednej z kartek. – Widzimy się za cztery tygodnie.
- Tak po prostu? A może nie chcesz mi pomóc? Miałeś być taki cudowny! – nie wiem co mnie napadło, ale mam ochotę kogoś rozwalić.
- Wróć jak już ochłoniesz – nie patrzy na mnie. Odbieram to jako „wypierdalaj”. Wychodzę i trzaskam drzwiami.
                Jadę do mieszkania. Mała kawalerka na poddaszu kamienicy w zabytkowej części Oslo. Mam tutaj ciszę i spokój. I samotność w czystej postaci. Wyciągam butelkę wina z barku i siadam z nią na kanapie, skierowanej przodem do wyjścia na balkon. Oglądanie smutnego miasta jest moim ulubionym zajęciem. Otwieram butelkę i piję z gwinta. Przytłacza mnie wszystko dookoła.
                Wiem, że Daniel miał wtedy rację. Wiem to. Trafił w samo sedno. Płakałam całą noc po jego rewelacjach. Następnego ranka musiałam iść na zajęcia, ale nie mogłam się w sobie zebrać. Mama oczywiście przyszła i naśmiewała się z mojej nieudolności. Ona też miała rację. Wiedziała, że cokolwiek nie zrobię, to i tak się spieprzy. Bo tak już mam. Niszczę wszystko co staje na mojej drodze.
- Brawo Marthe. Jesteś największą idiotką świata… Twoje zdrowie – wypijam spory łyk. Łzy zbierają mi się pod powiekami. Najchętniej bym nigdy stąd nie wyszła i zapiła się na śmierć. Po co mam z sobą cokolwiek robić? Przecież nikt mnie nie chce.
                Budzę się kilka godzin później. Pusta butelka stoi obok kanapy. Podnoszę głowę, którą zawładnął okropny pulsujący ból głowy. Chce mi się płakać. Płakać nad swoim żałosnym życiem. Wstaję i o mało nie przewracam się o rozpieprzone na podłodze stare gazety, które powinnam wyrzucić już dawno temu. Chcę je pozbierać, gdy zauważam, że wypada z nich kartka. Od razu wpadam w histeryczny szloch.

Wszystkiego najlepszego Marthe! Mam nadzieję, że przestaniesz być taką zołzą i zrozumiesz, że wszyscy chcemy Ci pomóc. Daniel xx

Doskonale pamiętałam ten dzień…

Wróciłam właśnie z zajęć, gdy mama poinformowała mnie, że dostałam prezent. Zdziwiłam się w pierwszym momencie, ale potem dotarło do mnie, że miałam urodziny…
- Od kogo? – spytałam. Przecież to było oczywiste, że już się dowiedziała i zaraz będzie koronka.
- Od chyba ostatniej osoby, której do siebie nie zraziłaś – opuściła salon i po chwili wróciła z małą paczuszką. – Od Daniela.
- Co?! – pisnęłam. Ostatnie czego się spodziewałam, to prezent od tego buca.
- Spotykasz się z Tande? – pamiętam, jak dreszcz przeszedł przez moje ciało.
- Nie. Po prostu odnowiliśmy znajomość z dzieciństwa – odpowiedziałam, szybko wymyślając jakąś wymówkę. Ona znała tylko wersję tego miłego i sympatycznego Daniela.
                Odpakowałam paczuszkę i zobaczyłam kulę z  zameczkiem w środku i prószącym śniegiem.. Oczy wyszły mi z orbit. W dzieciństwie stłukł mi moją. Przyniosłam ją do szkoły, żeby pokazać koleżankom, a ten podszedł i poprosił, bym mu pokazała. Podrzucał, podrzucał i stłukł. Właściwie wtedy straciłam cierpliwość. Tamta była prezentem od babci…
- Miałaś taką, prawda? – mama uśmiechnęła się do mnie. Chyba pierwszy raz od tak dawna. – Chyba te chłopak ma do Ciebie słabość… - poklepała mnie po ramieniu i poszła na piętro. Miałam wrażenie, że wszystko się odwróciło. W szybkości napisałam mu smsa, że dziękuję. A on powiedział, że za tydzień runda trzecia. I nie ma żadnego ale.

                Biorę zimny prysznic i dopiero wtedy jestem w stanie myśleć. Patrzę z odrazą na pustą butelkę. Znowu to samo. Znowu wracam do punktu wyjścia. Jest mi wstyd. Wstyd, że nie umiem nad sobą zapanować. Biorę do ręki telefon i wybieram pierwszy numer z listy.
- Musisz mi pomóc – mówię desperacko, gdy tylko odbiera. – Potrzebuję kogoś, kto mnie zrozumie, ale też potrząśnie odpowiednio i każe się trzymać.
- Znowu wypiłaś? – wzdycham ciężko. Nie stać mnie na nic innego. – Przyjedź. Ale do domu. Musimy ruszyć z miejsca szybciej.
                Godzinę później jestem już w domu Toma. Oczywiście zjawiłam się tutaj taksówką. Od tamtego momentu już nie jeżdżę po pijaku.
- Wejdź – wita mnie w drzwiach. Minę ma beznadziejną. – Powiesz mi co sprawiło, że puściły blokady…

*****

Cześć :D
Jestem po nieobecności :)
Rozdział miał być wczoraj, ale się zdenerwowałam na wyścigu i wolałam poczytać.
Przepraszam, że tak zwlekałam z komentowaniem. 
Obiecuję się tak więcej nie zapuścić i być na bieżąco. 
Ale na prawdę nie miałam kiedy. Spanie po 4-5 godzin nie jest dla mnie czymś dobrym.
Nadrobiłam Wasze historie, więc mogłam się zabrać za pisanie :D
Mam nadzieję, że o nikim nie zapomniałam. Jeśli tak to bardzo przepraszam.
I jak mi poszło? Rozkręcają nam się bohaterowie? :D
Czyta to ktoś w ogóle?

Stworzyłam też podstronę, by uporządkować wszystko. 
Bardzo bym prosiła o informowanie właśnie tam ;)
missangelikaa


Byłam taka podjarana wyścigiem u Ruskich (tak, bo łudziłam się, że w tym roku nie zasnę), 
a tu ten sk**** chabaź znowu podniósł mi ciśnienie. Drugi wyścig z rzędu... 
Co te niewyżyte dzieciaki robią w F1? 
I tak jest lepiej niż wczoraj z emocjami :P
Podziwiam Sebastiana za spokój w wywiadach :D


Następny gdzieś za dwa tygodnie. 
Moje życie to w tym semestrze sinusoida wrażeń :P
Buziaki ;*

17 komentarzy:

  1. Jestem :)
    Ja właśnie dziś nadrobiłam wszystkie zaległości, więc wolę sobie nie narobić kolejnych ;)
    Jakoś do tej pory jeszcze nie przekonałam się do tego układu, który wymyślił Tande. Czyżby naprawdę robił to tylko dlatego, że chce wymazać grzechy młodości? W sumie.. faceci są naprawdę różni, więc nie wiem co myśleć. Coś przeczuwam, że już niedługo może dojść do randki Daniela z Marthe. Chociaż.. sama nie wiem. Jak na razie to za dużo znaków zapytania. Oby zaczęło nam się to wyjaśniać. Jeszcze ten Tom dokładnie swoje trzy gorsze. Ale już taka jego rola, więc.. niech sobie dokłada :)
    Kochana, czekam z niecierpliwością na kolejny rozdział!
    Pozdrawiam ;**

    Ps. Jako jedyna trafiłaś w dziesiątkę ze swoimi przypuszczeniami u mnie na blogu :D
    Pewnie wiesz o co chodzi, ale wszystko wyjaśni się pod koniec całego opowiadania :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Witaj Kochana.
    Rozdział świetny.
    Na światło dziennie wychodzi coraz więcej faktów z życia naszych bohaterów.
    Jestem zafascynowana tym opowiadaniem. Nie sądziłam,że w ciągnie mnie w takim stopniu.
    W życiu Marthe i Daniela naprwde wiele się wydarzyło.
    Jestem niesamowicie ciekawa co będzie dalej.
    Czekam na kolejny.
    Buziaki ;*

    OdpowiedzUsuń
  3. To jest cudowne. Genialne.
    Migiem nadrobiłam zaległości i wciąż mi mało!
    Jestem pod wrażeniem pomysłu, stylu, formy.
    Uwielbiam tę dwójkę. I trzymam kciuki za nich. Tom...chce dobrze, wbrew pozorom angażuje się w to może nawet bardziej, niż by się po nim oczekiwało. Ale prawda kiedyś wyjdzie na jaw i mogą być kłopoty...
    Jestem totalnie zakochana w tej historii i z góry dziękuję Ci, bo w końcu trafiłam na coś, co wywołało ciarki i sprawiło, że czytając zapomniałam o oddychaniu.

    OdpowiedzUsuń
  4. My Emotions... My emotions!
    To chyba idealny komentarz do mojej reakcji na ten rozdział xD
    Nie będę się rozpisywać o fabule, bo podobało mi się absolutnie wszystko.
    Marthe... no kocham tą babkę. Widzę w niej siebie za x lat :D Sama z winem i napierniczaniem na wszystko i wszystkich ^^
    Tom wciąż jest dla mnie niejednoznaczną postacią. No coś w nim mi nie pasi i tyle! Ale tak ma może być? ... Nie wiem, u tak wezmę wszystko co wyłożysz na stół :D
    Ściskam mocno :*

    OdpowiedzUsuń
  5. Kocham dialogi pomiędzy Marthe a Danielem. Ta dziewczyna jest tak cholernie uroczo wredna, że od dzisiaj jestem jej wierną fanką. :D
    Jednakże muszę trochę zgodzić się z Danielem, że zbyt wiele rzeczy sobie wmówiła. Jest super dziewczyną, ale chyba aż za bardzo zagubioną. W sumie Danny wcale nie jest lepszy. Ale jest Tom, którego serce wielkiego jak ocean udziela pomocy tej dwójce. :D
    Rozdział świetny!
    Buziaki. ;**

    OdpowiedzUsuń
  6. Cześć Kochana! :)
    W końcu udało mi się zjawić tutaj na czas. :D
    Jestem z siebie dumna! ♥
    Rozdział jak każdy wydobyty spod Twoich paluszków idealny. :) Czytało mi się go bardzo, ale to bardzo przyjemnie. ^^
    Na samym początku muszę przyznać, że ta kula... Jej, to było tak cholernie słodkie, że... ♥
    Zaczynam się coraz bardziej zastanawiać, co dzieje się w głowie Daniela... Wydaje mi się, że wraz z Marthe wkraczają na kolejny etap przyjaźni, ale mając w głowie to, jakie kontakty łączyły ich za czasów dzieciństwa ciężko jest mi to tak normalnie przyswoić.
    Wydaje mi się, że Tom jest dobrym sposobem na wygadanie się, ale jednocześnie mam wrażenie, że gdyby go nie było nasza dwójka mogłaby się swobodniej porozumieć. Wówczas może rozmawialiby ze sobą, a nie z nim? Choć czasami warto porozmawiać z osobą postronną, prawda? :)
    Co do tej randki.. Nie jestem pewna czy takie sposoby na poznanie drugiej osoby to dobry pomysł. Myślę, że spotkanie drugiej połówki powinno wyjść raczej spontanicznie. :)
    Kochana, rozdział powalający.
    Z niecierpliwością czekam na kolejny! ^^
    Buźka :*

    OdpowiedzUsuń
  7. Anonimowy12:46 PM

    Ja też przepraszam za te opóźnienie, ale w końcu jestem!
    Sytuacja się coraz bardziej klaruje, znamy coraz to więcej szczegółów z życia Marthe i Daniela... Ale to nadal tak mało!
    Nie mogłam powstrzymać śmiechu, gdy Marthe wymierzyła Danielowi z liścia. Trzeba przyznać, że nie ma z nią lekko, ale przynajmniej ma charakterek.
    Miło ze strony Daniela, że dał jej tę kulę, ale czytając o ich relacjach w czasie rzeczywistym, wiele się schrzaniło...
    Jestem ciekawa, czy Marthe w końcu pozna kogoś wartościowego i jak dalej rozwinie się jej relacja z Danielem.
    Czekam na więcej:*
    Verity

    OdpowiedzUsuń
  8. Hej! Przepraszam za tak długą nieobecność, ale w ostatnim czasie byłam po prostu strasznie zabiegana. Dopiero teraz mogę na spokojnie skomentować.
    Ogromnie irytuje mnie Tom. Ja rozumiem, że on chce pomóc Marthe, ale te jego rozmowy z Danielem i w ogóle całe to działanie za jej plecami jest trochę nie fair w stosunku do niej. Bo ona przecież nie chce mieć z Danielem już nic wspólnego i na pewno nie chciałaby, żeby wiedział o tym wszystkim, co mówi Tomowi. Jeśli się o tym dowie, to urządzi im niezłą awanturę, jestem tego pewna.
    Daniel tak kombinował z tymi kolejnymi facetami na randki, zamiast po prostu się z nią umówić xd. Przecież to wszystko zmierza do tego, że ona od zawsze mu się podobała, tylko on nie chciał się do tego przed samym sobą przyznać. Jestem ciekawa, co wynikło z tych randek. Podejrzewam, że Marthe w końcu odkryła, że ci wszyscy faceci nie są tak naprawdę znajomymi Daniela i mocno się o to wkurzyła. Ale nie wydaje mi się, żeby to był ten ostateczny powód, dla którego zakończyli tę znajomość. Bardzo zaciekawiło mnie zdanie "Od tamtego momentu już nie jeżdżę po pijaku". Czyżby to był jakiś trop?
    Z każdym rozdziałem ta historia ciekawi mnie coraz bardziej. Uwielbiam takie zagadki z przeszłości, no po prostu uwielbiam. Powiem Ci, że już nawet przestał mi przeszkadzać ten nieszczęsny Tande. Chociaż i tak wolałabym na jego miejscu kogoś innego XD
    Czekam niecierpliwie na kolejny rozdział! <3

    OdpowiedzUsuń
  9. Hej, hej! <3
    Pierwsze, co nasuwa mi się na myśl: Tom. W co on pogrywa? Ok, o ile jestem w stanie zrozumieć, że niby troszczy się o Marthę, stara się jej jakoś pomóc, co należy docenić, tak rozmowa z Danielem psuje cały obraz i daje do myślenia... Bo co to ma na celu? ;o
    Rozdział - cudo! <3 Czekam na więcej! ;**

    OdpowiedzUsuń
  10. Tom to mój mistrz, tak samo jak Marthe XD
    Dani miał...najlepiej, ale to go... zniszczyło. no niestety, eh :< no ale dla każdego jest szansa na powrót do normalności, co nie? ale żeby była jeszcze motywacja... no właśnie, eh
    czytałam o tej randce z Axelem, słuchając relacji meczu Bayernu... nie dość, że mecz przyprawia mnie o zawał, to jeszcze prawie się udusiłam ze śmiechuXDXDXD
    urocze to było tą kulą... jejciu :')
    czekam na kolejny!! :*

    OdpowiedzUsuń
  11. Tyle się dzieje. Z każdym rozdziałem dowiadujemy się czegoś o bohaterach i to jest świetne.

    Twój styl pisania jest genialny, uwielbiam,go. Mam nadzieję, że następny rozdział pojawi się niedługo.
    Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
  12. Jestem!
    Rozdział cudowny, jak zwykle. Chyba nigdy nie zejdziesz poniżej pewnego poziomu, który ustawiłaś sobie bardzo wysoko :)
    Coraz więcej rzeczy nam się klaruje, wychodzi na jaw, robi się ciekawiej ^^ Chociaż to i tak nadal niewiele, ale przynajmniej coś, dawkujesz emocje :) Uwielbiam Marthe, genialna babka! Charakteru odmówić jej nie można, ale w pozytywnym tego słowa znaczeniu.
    Tom... jak dla mnie zagadka. Coś mi w nim nie pasuje... wyczuwam problemy.
    Czekam na kolejne!
    Buziaki :**

    OdpowiedzUsuń
  13. Daniel z rozdziału na rozdział traci mój szacunek. Choć w tym rozdziale moja sympatia do Daniela w tym opowiadaniu trochę urosła. Urosła wtedy, gdy przeczytałam fragment z tym prezentem. Niby nic szczególnego, zwykła kula śnieżna, ale widać, że dla Marthe zaczyla coś więcej. Tym bardziej, że miała podobną, którą zniszczył właśnie Tande. Z jednej strony to dziwne, że o tym pamiętał, ale z drugiej.. To całkiem urocze. Widać, że Marthe nie była i nie jest mu obojętna.
    Uwielbiam te ich rozmowy! Marthe jest taka trochę bezpośrednia i wredna w stosunku do Daniela. On opłaca jej prawie tym samym.
    Ten cały Tom intryguje mnie coraz bardziej. Jestem ciekawa czy kiedykolwiek któreś z jego pacjentów dowie się o tym, że to drugie też korzysta z usług Toma.
    Genialny rozdział!
    Z niecierpliwością czekam na kolejny i dużo weny życzę.
    Ściskam. ;**

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. W tych ostatnich zdaniach o Tomie, chodziło mi o to, czy kiedykolwiek Marthe się o tym dowie. **
      Dlatego nie lubię pisać na telefonie. ;/ Zawsze czegoś nie dopatrzę. Wybacz.

      Usuń
  14. dzisiaj baaardzo krótko: rozdział świetny, jak każdy inny w Twoim wykonaniu ;*
    ten prezent był uroczy *-* halo, Daniel, ja też chcę! :D
    uwielbiam Marthe!
    czekam na kolejny, ściskam ;*

    OdpowiedzUsuń
  15. Jestem :)
    Kolejny raz jestem zachwycona Twoim rozdziałem!
    Bardzo przyjemnie mi się go czytało ^^
    Uwielbiam Toma!
    Wprowadza tyle pozytywnego, że nie mieści się to w głowie.
    Jego słowa również są bardzo mądre i prawdziwe.
    Widać, że zarówno Daniel, jak i Marthe pogubili się w życiu.
    Chociaż Danielek był naprawdę niezłym dupkiem przez ostatni czas, jakoś nie umiem go nie lubić :D
    DO kolejnego!
    Buziaki ;***

    OdpowiedzUsuń
  16. Cześć :)
    Rozdział jest po prostu super. Najbardziej urzekł mnie ten fragment z tą kulą z prószącym śniegiem *.*
    Nie wiem, jak to zrobiłaś, ale sprawiłaś, że zakochałam się w tym opowiadaniu <3
    Czekam z niecierpliwością na kolejny rozdział :)
    Buziaki ;*

    OdpowiedzUsuń